Przyznam, że osobiście często mam problem z krótkimi książkami. Zawsze mam wrażenie, że takie historie dałoby się opowiedzieć wolniej, dokładniej, subtelniej. Trochę jak z wierszami, którym raz wystarczą zaledwie dwie linijki, aby uderzyć czytelnika w samo serce, a innym potrzebują mnóstwo papieru, aby wyrazić to, co owo serce czuje. Obawiałam się, że tak samo będzie w przypadku Szklanego maga. Że to będzie wiersz, który będzie chciał wyrazić wiele, ale w zbyt małej ilości słów. Papierowy mag stał pod tym względem na skraju wysokiej przepaści, balansował, ale jakimś cudem udało mu się utrzymać. Czy Szklany mag poszedł w jego ślady?
„Minęło
zaledwie kilka miesięcy, od kiedy Ceony Twill zwróciła mistrzowi
jego serce, przy okazji oddając mu swoje. Emery Thane zachowuje się
jednak tak, jakby nic się nie stało, a uzyskanie przez dziewczynę
tytułu Składacza, czyli papierowego maga, było najważniejszą
rzeczą na świecie!
Chociaż Lira, niebezpieczna Wycinaczka
władająca zakazaną magią krwi, została unieszkodliwiona, to na
wolności wciąż grasują jej współmagowie. Grath Cobalt jest
równie groźny i o wiele bardziej przebiegły.”
Tak jak już wspomniałam na początku, moim głównym problemem, jeśli chodzi o Papierowego i Szklanego maga, jest długość samych książek. Mam wrażenie, że spokojnie można by je połączyć w jedną całość i powstałaby z tego dłuższa, ale wciąż fabularnie „dopełniona” historia. Papierowy mag urwał się w momencie, który był swego rodzaju zakończeniem, ale nabrał sensu dopiero, po pojawieniu się Szklanego maga, a więc drugiej części. Szklany mag z kolei ma początek, rozwinięcie i sensowne zakończenie, aczkolwiek… jest krótki. Zbyt krótki, aby czytelnik zdołał wczuć się w opowieść, przejąć się nią, czy poczuć towarzyszące głównej bohaterce emocje.
Osobiście nie lubię krótkich książek, bo mam wrażenie, że nie zdążę podczas ich czytania zżyć się z bohaterami, czy wczuć w samą historię. Papierowy mag miał na szczęście to do siebie, że mimo niewielkiej objętości, zdołał mnie zaciekawić i do siebie przekonać. Choć uważam, że fabułę wciąż dałoby się o wiele bardziej rozwinąć (akcja pędziła do przodu jak na złamanie karku, co znacząco wpłynęło na samą treść) w ostateczności historia skończyła się tak, że byłam ciekawa kolejnej części. Pod tym względem Szklany mag także mnie zaintrygował. Przeczytałam książkę w niespełna dwa dni. Autorce tym bardziej należy się ogromny plus za to, że stworzyła dwie krótkie, ale sensowne historie. Właściwie można powiedzieć, że jedną, bo Szklany mag to płynna kontynuacja pierwszej części.
Myślę, że wbrew temu, że nie podoba mi się długość książek (a raczej brak owej długości), naprawdę polubiłam się z tą serią. Bohaterowie, a zwłaszcza Ceony i mag Thane przypadli mi do gustu, zdołałam ich polubić, a nawet zacząć im w pewnym momencie kibicować. Towarzyszący tej serii wątek romantyczny także okazał się stosunkowo uroczy i wpisujący się w moje standardy. W Szklanym magu jest on zdecydowanie wyraźniejszy niż w pierwszej części, a co za tym idzie, niektórzy mogą odnieść wrażenie, że to on stanowi główną oś fabuły. Zauważyłam, że niektórym przeszkadzało to podczas lektury, mnie jednak uczucia towarzyszące protagonistom nie sprawiały żadnego problemu. Uważam, że wątek romantyczny nie był ani nachalny, ani w żadnym stopniu nie przeszkadzał w poznawaniu głównej fabuły. Wręcz przeciwnie, był ciepły i dobrze dopełniał opowieść.
Język książki, podobnie jak w przypadku Papierowego maga, jest przyjemny. Z racji, że nie lubię używać słowa „prosty”, napiszę, że jest „przystępny” dla czytelnika. Szklanego maga czyta się szybko, dialogi są przyjemne w odbiorze, a same opisy, choć nie są zbyt obszerne, potrafią przekazać towarzyszący im zamysł. Warto w tym miejscu wspomnieć także o największej zalecie książek, jaką niechybnie jest wykreowane przez autorkę uniwersum. Przyznam, że mnie osobiście bardzo zaintrygowało nietuzinkowe podejście ludzi do istniejącej w tym świecie „magii”. Bardzo spodobała mi się oryginalność pomysłu, jakim było posłużenie się czymś tak niepozornym, jak papier, szkło czy chociażby guma. Nie ukrywam, że po skończonej lekturze, sama miałam wprost niesamowitą ochotę sięgnąć po kartkę papieru i tchnąć w nią nowe życie.
Podsumowując: Książki czyta się przyjemnie. Są dość krótkie, ale myślę, że dla kogoś, kto preferuje treściwe, pozbawione zbyt długich opisów opowieści, ta seria będzie idealna. Szklany mag trzyma poziom, krocząc grzbiet z grzbietem przy swoim poprzedniku: Papierowym magu. Funkcjonowanie magii z pewnością zaciekawi niejednego, szukającego oryginalności czytelnika, a urokliwy wątek romantyczny skusi tych, którzy preferują historie obfitujące w uczucia. Ze swojej strony mogę spokojnie polecić obie książki. Nie ukrywam, że liczę, iż niebawem pojawi się kolejna część.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz