Może na początku tej recenzji
zaznaczę, że choć wiele słyszałam o Marcie Kisiel i jej serii o
Małym Lichu. Nigdy jakoś nie miałam głowy, aby sięgnąć po
książki opowiadające o chłopcu, który okazuje się
pół-człowiekiem, pół-widmem i przeżywa wiele ciekawych, ale
niebezpiecznych przygód. Nie miałam pojęcia, o czym są książki.
Myślałam, że są kierowane nie tyle głównie, co przede wszystkim
do o wiele młodszego czytelnika i się w nich nie odnajdę. Kiedy
więc dostałam propozycję, aby zapoznać się z trzecią częścią
przygód Bożydara Antoniego Jagiełłka, postanowiłam nadrobić
serię i od razu sięgnąć po pierwszą część Małego Licha. I
cóż mogę powiedzieć. Zakochałam się.
"W
pewnym starym, niesamowitym domu na uboczu, za wysokim ogrodzeniem,
mieszka chłopiec imieniem Bożek, zwany też Niebożątkiem, który
nigdy nie jest sam. Bo oprócz starej skrzyni ze skarbami i
najfajniejszej mamy pod słońcem ma też najprawdziwszego anioła
stróża… a pod jego łóżkiem mieszka potwór, który ciągle
podkrada mu kapcie.
Nadchodzi jednak dzień, kiedy Bożek musi wreszcie opuścić swój niezwykły dom i poznać lepiej świat po drugiej stronie ogrodzenia — świat bez szumu anielskich skrzydeł i uścisku potwornych macek. Tylko czy jest na to gotowy? I czy sam świat również jest gotowy na Bożka oraz wielką tajemnicę, jaką skrywa chłopiec?"
Wstawiłam
tu oryginalny opis książki pochodzący od wydawcy, bo uważam, że
jest nie tylko wyjątkowo trafny, ale przede wszystkim w uroczy,
zabawny sposób pokazuje młodemu czytelnikowi, z jaką książką ma
do czynienia. Przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą część (Małe
Licho i tajemnica Niebożątka), bo prócz niej mamy także drugą
(Małe Licho i anioł z kamienia), a także trzecią, która niedawno
miała swoją premierę (Małe Licho i lato z diabłem). Każda z
nich ma do zaoferowania coś nowego. Każda z nich zarazem bawi i
uczy. Seria o Małym Lichu nie jest bowiem jedną z tych kolorowych,
doczekujących się kontynuacji opowiastek, którą czytelnik
przeczyta i szybko o niej zapomni. Małe Licho skłania do refleksji,
pokazuje świat, którego wielu z nas, z racji coraz starszego wieku,
przestaje rozumieć. Świat z perspektywy dziecka.
Seria
Marty Kisiel dosłownie mnie urzekła. Mimo że są to książki
dedykowane głównie młodszym czytelnikom, nie będę kłamać, że
mój dość dojrzały już wiek ani trochę nie przeszkodził w tym,
abym świetnie bawiła się w trakcie poznawania świata Bożka i
Małego Licha. Mówiąc zupełnie szczerze, oczarował mnie klimat
tej serii. Uwielbiam ją od A do Z, poczynając od Licha i Bożka, na
mamie, wujkach, Bazylu, cioci Odzie, Witku i innych, dość
niecodziennych mieszkańcach domu Jagiełłka kończąc. Uwielbiam
dosłownie wszystkich bohaterów. Tytułowe Małe Licho, które jest
Aniołem Stróżem Bożka, to najbardziej kochana postać, z jaką
przyszło mi się kiedykolwiek spotkać. Licho jest swego rodzaju
uosobieniem dziecka. Niewinnego, uczącego się świata i bardzo
ciekawskiego dziecka, które momentalnie potrafi zaskarbić sobie
sympatię czytelnika. Uczulone na własne piórka, płaczliwe, ale
starające się ze wszystkich sił, aby chronić swojego chłopca,
Licho stanowi najjaśniejszy punkt opowieści. W trakcie lektury
uśmiechałam się do papieru za każdym razem, gdy się pojawiało.
A że pojawiało się bardzo często, uśmiechałam się cały czas.
Miałam wrażenie, jakbym towarzyszyła maluchowi, który jest
ciekawy wszystkiego, co zobaczy, usłyszy, albo poczuje. Maluchowi,
który nie rozumie wielu rzeczy, ale ze wszystkich sił stara się
pojąć otaczający go świat. Tłumaczy go sobie tak, jak
tłumaczyłoby go dziecko. Po swojemu. Tak po prostu.
Idąc
dalej… chciałabym także wspomnieć o samym Bożku. Bożydar
Antonii Jagiełłek i jeden z najważniejszych bohaterów serii to
energiczny, pełen pomysłów chłopiec, z którym wiele dzieci z
pewnością będzie się identyfikować. Bożek jest ciekawski, żądny
przygód, a także chętny do tego, aby odkrywać otaczający go
świat. Uwielbia bawić się z Lichem, czytać i recytować poezję,
jest przy tym jednak, jak to mały chłopiec, humorzasty i zdarza
się, że bardzo uparty. To właśnie jego perspektywę śledzi
czytelnik. Perspektywę, podobnie jak w przypadku Licha, niekiedy
wyraźnie naiwną, a zarazem pełną ciepła, nadziei i typowo
dziecięcej ciekawości. Perspektywę, o której dorośli bardzo
łatwo zapominają, a co za tym idzie, nie potrafią zrozumieć.
Dorośli w końcu wszystko zawsze próbują komplikować, udziwniać,
tłumaczyć. Perspektywa dziecka jest z kolei czymś prostym, opartym
na obserwacji i wciąż rozwijającej się wyobraźni.
Zdecydowanie
najmocniejszym elementem książek Marty Kisiel są bohaterowie. Nie
oznacza to jednak bynajmniej, że to jedyne, za co pokochałam Małe
Licho. Drugim, zdecydowanie mocnym punktem jest fabuła. Nie są to
wyłącznie zabawne, przyjemne w odbiorze książki, w których
pojawia się wątek rodzinny i szczypta magii. Są to przede
wszystkim książki, które kryją w sobie istotne przekazy, a także
ciekawe morały. Każda przygoda, w jakiej bierze udział nasz główny
bohater, Bożek, może nauczyć młodego czytelnika czegoś naprawdę
ważnego. Marta Kisiel, w przystępny dla swoich niewielkich
odbiorców sposób, pokazuje, czym jest przyjaźń, a także rodzinna
bliskość. Pokazuje, jak radzić sobie w nowych sytuacjach, takich
jak pójście do szkoły, czy znalezienie się w kompletnie obcym dla
dziecka środowisku, które nie zawsze przyjmie je z otwartymi
ramionami. Jak zrozumieć drugą osobę, kiedy ta zdaje się tak
bardzo od nas różnić? Jak poradzić sobie w nowej sytuacji?
W
Małym Lichu godne podziwu jest to, że choć sama nie mam dzieci,
wyobrażam sobie, w jak łatwy sposób, dzięki tym książkom, można
nawiązać z maluchem interesującą rozmowę. Przeczytać fragment,
a następnie zapytać dziecka, co ono sądzi. Czy zachowałoby się
podobnie jak Bożek, czy inaczej? Czy miałoby obawy przed pójściem
do szkoły? Czy rozmawiałoby z kolegą lub koleżanką,
którego/której z początku nie polubiło? Książki Marty Kisiel są
napisane w tak przyjemny, przystępny dla każdego sposób, że ich
czytanie nie będzie problemem ani dla dziecka, ani dla osoby
starszej, która z reguły sięga po lektury innego gatunku. Każdy z
pewnością znajdzie w nich coś dla siebie. Młodsi zrozumienie i
poczucie, że nie tylko oni borykają się z niektórymi problemami,
dorośli urocze i ciepłe historie, które pomogą im powrócić do
dziecięcych lat.
Z
mojej strony bardzo polecam wszystkim serię o Małym Lichu. Moim
zdaniem są to książki zdecydowanie warte uwagi. Pięknie wydane, w
twardej oprawie i wzbogacone o rysunki, z pewnością zachwycą
niejednego, lubującego się w ładnych książkach czytelnika. Nie
wspominając już o samej treści. Moją jedyną uwagą mogłyby być
chyba tylko i wyłącznie wspomniane rysunki, które bardzo młodego
czytelnika mogą niekiedy wystraszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz