Kolejnej
osobie z wattpadowego świata udało się zadebiutować na książkowym
rynku. Cieszy mnie to niesamowicie, zwłaszcza że niejednokrotnie
wspominałam, że z całego serca wspieram osoby, które spełniają
swoje marzenia o wydawaniu książek. Takich osób jest coraz więcej
– autorów, którzy mogą trzymać w dłoniach swoje powieści i
dzielić się nimi z czytelnikami.
Dzisiaj
porozmawiamy o „Sucinum”, książce autorstwa debiutującej
Camille O’Naill. „Tajemnice Bursztynowego szlaku”, bo tak brzmi
podtytuł tej historii, opowiada o Mirze, strażniczce należącej do
organizacji Sucinum, która ma a zadanie chronić świat przed
potworami zwanymi magicae. Gdy w trakcie jednego ze świąt, ze
skarbca zostaje wykradziona Tajemnica Bursztynowego Szlaku, Mira,
wraz z bratem i swoim partnerem zostają wyznaczeni, aby odnaleźć
złodzieja. Nie będzie to jednak takie proste, gdyż ich śladem
podążają członkowie wrogiego zakonu krzyżackiego.
Z bólem stwierdzam, że opis, a przynajmniej opis, który znajduje się z tyłu samej książki, jest niejednoznaczny. Z jednej strony idealnie oddaje to, co znajdziemy w książce, z drugiej jest dość mylący. W pierwszym wypadku zgadzam się ze zdaniem mówiącym, jakoby Mira wraz z przyjaciółmi podróżowała po polskiej puszczy, odwiedziła Ukryte Miasto Cerant, a także znalazła się na Łysej Górze. Tutaj nie mam zastrzeżeń, zwłaszcza że to właściwie jedyne lokalizacje, w których pojawiają się bohaterowie. Akcja przeskakuje z lasu, do Cerantu, a następnie na Łysą Górę. Pomiędzy tymi lokalizacjami nie dzieje się zbyt wiele, na czym książka dużo traci, bo spokojnie można by dodać pomiędzy poszczególnymi wątkami nieco „spokojnych” momentów. Sama z przyjemnością czytam zawsze o „podróży” bohaterów, momentach, w których muszą przemieścić się z jednego do drugiego punktu i w międzyczasie zacieśniają więzy, czy poznają nowe osoby. W „Sucinum” brakowało mi czegoś pomiędzy. Wydarzeń, które pomogłyby mi się naprawdę zżyć z bohaterami.
Tak
jak akurat w tym wypadku opis ma swoje odzwierciedlenie w fabule, tak
w blurbie mamy również wzmiankę o czymś, czego mamy w niej
niewiele. Chodzi mi tu o wątek związany z zakonem krzyżackim,
który pojawia się dopiero pod sam koniec książki. Biorąc pod
uwagę, że jest to największy i najniebezpieczniejszy wróg
Sucinum, brakowało mi poczucia realnego zagrożenia z jego strony.
Liczyłam na większą ilość starć między bohaterami a zakonem, a
także większą ilość informacji, dlaczego właściwie są oni
skonfliktowani. Z tego, co udało mi się zrozumieć, Krzyżacy
pragnęli zniszczyć jakiekolwiek dokumenty wskazujące na istnienie
Bursztynowego Szlaku. Zważywszy jednak że nawet po skończonej
lekturze wciąż nie do końca wiedziałam, czym ów Bursztynowy
Szlak był, nie łatwo przychodziło mi zrozumienie motywów
którejkolwiek ze stron.
Zanim
jednak przejdę do reszty wad, chciałabym wspomnieć także o
zaletach książki Camille O’Naill. Na plus zasługuje kreacja
bohaterów. Postać Miry, a więc głównej bohaterki, naprawdę mi
się spodobała. To silna postać, która w trakcie swojej podróży
w pogoni za zaginioną Tajemnicą miała swoje lepsze i gorsze
momenty. Z jednej strony wykonywała rozkazy starszyzny Sucinum, z
drugiej miała też swój rozum i potrafiła reagować na dane
wydarzenia zgodnie z własnymi przekonaniami. Była zdeterminowana,
ale ostrożna. Potrafiła przeanalizować sytuację, w której się
znalazła, aby obrać najlepszą, najkorzystniejszą dla sprawy
ścieżkę. Jako protagonistka miała czytelnikowi wiele do
zaoferowania.
Pozostali
bohaterowie także przypadli mi do gustu. Brat Miry to wesoły,
żartobliwy chłopak, którego łączą z siostrą naprawdę zażyłe
relacje. Co do Ghosta, a więc niemal drugiej głównej postaci,
również nie mam zastrzeżeń. Z przyjemnością czytałam
fragmenty, w których się pojawiał. Jako jeden z nielicznych
potrafił wpłynąć na Mirę i w razie potrzeby, zmotywować ją do
działania. Ciekawie został też przedstawiony jego związek z
dziewczyną. Dawno nie spotkałam się bowiem z książką, w której
bohaterowie od początku fabuły byliby razem i zamiast stopniowo się
poznawać, po prostu zacieśniali w miarę upływu czasu łączące
ich więzi. Bardzo mi się to podobało. Z przyjemnością śledziłam
rozwijający się związek Miry i Ghosta. Z chęcią czytałam
również o relacji łączącej Mirę i jej brata z ich przybranym
ojcem. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że według mnie, to właśnie
bohaterowie są najmocniejszym filarem „Sucinum." Spajają
historię i powodują, że mimo wszystko książkę dość dobrze i
szybko się czyta.
Idąc
dalej, autorka miała bardzo fajny pomysł, jeśli chodzi o
znajdujący się z tyłu książki bestiariusz. Czytelnik ma dostęp
do słowniczka, dzięki któremu może sprawdzić, czym
charakteryzuje się konkretny potwór ze słowiańskiej mitologii.
Tutaj niestety także mam małą uwagę, ponieważ na łamach
„Sucinum” zdarza się, że Camille O’Nail obszernie wyjaśnia
pochodzenie jednej istoty, aby zaraz potem, zaledwie wspomnieć o
nazwie innej i dać odbiorcy przypis, w którym zachęca go do
sprawdzenia Bestiariusza. Jeśli o to chodzi, brakowało mi u autorki
lekkiej konsekwencji w opisach.
Jeśli
chodzi o fabułę, nie była dla mnie szczególnie interesująca.
Owszem, autorka miała bardzo ciekawy, oryginalny pomysł, który
starała się zrealizować, zapomniała jednak o pewnym istotnym
szczególe. Czytelnik nie siedzi w głowie pisarza i choć wielu
rzeczy potrafi się domyślić, nie uda mu się zrozumieć treści,
jeśli kilka rzeczy nie zostanie wyjaśnione. W przypadku Sucinum
Camille O’Naill zapomniała o wytłumaczeniu odbiorcy, czym
właściwie jest tytułowy Bursztynowy Szlak. Czy jest to faktycznie
„szlak” prowadzący z jednego punktu do drugiego, czy może
metafora odnosząca się do spuścizny członków Sucinum, którzy
żyją tak, jak żyli dawniej ich słowiańscy przodkowie. W książce
bohaterowie cały czas podkreślali, jak ważne jest odnalezienie
Tajemnicy, bo w przypadku, gdyby ta wpadła w niepowołane ręce,
świat byłby zagrożony. Niestety, nie jest wytłumaczone, dlaczego
właściwie komukolwiek groziłoby niebezpieczeństwo. Nie wiadomo,
co dokładnie zostało spisane na tajemniczym pergaminie, ani kto
właściwie go spisał. Czy jeśli zakonowi zależało, aby go
zniszczyć, członkowie Sucinum nie mogli po prostu na to pozwolić,
aby później w tajemnicy odtworzyć spisane na nim treści?
Zauważyłam,
że w książce kryje się kilka takich niedopowiedzeń. Czytelnik
niewiele wie o świecie przedstawionym, dostaje jedynie szczątkowe
informacje, które pozwalają przebrnąć przez treść, aczkolwiek
nie rozszerzają uniwersum, przez co ja, jako odbiorca, czułam się
jak w zamkniętej, fabularnej bańce. Moją uwagę zwrócił także
motyw zamieniającej się w bursztyny krwi. Bohaterowie, którzy
należeli do Sucinum, posiadali szczególną umiejętność, która
powodowała, że ich krew nie tylko miała bursztynowy odcień, ale
również się krystalizowała lub zmieniała w magiczne „strzałki”,
którymi dana osoba mogła swobodnie operować. Przyznam, że
jakkolwiek pomysł na tego typu „umiejętność” wydał mi się z
początku ciekawy i oryginalny, w miarę upływu czasu i kolejnych
stron, zaczęło dręczyć mnie pytanie, w jaki dokładnie sposób to
działało. Skoro krew zmieniała się w bursztyny chwilę po tym,
jak opuściła otwartą ranę, jak miałoby się to w przypadku
sytuacji, gdy dany członek Sucinum zostałby poważnie ranny. Czy
gdyby miał otwartą ranę i krew nie przestawałaby płynąć,
wypadałyby z niego bursztyny, czy zamieniłyby się w jeden ogromny
bursztyn, zamykając tym samym ranę? Dlaczego raz bursztyny
pojawiały się po chwili, a innym razem niemal od razu? Ciekawiło
mnie, od czego to zależało, niestety, autorka i tym razem
postanowiła zachować ową wiedzę dla siebie.
Podsumowując:
Nie powiem wam, czy powinniście sięgnąć po tę książkę, czy
też nie. Z tego, co mi wiadomo, „Sucinum” podobało się wielu
czytelnikom. Mnie niestety historia Miry nie przekonała, ale wcale
nie oznacza to, że innym osobom również niekoniecznie się
spodoba. Ze swojej strony mogę zapewnić, że każdy, kto szuka w
książkach przede wszystkim ciekawie rozwiniętego wątku miłosnego
i dobrze wykreowanych postaci, raczej się nie zawiedzie. Co do
mitologii, pojawia się w tej opowieści kilka naprawdę
interesujących opisów, a także wzmianek o słowiańskich demonach,
ale samych spotkań z owymi „istotami” mamy niewiele. Z mojej
strony pojawiłoby się trochę zastrzeżeń odnośnie do samego
stylu, jak również fabuły, aczkolwiek uważam, że ostatecznie
„Sucinum” nie jest książką złą. Życzę autorce, aby jej
kolejne historie były tylko lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz