Gdy
zgadzam się wziąć książkę do recenzji, zawsze moją największą
obawą jest to, że zawiodę się na treści. Nawet jeśli opis danej
pozycji mnie zainteresuje, istnieje duże prawdopodobieństwo, że
finalnie historia opowiedziana przez autora nie przypadnie mi do
gustu lub zostanie opisana w sposób, który nie zachęci mnie do
dalszego czytania, czy sięgnięcia po kontynuacje. Na szczęście w
przypadku „Gorączki i krwi” Sire’a
Cedrica było zupełnie odwrotnie. Książka zachwyciła mnie do tego
stopnia, że niemal od razu sięgnęłam po kontynuację. Co
w niej jednak takiego wyjątkowego? Dowiecie się, czytając tę
recenzję
do końca.
„Południe
Francji. Od pewnego czasu giną młode, atrakcyjne dziewczyny, które,
jak się okazuje, padły ofiarą niejakich braci Salaville, seryjnych
morderców o nieznanych nikomu motywach. Dzięki interwencji
inteligentnej, białowłosej komisarz Evy Svarty, udaje się uratować
ostatnią ofiarę mężczyzn. Nie oznacza to jednak zamknięcia
krwawej sprawy. Rok później zaczyna się seria identycznych
zbrodni, świadczących o kontynuowaniu okrutnego rytuału sprzed
wielu miesięcy. Tyle tylko, że bracia Salaville od dawna nie
żyją...”
Pierwszą
rzeczą, która przychodzi mi do głowy, gdy myślę o książce
autora, to to, że jest ona
bardzo…
konkretna. Akcja
zaczyna się już od pierwszych stron, nie mamy ani chwili oddechu,
aby pomyśleć, czy ochłonąć po danym fragmencie historii. W wielu
książkach mogłoby to zostać uznane za wadę, w przypadku
„Gorączki i krwi” zostało to jednak tak wyważone, że
czytelnik zwyczajnie chce czytać dalej – chłonąć
fabułę, aby jak najszybciej dobrnąć do zakończenia i odkryć
wszystkie tajemnice bohaterów. Choć
tak jak w każdej tego typu książce mamy zbrodnię, policjantów i
nieznanego antagonistę, intrygujące tło historii w połączeniu z
wątkami
historycznym
i
paranormalnym
sprawiają, że nie
można oderwać się od lektury. Mroczny
thriller to mało powiedziane. Autor
bez naszej wiedzy wciąga nas w wir tajemnic. Kreuje
skomplikowaną zagadkę, która trzyma nas
w
swoich wilczych
szczękach
(zarówno
dosłownie, jak i w przenośni) i
nie puszcza, dopóki nie zostanie rozwiązana. Zagadkę okraszoną
magią, tyle że nie tą znaną nam z przyjemnych, ciepłych powieści
fantasy, a tą
ze
starych legend i podań. Magią mroczną i żądającą ofiar. Magią
mrożącą krew w żyłach, bo czerpiącą
z ludzkich, niewinnych
istnień.
Trzeba
oddać autorowi, że stworzył naprawdę wciągającą, ociekającą
elementami grozy opowieść.
Sire
Cedric wrzuca
nas w sam środek wydarzeń, zaczynając
swoją opowieść z prawdziwym przytupem.
Nie
boi się przy
tym
krwi, a już tym bardziej realistycznych, wywołujących gęsią
skórkę opisów, które z
pewnością przypadną do gustu każdemu fanowi gatunku. Przyznam, że
osobiście nie spodziewałam się, aż tak krwawej lektury i byłam
doprawdy zaskoczona, kiedy umierały co poniektóre postacie. Uważam
to jak najbardziej za plus tej książki, ponieważ akurat w
przypadku kryminałów ani autorzy, ani czytelnicy nie powinny
zbytnio przyzwyczajać się do bohaterów. Sire
Cedric udowodnił mi to niejednokrotnie, odbierając życie osobom, z
którymi zaczynałam sympatyzować. Powiedzieć, że dodało to
wydarzeniom autentyczności, to jak nic nie powiedzieć. Czułam
wręcz irracjonalny niepokój o bezpieczeństwo zarówno bohaterów
drugoplanowych, jak i pierwszoplanowych. Nie ma chyba lepszej
recenzji w przypadku kryminałów i horrorów, kiedy czytelnik
faktycznie zaczyna bać się o życie poszczególnych postaci. Mało
tego, w pewnym momencie dochodzimy
nawet to momentu,
gdzie
największe kłopoty ma sama protagonistka, Eva Svarta...
Skoro
już o postaciach mowa, o nich także warto wspomnieć. Główna
bohaterka ma tajemniczą przeszłość, o której za wszelką cenę
pragnie zapomnieć. Jest przy tym białowłosą albinoską i zawsze
nosi przeciwsłoneczne okulary, co już samo w sobie wprowadza
ciekawy element do historii. Eva Svarta jest charakterną, młodą
kobietą o silnej intuicji, którą wykorzystuje w trakcie
rozwiązywania poszczególnych spraw. Nie jest przy tym święta,
podobnie jak większa
część
męskich bohaterów. Mamy
więc do czynienia z wieloma solidnie wykreowanymi postaciami, które
walczą z czasem, aby uratować kolejne ofiary przed losem swoich
zmasakrowanych, pozbawionych twarzy poprzedniczek.
W
książce wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Sprawy zostają
dokładnie wyjaśnione, motywy antagonistów faktycznie mają sens, a
sam finał satysfakcjonuje. Styl autora jest soczysty, a zarazem
przyjemnie lekki, co pozwala pochłonąć lekturę w ciągu zaledwie
paru dni. Sire
Cedric, niczym wyborowy strzelec, trafia prosto do celu, nie
kłopocząc się po
drodze o stan przypadkowych ofiar. Jeśli ktoś szuka sporej dawki
adrenaliny, ta książka będzie dla niego wprost idealna.
Sama, jak wspomniałam na początku, zabrałam się już za czytanie
drugiej części i znów jestem kupiona od pierwszych kilku stron. Z
całego serca polecam wam tego autora. Mam
tylko jedną radę dla
osób o słabszych nerwach lub dużej wyobraźni.
Lepiej nie czytać „Gorączki i krwi”, gdy jest się samemu w
domu. W
przeciwnym
razie
gwarantuję,
że po przeczytaniu tej historii, przynajmniej przez tydzień
będziecie bali się spojrzeć w lustro.
Dziękuję
wydawnictwu Dragon za możliwość zapoznania się z książką.
Fajny klimat :) Będę mieć je na oku ;)
OdpowiedzUsuń