Po
raz kolejny Zofia Wilkońska zawojuje światem. Tym razem jej
przygoda zacznie się w więzieniu dla kobiet. Zdawałoby się, że
takie miejsce potrafi złamać nawet najsilniejszy charakter i biedna
pani Zofia nie podoła wyzwaniu… Cóż… ktoś tu chyba jeszcze
nie wie, jak niebezpieczne mogą być na pozór niegroźne, ale jakże
szalone emerytki.
Trzecia
część historii o najsłynniejszej książkowej staruszce w końcu
za mną. Co mogę powiedzieć o interesującej pozycji, jaką jest
niechybnie książka pt.: „Kratki się pani odbiły”? Chyba
przede wszystkim to, że Zofia Wilkońska znów zaskakuje czytelników
swoim ciętym językiem, niecodziennym rozumowaniem, a także
charakterystyczną „Zofiową upierdliwością”. Po raz kolejny
poznajemy ją od tej „najgorszej”, a zarazem tej najbardziej
pożądanej przez nas strony. Zdecydowanie bowiem tylko sławetna
Zofia Wilkońska potrafi sprawić, że wszystkie negatywne,
znienawidzone przez czytelników cechy, nieoczekiwanie stają się
tymi najbardziej przezeń pożądanymi.
Zacznijmy
może od bohaterów, bo ci są zdecydowanie najmocniejszą stroną
książki. Jeśli o nich chodzi, przyznaję, że Jacek Galiński jak
zwykle trzyma poziom. Znów na pierwszy plan wysuwa się nasza
protagonistka, Zofia, którą w tej części możemy poznać również
jako „Grażynkę” (tak bowiem nazywają ją koleżanki z celi).
Starsza pani jak zawsze jest w swoim ognistym żywiole. Nie przebiera
w słowach, jest przy tym tak inteligentna, że potrafi wywieźć w
pole każdego, kto stanie na jej drodze. Jak zwykle jest niesamowicie
irytująca i nie boi się wyrażać własnego zdania. Co jak co, ale
nie ma na ziemi tak wytrwałego człowieka, który zdołałby ulec
jej… cóż, jakże specyficznemu urokowi osobistemu. W końcu,
który mężczyzna nie padłby na kolana przed zrzędliwą,
roszczeniową starszą panią? Która kobieta nie zazdrościłaby jej
figury, wątpliwie młodzieńczego wigoru, czy chociażby pokręconego
podejścia do życia, który sprawia, że połowa, jeśli nie
większość ludzi na ziemi ma ją ochotę udusić?
Nie
ukrywam, że naprawdę lubię tę bohaterkę. Wydaje mi się nawet,
że nieco „dojrzała” w miarę kolejnych części serii. Choć
jej charakter się nie zmienia, tym razem jest nam pokazana jako
osoba, która dostrzega mankamenty źle funkcjonującego
społeczeństwa i trafnie je podsumowuje. Mnie osobiście bardzo
spodobał się pewien dość mocny fragment o niesprawiedliwości i
ocenianiu ludzi przez pryzmat tego, co zrobili. Przecież z reguły
nikt nie pyta sprawcy, czy przypadkiem nie było kogoś, kto
doprowadził go do ostateczności. Czy decydując się na taki, a nie
inny krok, nie próbował po prostu ocalić samego siebie...
Jakkolwiek
podobają mi się niektóre spostrzeżenia protagonistki, tak do
innych mam niestety parę zastrzeżeń. Przede wszystkim odniosłam
wrażenie, że „Kratki się pani odbiły” na siłę próbuje
poruszyć każdy z możliwych tematów tabu. Rozumiem podobny zabieg
z racji, że główna bohaterka trafiła do więzienia, gdzie ma
miejsce wiele problematycznych sytuacji, ale w tej historii czułam
wręcz przesyt kontrowersji. Osobiście nie sprawia mi żadnego
kłopotu czytanie o poważnych, trudnych tematach, niemniej jednak
nie przepadam za sytuacją, kiedy owe tematy zostają sprowadzone do
słownych, czy sytuacyjnych żartów. Nawet jeśli autor opisał w
swojej książce niektóre sceny w dobrej wierze – chociażby po
to, aby zwrócić uwagę czytelników na niektóre problemy, czy
tragedie – czułam lekki niesmak. Niektóre tematy są zbyt
delikatne, a w wielu przypadkach także bolesne, aby mówić o nich w
prześmiewczy sposób. Nawet jeśli książka jest komedią, a główna
bohaterka konkretna do tego stopnia, że żadne kontrowersje jej
niestraszne.
Co
do samego motywu więzienia i osadzeniu fabuły w tak…
niecodziennym miejscu, muszę przyznać, że pojawiło się kilka
interesujących scen. Nie ukrywam, że podobnie jak w poprzednich
częściach serii, to Zofia Wilkońska wiedzie prym, co sprawia, że
sama fabuła szybko staje się swego rodzaju wątkiem pobocznym, tłem
dla poszczególnych zabawnych wpadek, potyczek, a także gagów. Czy
uważam to za minus książki? Raczej nie. Jakkolwiek w przypadku
innej pozycji z pewnością rzucałoby mi się to w oczy i uznałabym
to za ogromną wadę, tak Jacek Galiński zdążył mnie już
przyzwyczaić do swojego oryginalnego, skoncentrowanego na dialogach
stylu. Każdy autor ma konkretny zamysł na historię i sposób, w
jaki pragnie ją przekazać. Niemniej jednak ostrzegam, że akurat
„Kratki się pani odbiły” jest pod tym względem najbardziej
„odwrócona” literacko, bo z jednej strony uboga w opisy, a z
drugiej bogata w cięte, mocne dialogi.
Podsumowując:
książka nie odbiega jakościowo od pozostałych części, choć
osobiście ze wszystkich trzech, wciąż najbardziej lubię tę
pierwszą. Zofia nadal zaskakuje, historia nadal jest pokręcona i
opiewa w szalone zwroty akcji. To jedna z tych pozycji literackich,
przy których naprawdę ciężko się nudzić.
Dziękuję wydawnictwu za możliwość zapoznania się z książką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz