środa, 27 maja 2020

"Czarny Mag" Rachel E. Carter | Wyd. Uroboros | Podsumowanie serii


Są takie książki, do których długo trzeba się przekonywać. Są i takie, które czytelnik uwielbia, ale na przykład nie przypadły mu do gustu ich kontynuacje. A to, bo zostały słabiej napisane, a to, bo bohaterowie stracili na wyrazie, czy fabuła zwyczajnie przestała się kleić. Zdarza się. W końcu nawet najlepsi autorzy mają na swoich kontach nieco gorsze dzieła literackie. Wiele słyszy się o sławetnej „klątwie drugiego tomu”, czy kontynuacjach powstających tylko ze względu na popularność poprzednich części. Pisarze mają przed sobą nie lada wyzwanie, chcąc zainteresować czytelnika nie jednym, nie dwoma, ale trzema, czy właśnie, jak w przypadku Czarnego Maga, czterema tomami serii. Nie sztuką jest bowiem napisać tekst. Sztuką jest napisać go tak, aby czytelnik dotarł do finalnego tomu i po jego przeczytaniu, mógł z czystym sumieniem oznajmić, że wciąż uwielbia daną tetralogię.
Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że należę właśnie do takich czytelników.
Zakochałam się w serii Czarnego Maga. I jako że jestem już po wszystkich czterech książkach, postanowiłam przyjść do was z podsumowaniem tej jakże genialnej serii.

O czym właściwie jest Czarny Mag? Książki opowiadają o rudowłosej Ryiah, która od wczesnych lat marzyła o zostaniu prawdziwym magiem. Razem z bratem bliźniakiem, w wieku piętnastu lat zostaje przyjęta do Akademii Magii, placówki znanej z wymagających nauczycieli i rygorystycznych zasad, których nieprzestrzeganie, może skutkować wydaleniem. Ryiah i jej bratu, Alexowi nie pomaga fakt, że wśród adeptów istnieje wyraźny podział na adeptów czystej krwi i nic nieznaczących plebejuszy. Jako że bohaterowie zaliczają się właśnie do tej drugiej grupy, którą cechują niskie pochodzenie, brak wiedzy i odpowiednich pokładów siły, Ryiah i Alex nie zostają przyjęci z otwartymi ramionami. Źle traktowani są w szczególności przez wywodzącego się z rodziny królewskiej Darrena, a także jego przyjaciółkę Priscillę.

Jak możecie się domyślać, to ogólny opis pierwszej części serii. Nie chciałabym wam zbyt wiele zdradzać, podając opisy kolejnych, bo osoby, które już poznały bohaterów z pewnością i tak po nie sięgną. Ja, tym podsumowaniem chciałabym przekonać do tej tetralogii nowe osoby, te, które po dziś dzień nie są pewne, czy się na nią zdecydować np.: ze względu na długość serii, czy wątpliwości odnośnie do bohaterów, bądź fabuły. I nie ukrywam, mam nadzieję, że mi się to uda.

Aby sprawiedliwości stało się zadość, zacznę może od tego, co mi się nie podobało, bo jest tego zdecydowanie o wiele mniej. Wydaje mi się, że największy problem miałam z pierwszą częścią serii, a więc z „Pierwszym rokiem”. Początkowo ciężko było mi się wciągnąć, zwłaszcza że autorka obrała pierwotnie dość schematyczny kierunek, jeśli chodzi o fabułę. Główna bohaterka przyjechała z bratem do szkoły magii i już pierwszego dnia spotkała na swojej drodze księcia, z którym potem nie do końca się dogadywała. W tym momencie w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, która sprawiła, że przez około połowę pierwszego tomu, podchodziłam do tej serii ze sporą rezerwą. Obawiałam się, że Rachel E. Carter nie podniesie literackiej poprzeczki i książka skończy się jak każda typowa opowieść o plebejuszce i nienawidzącym jej, przystojnym księciu. Całe szczęście autorka mnie nie zawiodła. Zastosowała zabieg, który, nie ukrywam, sama lubię stosować we własnych tekstach. Uśpiła moją czujność na pozór schematyczną fabułą, aby pod koniec tym bardziej mnie zaskoczyć. I to faktycznie w przypadku tej serii zadziałało. I to jak zadziałało! Zaledwie skończyłam jeden tom, już sięgałam po kolejny, nie mogąc wytrzymać z ciekawości, co będzie dalej. Pochłonęłam trzy części serii w ciągu niespełna kilku dni i momentalnie zaczęłam ubolewać, że w moim posiadaniu nie było czwartej, finalnej. Nie byłam przygotowana na to, że Czarny Mag wciągnie mnie do tego stopnia. Nie miałam pojęcia, że w momencie, w którym dostanę szansę otrzymania egzemplarza „Ostatniej walki”, wyjdę z pokoju, aby oznajmić rodzicom, że nie pamiętam, kiedy ostatnio aż do tego stopnia cieszyłam się z możliwości przeczytania jakiejkolwiek książki. Bo możecie mi wierzyć lub nie, ale pokochałam tę serię. Już teraz myślę o tym, aby zapatrzyć się w papierowe wydania poprzednich tomów (nie czytałam ich w materialnej postaci), aby mogły zająć honorowe miejsce w mojej biblioteczce.

Przejdźmy może do konkretów, a więc do samych bohaterów. Uwielbiam ich. Każdy z nich otrzymał własny, indywidualny charakter, dzięki czemu nie miałam wrażenia, że czytałam ciągle o jednej i tej samej postaci. Ryiah, główna bohaterka o płomiennych, rudych włosach, była wytrwałą, podążającą za głosem serca dziewczyną, która nawet przez chwilę nie dała sobą manipulować. Darren, potężny książę, który przez większość czasu stał jednak w cieniu starszego brata, okazał się uparty, a zarazem wyjątkowo troskliwy i inteligentny. Alex, brat bliźniak Ryiah, choć początkowo otrzymał tytuł podrywacza, ostatecznie okazał się postacią, którą pokochałam całym sercem. Ella, ich uzdolniona przyjaciółka, także wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie dzięki swojemu miłemu usposobieniu. Wszyscy cechowali się ponadto ogromną wolą walki, lojalnością, a także godną pozazdroszczenia gorliwością.

Warto w tym miejscu wspomnieć o czymś jeszcze, mianowicie o zmianach, jakie następują na łamach wszystkich części serii. Nie często zdarza się, abym polubiła niemal wszystkich bohaterów, zarówno jeśli chodzi o protagonistów, jak i antagonistów. W serii Rachel E. Carter został bowiem zastosowany ciekawy zabieg, polegający na tym, że czytelnik do samego końca nie wie, komu właściwie powinien kibicować. Na łamach czterech książek poznaje motywacje każdej ze stron, analizując sytuację i odkrywając wraz z główną bohaterką coraz to nowe tajemnice otaczającego ją świata. W pewnej chwili dochodzi nawet do tego, że protagoniści zamieniają się z antagonistami miejscami. Źli stają się tymi dobrymi, dobrzy złymi. I tak niejednokrotnie. Czytelnik sam nie wie, po czyjej stronie się opowiedzieć i to jest w tym wszystkim najlepsze. Świat nigdy nie jest czarny albo biały. Nagle może się okazać, że wszystko, w co wierzyliśmy, obróciło się przeciwko nam. Że czyjeś słowa nigdy nie powinny ważyć na naszej własnej ocenie, a to, co ktoś próbuje nam wmówić, nie zawsze jest prawdą. Nawet jeśli ten ktoś to osoba, której ufamy bardziej niż sobie.

Bohaterowie na każdym kroku udowadniają czytelnikowi, że aby osiągnąć sukces, nie zawsze najważniejszy jest talent. Liczą się przede wszystkim wytrwałość i ciężka praca. W świecie, jaki stworzyła Rachel E. Carter, magii nie używa się wyłącznie dla własnych korzyści. Czerpanie z niej wiąże się z osłabianiem własnego organizmu, doprowadzanie go do stanu, który niektórzy określiliby mianem niemal przedśmiertnego. Zwłaszcza magia bojowa (o której dowiadujemy się na łamach książek najwięcej, z racji, iż główna bohaterka przystępuje właśnie do frakcji wojennej) żąda największych ofiar. Jest okupiona krwią, bólem i cierpliwym poszerzaniem własnych granic. W żaden sposób nie przypomina magii, którą czytelnik może znaleźć w innych książkach z tego gatunku. I jakkolwiek mnie ta oryginalna, konsekwentna wizja funkcjonowania magii zachwyciła i sprawiła, że chciałam odkrywać coraz więcej i więcej jej tajników, tak zdaję sobie sprawę, że co poniektórych może ona zniechęcić. Nie ukrywam, że odbiega ona od typowego wyobrażenia, więc od razu zaznaczam, że jeśli ktoś oczekuje znanej sobie, kanonicznej magii, raczej w tej serii takowej nie znajdzie. Nie zmienia to jednak faktu, że mnie osobiście podobne odejście od normy oczarowało. Jest to z pewnością coś nowego, innowatorskiego. Przynajmniej jeśli patrzeć na książki, które sama miałam do tej pory przyjemność czytać.

Odnośnie do bardziej ogólnych kwestii… Styl pisania autorki jest przyjemny, spodoba się z pewnością zarówno osobom, które gustują w dialogach, jak i tym, które są fanami opisów. Rachel E. Carter płynnie porusza się między spokojnymi fragmentami służącymi ekspozycji, jak i tymi, w których mamy do czynienia z akcją. Język jest lekki, a zarazem bogaty w metafory i barwne epitety. Widać, że autorka z każdą kolejną częścią rozbudowuje swój warsztat, a jej styl stale się polepsza. Operuje słowem w tak przyjemny sposób, że nawet długie opisy przyrody nie przytłaczają, a monologi głównej bohaterki stają się w pewnym momencie najbardziej interesującą częścią każdej części. Osobiście, pod tym względem, najbardziej do gustu przypadły mi trzeci i czwarty tom. Można śmiało rzec, że czytelnik czuje się w trakcie ich czytania jak na emocjonalnym rollercoasterze.

Seria Czarnego Maga z pewnością spodoba się wielu czytelnikom, którzy często sięgają po fantastykę i szukają teraz czegoś nowego, świeżego. To bardzo dobre książki, które mają do zaoferowania naprawdę wiele, zarówno jeśli chodzi o styl, jak i samo uniwersum. Czyta się je wyjątkowo szybko. Bohaterowie zaskakują, a historia wciąga do tego stopnia, że nie idzie się od niej oderwać aż do ostatniej strony czwartej części. To opowieść o lojalności i uczuciach, ale przede wszystkim o wytrwałości. O tym, że trzeba walczyć do samego końca, bo w trakcie wędrówki, wielokrotnie przyjdzie nam upaść. Kluczem nie jest jednak to, ile razy się przy tym zranimy, ale to, czy znajdziemy siłę, aby mimo owych rad, dotrzeć do końca naszej ścieżki.

 Dziękuję wydawnictwu Uroboros za możliwość przeczytania ostatniego tomu serii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz