Miewałam
już różne przygody z literaturą młodzieżową. Niekiedy
przypadała mi do gustu i miałam ochotę od razu sięgnąć po
kolejną książkę z tego gatunku, innym razem dana pozycja
potrafiła zrazić mnie do siebie do tego stopnia, że przez długi
czas nie wyobrażałam sobie sięgnąć po kolejną. Niemniej jednak
literaturę młodzieżową czytałam, czytam i z pewnością dalej
będę czytać, bo zdarzają się historie, które nawet mnie
potrafią zaskoczyć tym, jak dobrze zostały napisane. Niektóre z
nich przekonują mnie do siebie stylem autora, inne fabułą, a
jeszcze inne świetnie wykreowanymi bohaterami czy relacjami, jakie
między nimi zachodzą. Jak było więc w przypadku „Przebudzonych”
Colleen Houck? Przekonajmy się...
„Kiedy
siedemnastoletnia Lilliana Young wkracza pewnego poranka do swojego
ulubionego Metropolitan Museum of Art, ostatnią rzeczą, jakiej się
spodziewa, jest znalezienie egipskiego księcia z nadludzkimi mocami,
który wrócił do świata żywych po tysiącu lat bycia
zmumifikowanym.
Co jednak ma zrobić nastoletni książę Amon, gdy zamiast obudzić się w swoim grobowcu w egipskiej świątyni, znajduje się w muzeum w Nowym Jorku, a jego słoje z organami zniknęły? Lily wbrew swojej woli zostaje pomocniczką księcia i razem wyruszają w niezwykłą podróż. Od teraz to w ich rękach waży się los ludzkości – muszą dotrzeć do Doliny Królów, odnaleźć braci księcia i dokończyć ceremoniał, aby Set, bóg ciemności, nie przybył na nowo do świata śmiertelników, by siać spustoszenie.”
Co jednak ma zrobić nastoletni książę Amon, gdy zamiast obudzić się w swoim grobowcu w egipskiej świątyni, znajduje się w muzeum w Nowym Jorku, a jego słoje z organami zniknęły? Lily wbrew swojej woli zostaje pomocniczką księcia i razem wyruszają w niezwykłą podróż. Od teraz to w ich rękach waży się los ludzkości – muszą dotrzeć do Doliny Królów, odnaleźć braci księcia i dokończyć ceremoniał, aby Set, bóg ciemności, nie przybył na nowo do świata śmiertelników, by siać spustoszenie.”
Zacznę
może od tego, że naprawdę zaskoczyło mnie, jak bardzo spodobała
mi się ta książka. Przyznam, że słyszałam o niej nie raz, ale
jakoś nigdy nie ciągnęło mnie, aby po nią sięgnąć, czy
chociażby zagłębić się, w co rusz pojawiające się na jej temat
recenzje. Na mój sceptycyzm wpłynął w dużej mierze sam blurb
„Przebudzonych” (i właśnie z tego powodu postanowiłam dodać
go w niezmienionej formie). Wydawało mi się, że będzie to
historia… cóż, poniekąd dla młodszego czytelnika. Taka, w
której typowa nastolatka poznaje typowego, przystojnego księcia i
od razu zakochuje się w nim bez pamięci. Miałam przesyt podobnych
schematycznych książek i długo nie potrafiłam dać szansy tej
konkretnej, uznając ją za kolejną przesłodzoną historię
miłosną, którą okraszono porzuconym w tle wątkiem egipskich
piramid.
Błąd!
Teraz, po lekturze pierwszego tomu serii, jestem na siebie zła, że
tak długo ją odkładałam. Dlaczego? Bo jakkolwiek „Przebudzeni”
faktycznie okazali się początkowo historią opartą na znanych mi
schematach, tak im dłużej towarzyszyłam bohaterom w ich
przygodzie, tym bardziej się w nich zakochiwałam. Oczarowali mnie,
sprawili, że w chwili, gdy to piszę, mam ochotę porzucić tę
recenzję na rzecz natychmiastowego sięgnięcia po drugi tom. Wprost
nie mogę się doczekać, aby poznać dalsze losy Lilly i Amona!
Dobrze,
ale może coś więcej o samej treści. Ogromnym plusem książki
jest to, że przenosi czytelnika w oryginalny świat, który jest
połączeniem nowoczesności XXI wieku i dawnej, zapomnianej magii.
Pojawiają się w nim zarówno opowieści o egipskich bogach,
wierzeniach jak i niesamowitych miejscach. Pojawia się również
wspomniana magia, która sprawia, że to, co na pozór wydaje się
niemożliwe, szybko okazuje się zaledwie kolejną, intrygującą
zagwozdką. Tajemnicą, którą odkrywamy w miarę podążania za
fabułą. A to wszystko w scenerii pustynnych wydm, ciemnych, pełnych
pułapek piramid i zabójczych ruchomych piasków.
Co
mogę napisać o bohaterach? Chyba przede wszystkim to, że naprawdę
da się ich polubić. Początkowo główna bohaterka, Lilly,
wywoływała u mnie niepokój (z reguły nie przepadam za bogatymi
protagonistami z dobrych domów), szybko jednak okazało się, że
nie miałam powodów do obaw. Lilly w mgnieniu oka zdobyła moją
sympatię. Okazała się nad wyraz energiczną, pozytywnie nastawioną
do ludzi nastolatką, której niestraszne ryzyko, czy
niebezpieczeństwo. Choć została przytłoczona wygórowanymi
oczekiwaniami rodziców, którym zależało wyłącznie na tym, aby
kroczyła wybraną przez nich ścieżką kariery, nie poddała się
naciskom. Polubiłam ją za
determinację, otwartość, a także odwagę. I nie miałabym jej
pewnie jako głównej
bohaterce nic do zarzucenia,
gdyby nie fakt,
że przez pierwsze sto stron książki, nieco za bardzo zachwycała
się wyglądem Amona.
Przyznaję, że akurat ten konkretny motyw sprawił, że miałam
lekki przesyt wewnętrznych monologów Lilly. Myślę,
że książka spokojnie mogłaby się obejść bez co najmniej jednej
trzeciej zachwytów nad męskimi ciałami.
Co
do Amona, a więc kolejnego protagonisty, nie mam żadnych zarzutów.
Do niego także zapałałam sympatią, mało tego, czekałam na każdy
fragment, w którym się pojawiał. Amon bowiem to ten typ chłopaka,
w którym można się zakochać za samo to, jak traktuje innych.
Honorowy, opiekuńczy, inteligentny… To tylko kilka cech, którymi
można by go opisać. Jakby tego było mało, na łamach książki
wielokrotnie udowodnił, że w kryzysowych sytuacja zawsze potrafi
zachować zimną krew.
Protagonistów
da się lubić, bohaterowie drugoplanowi również są wykreowani w
sposób, który sprawia, że w miarę ich poznawania, czytelnik coraz
bardziej zaczyna z nimi sympatyzować. Nawet ci, których uznamy za
wrogów naszych głównych bohaterów, są „przyjemni” w odbiorze
pod względem mrocznych charakterów. Widać, że autorka miała na
nich konkretny pomysł i sumiennie się go trzymała. Jako czytelnicy
jesteśmy w stanie pojąć motywy konkretnych osób, utożsamić się
z nimi.
„Przebudzeni”
to dobrze wyważona, przyjemna książka, przy której można
się świetnie bawić. Akcja biegnie szybko, ale nie na tyle, aby
odbiorca miał poczucie przesytu. Wręcz przeciwnie, przez to, że
wciąż coś się dzieje, z trudem przychodzi odłożenie książki,
nim dotrze się do jej ostatniej strony. Fabuła bez przerwy czymś
zaskakuje, bohaterowie są interesujący i stale wprowadzają do
historii coraz to nowe, ciekawsze elementy. Warto tu wspomnieć o
opowieściach zaczerpniętych z mitologii egipskiej, bo takowych
pojawia się na łamach książki naprawdę sporo. Moim zdaniem
zabieg polegający na wpleceniu w fabułę „historycznej” wiedzy
odnośnie do przeszłości Egiptu, był strzałem w dziesiątkę. Nie
tylko wprowadziło to aurę tajemniczości, ale dodało opowieści
Collen Houck swego rodzaju realizmu. Jakkolwiek nie twierdzę, że
można traktować „Przebudzonych” niczym kompendium wiedzy o
faraonach, piramidach czy zależnościach pomiędzy poszczególnymi
bogami, tak z pewnością niejednego czytelnika zachęci to do
zainteresowania się egipską tematyką.
Aby
nie przedłużać, napiszę po raz kolejny, że książka naprawdę
mi się podobała. To lekka, interesująca, pełna zwrotów akcji
opowieść, która w ciekawy sposób łączy elementy fantastyki,
romansu i książek akcji. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie,
począwszy od kiełkującej stopniowo miłości, na magii i pełnych
pułapek grobowcach kończąc. To historia, która pokazuje, jak
wiele możemy poświęcić dla dobra ogółu, a zarazem, jak wielką
będziemy zmuszeni zapłacić za to cenę. Nie wszystko jest bowiem
czarne lub białe. Czasami musimy zmierzyć się z innymi barwami.
Chociażby tymi w kolorze złotych piasków zabójczej, kryjącej
wiele tajemnic pustyni.
„Przebudzeni”
to świetna, przemyślana książka, którą z czystym sumieniem
chciałabym wam polecić. Nie mogłam się od niej oderwać, a
wierzcie lub nie, zdarza się to niezwykle rzadko. Cieszę się, że
w końcu sięgnęłam po tę historię, a jeszcze bardziej, że na
mojej półce już czeka drugi tom. Tym razem nie popełnię tego
samego błędu i od razu się za niego zabiorę.
Dziękuję
wydawnictwu We Need Ya za możliwość zapoznania się z książką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz