Ciężko
pisać recenzje książek autorów, z którymi ma się kontakt.
Głównie dlatego, że zawsze opowiada się im
o powieściach na bieżąco, wymieniając uwagi, czy sugestie na
przyszłość. Przyznaję, że właśnie tak było i w tym przypadku,
bo z B.M.W. Sobol zdarzyło mi się zamienić kilkukrotnie parę słów
i to jeszcze zanim w ogóle skończyłam czytać „Cudzoziemkę”.
Teraz jednak, gdy jestem już po lekturze, a co za tym idzie, wiem,
w którą stronę poszła fabuła,
mogę rozpatrzeć,
co sądzę
o tej książce w nieco szerszym kontekście. Jakie
są więc moje odczucia?
Zacznijmy
od zarysowania historii. „Cudzoziemka”
opowiada o Judycie,
młodej,
ambitnej
studentce
dziennikarstwa. Niebawem czeka ją obrona pracy magisterskiej, a
potem wycieczka do Skandynawii, w którą wybiera się wraz z
przyjaciółmi. Dwudziestopięcioletnia kobieta naprawdę cieszy się,
że będzie mogła odpocząć na zachodnim wybrzeżu Szwecji w
towarzystwie bliskich jej osób. Do czasu... Okazuje się, że na
wymarzonej
wycieczce
będzie obecny także
jej
były partner. Judycie
nie do końca uśmiecha się sypiać z mężczyzną w jednym
namiocie, szybko wychodzi jednak na jaw, że to dopiero początek jej
problemów. Gdy za sprawą tajemniczej siły, kobieta trafia w sam
środek leśnej głuszy, zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie w
dzikiej Skandynawii z VIII wieku...
Co mogę powiedzieć? Opis mnie zaintrygował. Jak tylko usłyszałam, że książka B.M.W. Sobol jest połączeniem obyczajówki, romansu i fantastyki, a to wszystko autorka splątała dodatkowo nićmi historii i Skandynawskimi krajobrazami, natychmiast uznałam, że to historia wprost stworzona dla mnie. Nie powiem, jestem bardzo podatna na pochlebne recenzje i ładne okładki, dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy książka w końcu trafiła w moje ręce. Liczyłam na interesujący skok w przeszłość przeplatany elementami fantastyki, a także wątkiem romantycznym. I myślę, że udało mi się znaleźć to w tej książce. „Cudzoziemka” to ciekawa, niekiedy lekka, niekiedy niepokojąca podróż w przeszłość, opowieść o silnej, niezależnej kobiecie, która stara się, jak może, aby odnaleźć się w zupełnie nowej, trudnej rzeczywistości. Judyta, czyli główna bohaterka, to porządna, religijna kobieta, umiejąca spojrzeć na niekorzystną sytuację z boku, aby na spokojnie ją przeanalizować i rozwiązać problem. Sama historia też jest porządna, widać, że autorka miała pomysł, który konsekwentnie realizowała, aby wszystko dokładnie wytłumaczyć, nakreślić czytelnikowi poszczególne wydarzenia. Warto w tym miejscu dodać, że z tego względu, na łamach powieści pojawia się wiele opisów i ekspozycyjnych dialogów, które mogą nie przypaść do gustu osobom nastawionym na prostą, szybką do przeczytania książkę. Sama, mając ją za sobą, stwierdzam, że jest to lektura raczej dla nieco starszego czytelnika przygotowanego na „autentyczność męskich bohaterów z VIII wieku” i ich przedmiotowe traktowanie płci pięknej. Dlatego też do połączenia gatunków, jakimi opisuje się tę książkę, warto by dodać wzmiankę o jej lekkim zabarwieniu erotycznym. W trakcie lektury pojawia się kilka mocniejszych scen, które według mnie są jednak jak najbardziej adekwatne względem treści, zważywszy na czasy, w których ma miejsce akcja. Dobrze pokazują odmienne od obecnych sposoby postrzegania kobiecej seksualności, a także indywidualności. Uważam to jak najbardziej za plus, autorka bowiem nie obawiała się realizmu, ani pokazania w dosadny sposób, jak dawniej traktowano płeć przeciwną. Nie doceniano jej, uważano, że z kobietami niczego nie powinno się uzgadniać, gdyż istnieją wyłącznie po to, aby należeć do mężczyzn i rodzić im kolejnych potomków. Polubiłam główną bohaterkę właśnie za to, że jako jedna z nielicznych nie zgadzała się na podobne traktowanie i z uporem udowadniała własne racje. Nawet jeśli nie mogła nic zrobić, starała się zachować dumę, a przede wszystkim nie ulegać męskim, przesadnie pewnym siebie bohaterom.
Jeśli
chodzi o budowę książki, muszę przyznać, że została napisana
naprawdę porządnym językiem. Fabuła ma rozbudowany początek,
solidne rozwinięcie i odpowiednio zarysowane zakończenie, które
pozostawia czytelnika z myślą, że koniecznie musi się dowiedzieć,
co będzie dalej. Autorka
brnie w fabułę, stopniowo rozwijając poszczególne wątki i dając
odbiorcy czas na zapoznanie się z każdą sytuacją. Buduje historię
cegiełka po cegiełce, co z pewnością przypadnie do gustu
miłośnikom wolniejszych, skupiających się przede wszystkim na
emocjach tekstach.
Jeśli
chodzi o minusy, w
książce rzuciły mi się w oczy chyba tylko trzy
rzeczy, z którymi miałam drobny problem. Po pierwsze,
brakowało mi więcej opisów geograficznych, które odpowiednio
nakreśliłyby skalę świata, do którego trafiła główna
bohaterka. Oczywiście Judyta znalazła
się w
dawnej Skandynawii, a
więc faktycznie istniejącym miejscu,
niemniej jednak komuś, kto nie jest zaznajomiony z regionami
północnej Europy i
ich historią,
mówi to naprawdę niewiele. Osobiście z przyjemnością
przeczytałabym o tym, jak protagoniści
wybierają się do jakichś bardziej zaludnionych miejsc, aniżeli
przebywają wyłącznie na odludziu, wciąż powtarzając te same,
schematyczne czynności, jak gotowanie, doglądanie zwierząt, czy
siedzenie przy kominku. Brakowało mi akcji dziejącej
się
w miastach, integracji z większą ilością bohaterów
drugoplanowych, która
mogłaby prowadzić do wielu ciekawych dialogów, czy wydarzeń.
Liczę
na to, że pod tym względem kolejna książka będzie bardziej
urozmaicona, a Judyta pozna nieco świata z VIII wieku.
Jeśli
chodzi o drugą
rzecz, był
nią
lekki dysonans w charakterze Judyty. Jak wspominałam wcześniej,
bohaterka została
naprawdę dobrze wykreowana. Zgrzyty pojawiły
się tylko w momencie, gdy kobieta
uznała,
iż wciąż znajduje się we własnej rzeczywistości, tylko
zwyczajnie została porwana i przewieziona do innego miejsca w
kraju.
Minęło
dosyć dużo czasu, nim zorientowała
się, jaka była
prawda. Do tego momentu nie próbowała
uciekać, ani szukać pomocy, zaprzyjaźniła
się z obcymi ludźmi, a nawet zaczęła
pomagać im w obejściu. Jakkolwiek było
to bardzo miłe, tak nie sądzę, aby porwana i wywieziona osoba z
dnia na dzień do tego stopnia zaczęła sympatyzować z ludźmi,
którzy
nie zezwalali
jej na odejście. Właściwie
zezwalali,
bo
wielokrotnie zostawiali
ją samej sobie, mimo to Judyta
nawet nie próbowała
odejść (a kierowana
myślą,
że wciąż przebywała
we własnym świecie, mogłaby ruszyć w poszukiwanie jakiejś drogi,
czy domu, w którym znalazłaby
działający
telefon i
zadzwoniła do rodziny, czy przyjaciół).
Trzecia
rzecz, z którą miałam problem to nagminne określanie bohaterki
„księżniczką”. Co jednak zabawne, myślę, że Judytę
irytowało to niemal w takim samym stopniu, co mnie, bo
niejednokrotnie upominała swoich
przyjaciół
z XXI wieku, a potem tych
z VIII, aby jej tak nie nazywali. Jeśli
był to zabieg celowy autorki, to przyznaję, że mogłam w stu
procentach poczuć zdenerwowanie protagonistki.
Podsumowując:
„Cudzoziemka” B.M.W.
Sobol
to naprawdę porządna, dobrze napisana książka. Znalazło się w
niej kilka
drobiazgów, z którymi miałam
problem, niemniej
jednak finalnie
jestem zadowolona, że miałam okazję zapoznać się z tą historią.
Cieszę
się, że mogłam poznać
bohaterów, a także wraz z nimi, zanurzyć się w odmętach dawnej
Skandynawskiej historii. Wierzę,
że wielu osobom także spodoba się ta opowieść i już niedługo
razem z Judytą odkryją całkiem nowy, pełen Skandynawskich pejzaży
świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz