Georgia
nie lubi zmian. Gdy jednak jej siostra, Amy, zaczyna chorować i
prosi dziewczynę o przysługę, ta nie zamierza odmówić. Pragnąc
zrobić co w jej mocy, aby uszczęśliwić ukochaną siostrę,
Georgia podejmuje się trudnego wyzwania. Ma za zadanie odhaczyć
wszystkie punkty z „Listy Rzeczy Do Zrobienia Przed Trzydziestką”,
którą przygotowała dla niej Amy. Dostaje na to czas do swoich
urodzin, które wypadają za kilka miesięcy. Problem w tym, że
zadania z listy nie są tak proste do wykonania, jak mogłoby się
wydawać. Znajdują się na niej takie pozycje jak „skok ze
spadochronem”, czy, o zgrozo, „upieczenie idealnego biszkoptu”.
Bardzo
spodobał mi się pomysł tej książki. Zważywszy na kluczowy wątek
choroby, niektórym może się wydawać, że historia ma poważny
charakter. Nie do końca. Jakkolwiek to od problemów zdrowotnych
siostry głównej bohaterki rozpoczyna się „Lisa, która zmieniła
moje życie”, to nie one stanowią główną oś fabularną. To
Georgia, nieco wycofana, a zarazem hałaśliwa dziewczyna, jest
osobą, która prowadzi nas przez ową historię. Z czasem, dzięki
zadaniom z listy, zaczyna odkrywać, że życie nie polega wyłącznie
na monotonnym wykonywaniu tych samych czynności, a bezustanne
ukrywanie się w cieniu, nie spowoduje, że zawsze będzie się dało
uniknąć ryzyka.
Książka
została napisana w tak lekki sposób, że nie da się odczuć
przygnębiającej atmosfery, która panuje w rodzinie Georgie i Amy
po zdiagnozowaniu choroby tej drugiej. Styl Olivii Beirne jest
przyjemny, aczkolwiek brakowało mi większej ilości opisów.
Niekiedy dialogi głównych bohaterów wydały mi się przydługie i
ciągnięte na przymus, co z kolei powodowało, że ich żartobliwy
ton tracił na wyrazie, stając się jednocześnie męczącym.
Autorka usilnie próbowała wpleść do każdego fragmentu
przynajmniej jeden wątek komediowy, co, nie ukrywam, w znaczącym
stopniu wpłynęło na mój odbiór owej lektury. Początkowe
rozdziały zaczęły mnie w którymś momencie zwyczajnie męczyć.
Mimo to cieszę się, że przez nie przebrnęłam, bo zakończeniem w
pewnym stopniu zrekompensowało mi pierwsze dwieście stron książki.
Sprawiło, że udało mi się nawet polubić główną bohaterkę.
Skoro
już mowa o głównej bohaterce. Georgia na łamach książki bardzo
mnie irytowała. Jej wewnętrzne monologi sprawiały, że miałam
wrażenie, jakbym czytała nie o dorosłej kobiecie, a o
niezdecydowanej nastolatce, która, kiedy tylko coś się nie uda,
zaczyna panikować i narzekać. Nie ukrywam, że męczyło mnie,
kiedy przez kilka stron wałkowała jeden temat, bo np.: zapomniała
podać szefowej kawy i zamiast przyznać, że zwyczajnie wypadło jej
to z głowy, brnęła w zaparte, że ową kawę ukradziono. Jej
zachowanie nijak nie pozwalało mi sądzić, że mam do czynienia z
kimś poważnym, znającym się na swojej pracy, a także
odpowiedzialnym. I owszem, zdaję sobie sprawę, że Georgia nie
miała być taką postacią, niemniej jednak autorka sprawiła, że
dałabym tej bohaterce co najwyżej szesnaście lat (nie obrażając
osób w tym wieku, oczywiście). Miałam ochotę przerzucać strony
za każdym razem, kiedy zaczynała dramatyzować i za wszelką cenę
udowadniać, że nic jej się nie udaje. Jedynie ostatnie
kilkadziesiąt stron sprawiło, że ostatecznie polubiłam się z nią
trochę bardziej. Niemniej jednak niesmak po całej reszcie pozostał.
Co
do pozostałych bohaterów, byli ciekawi. Podobała mi się zwłaszcza
relacja siostry głównej bohaterki z jej chłopakiem, a także
charakter Jacka, którego ścieżki niejednokrotnie splotły się ze
ścieżkami Georgie. Do gustu przypadły mi jego podejście do życia,
a także chęć robienia całkiem nowych, niekiedy zaskakujących
rzeczy. Ze wszystkich pojawiających się w tej historii postaci, to
właśnie on zyskał moją największą sympatię. Z niecierpliwością
czekałam na fragmenty, w których przyszło mu się pojawić.
Sama
fabuła ma sens. Autorka konsekwentnie prowadzi swoich bohaterów
przez historię, odhaczając po drodze punkty z listy Georgie.
Podobało mi się, w jaki sposób bohaterce udało się zaliczać
kolejne zadania. Nie było w tym nic wymuszonego, każdy punkt z
listy wynikał z poprzedniego i jakoś łączył się z fabułą.
Sprawiło to, że owy spis, mimo iż był osią opowieści, nie
stanowił jej głównego elementu. To Georgie, a także jej
metamorfoza znalazły się na pierwszym planie. Czytelnik, śledząc
jej zmagania, miał doświadczyć tego, jak bardzo potrafi się
zmienić czyjeś życie, jeśli tylko zdecyduje się opuścić swoją
strefę komfortu. Często bowiem to strach przed nieznanym, a także
nasza niepewność powstrzymują nas przed wykonaniem ryzykownego
kroku. Przestajemy wierzyć w swoje umiejętności, wydaje nam się,
że życie, którym żyjemy, nie ma prawa się zmienić. Prawda jest
jednak taka, że czasami nie trzeba wiele, aby odkryć, co jest tak
naprawdę ważne. Rodzina, przyjaciele, a także my sami. Ludzie,
których najbardziej kochamy.
Podsumowując:
Mnie „Lista, która zmieniła moje życie” nie do końca
przekonała, ale stało się tak głównie przez wzgląd na męczący
charakter głównej bohaterki. Oczekiwałam historii podobnej do tej, którą otrzymałam we "Współlokatorach" Beath O'Leary, niestety, jak widać, nieco się przeliczyłam. Nie oznacza to bynajmniej, że każdy
podzieli moją opinię. Myślę, że znajdzie się wiele osób,
którym humor autorki przypadnie do gustu i będą się przy tej
książce naprawdę dobrze bawić. Historia sama w sobie jest
oryginalna, ciekawa i odpowiednio opisana. Jeśli szukacie przyjemnej
komedii romantycznej z nastawieniem na bardzo dużo humoru, to sądzę,
że „Lista...” będzie książką w sam raz dla was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz