Jeśli
mam być szczera, tę recenzję mogłabym skondensować do jednego
słowa, a właściwie prośby: CZYTAJCIE. Czytajcie Daisy Jones&The
Six, bo ta książka jest warta tego, aby sięgnęło po nią jak
najwięcej osób. Dlaczego? Jest wiele powodów, które postaram się
wam przybliżyć w tej recenzji.
„Daisy
Jones wraz z grupą The Six wspięli się na sam szczyt kariery… by
w pewnej chwili nieoczekiwanie zniknąć ze sceny. Nikt nie wiedział, jak doszło do rozpadu kultowego zespołu. Nic nie wskazywało, aby członkowie The Six, czy sama Daisy Jones, mieli dość świata, który przyjął ich z otwartymi ramionami. Jak to się stało, że ludzie, którzy zdobyli sławę, ni z tego, ni z owego postanowili zniknąć??
„Daisy
Jones&The Six to nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością
Taylor Jenkins Reid. Czytałam wcześniej „Siedmiu mężów Evelyn
Hugo” tej samej autorki i już wtedy byłam pod wrażeniem, w jaki
sposób radzi sobie ona z kreowaniem oryginalnych, do bólu
charakterystycznych bohaterów. Każdy z nich miał swoje wady i
zalety, w każdego z nich byłam w stanie uwierzyć. W przypadku
„Daisy...” autorka bezbłędnie oddała klimat lat
siedemdziesiątych, w których działa się akcja książki.
Język,
którym posługuje się Taylor Jenkins Reid, nie jest wybitny, ani
obfitujący w bogate opisy, mimo to, nie da się nie czerpać
przyjemności z czytania i poznawania kolejnych fragmentów historii.
„Daisy Jones&The Six” jest pisane w formie wywiadów, co, nie
ukrywam, bardzo przypadło mi do gustu. Dialogi pasują, a charaktery
poszczególnych postaci, mimo iż odkrywamy je za pośrednictwem ich
własnych wypowiedzi, naprawdę wybrzmiewają na łamach tej
opowieści. Zasługuje to na pochwałę tym bardziej, że „Daisy
Jones&The Six” przedstawia nam historię z punktu widzenia nie
jednego, nie dwóch, nie trzech, ale aż siedmiu bohaterów głównych
i powiązanych z nimi osób. Stopniowo zostaje nam przedstawione, w
jaki sposób powstał znany wszystkim zespół muzyczny. Czytelnicy
śledzą wzloty i upadki bohaterów, z całego serca żałując, że
ich zespół nie istniał naprawdę. Dowiadują się także, co było
przyczyną jego gwałtownego rozpadu.
O
czym właściwie jest ta książka? O ambicji i skomplikowanych
ludzkich relacjach. O dążeniu do sławy i o tym, że rzadko kiedy
sukces idzie w parze z prawdziwym szczęściem. O tym, jak wiele
dzieje się nie na scenie, ale w ciemności, za kurtyną, gdzie nie
sięga wzrok żadnego, nawet najbardziej oddanego fana. Bo świat
Daisy Jones i reszty członków grupy The Six, wbrew pozorom, nie
należał do łatwych. Mimo iż zaczęli zarabiać duże pieniądze,
a ich życie szybko zaczęło kręcić się wokół kobiet, używek i
innych gwiazd, nękało ich równocześnie wiele problemów.
Problemów związanych z uzależnieniami, zdradami, a także manią
wielkości. Pewnością siebie, która sprawiła, że w pewnym
momencie The Six nie dało się już nazywać zgraną drużyną. Nie
potrafili ze sobą otwarcie rozmawiać ani przyznać, że coś im nie
pasuje. Zmieniali w tajemnicy swoje teksty, działali sobie na nerwy,
nie wspierali się. Z czasem przestali działać jak zespół, bo tak
samo, jak każdy miał swoje zdanie, tak nikt nie zamierzał
przystawać na kompromisy. Nawet jeśli genialna muzyka Daisy
Jones&The Six wciąż wywoływała w ludziach wiele emocji, oni
sami nie dawali już rady z narastającym wśród nich napięciem.
Przerosła ich nie tyle presja otoczenia, ile własna ignorancja.
Nieumiejętność nawiązania prawdziwej, szczerej rozmowy.
Nie
płakałam jak wielu czytelników przede mną, mimo to „Daisy
Jones&The Six” wywołało we mnie wiele emocji. Od zrozumienia,
po współczucie. Od sympatii do nienawiści. Potrafiłam wejść w
skórę bohaterów; zgodzić się z nimi w niektórych kwestiach, aby
w innych zaraz wdać się z nimi w polemikę. Gdybym w trakcie
czytania korzystała ze znaczników, z pewnością brzegi tej książki
wyglądałyby równie kolorowo, co jej genialna, barwna okładka.
Znalazłam w tej historii wiele słów, które chciałabym zachować
w pamięci. Nie tylko w genialnych piosenkach, których pojawia się
naprawdę dużo, ale także w samych wypowiedziach bohaterów. Aż
trudno uwierzyć, że Taylor Jenkins Reid stworzyła od zera tak
genialny zespół. Grupę poniekąd skonfliktowaną i w której
zdarzało się wiele zgrzytów, ale zarazem grupę boleśnie
prawdziwą, do bólu ludzką.
Cieszę
się, że dane mi było zapoznać się z tą książką jeszcze przed
oficjalną premierą. W Daisy Jones&The Six naprawdę da się
uwierzyć. Osobiście najbardziej polubiłam Billa, bo choć do
tytułowej Daisy również zapałałam swego rodzaju sympatią, swoją
wyjątkową pewnością siebie do złudzenia przypominała mi Evelyn
Hugo. Bill był według mnie najbardziej złożoną, charakterną
postacią. Mimo iż niejednokrotnie nie zgadzałam się z jego
zachowaniem i sposobem, w jaki traktował bliskich, przekonał mnie
do siebie tym, że przynajmniej starał się zmienić. Z czasem
zaczął dostrzegać, że nie wszystko układa się po jego myśli.
Podsumowując:
Czym charakteryzuje się „Daisy Jones&The Six”? Przede
wszystkim ciekawym, unikatowym klimatem i genialnymi bohaterami.
Warto także jednak zwrócić uwagę na ich wypowiedzi, bo autorka,
prócz humoru, zawarła w nich również wiele prawd, z którymi z
pewnością zgodzi się niejeden czytelnik. Historia Daisy i grupy, z
którą nawiązała współpracę to nie urocza, motywująca opowieść
o tym, w jaki sposób wytrwałość i talent pozwalają wspiąć się
na szczyt. Wręcz przeciwnie. To opowieść ku przestrodze. Nawet
jeśli w jednej chwili wszystko wydaje się w porządku, w kolejnej
nasz świat może się bez ostrzeżenia zacząć sypać niczym domek
z kart. W muzycznym świecie nic nie trwa wiecznie. Chcąc osiągnąć
sukces, trzeba ponieść ofiarę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz