Justyna Sznajder to studentka i laureatka konkursu literackiego na powieść młodzieżową lub new adult. Nie ukrywam, że nie przepadam za konkursami na „całe książki”. Powodem tego jest fakt, że zawsze w takowych musi zostać wyłoniony zwycięzca. Nieważne, czy nadesłane zostały same świetne, czy (co również możliwe) słabe opowieści.
Nie lubię tego typu konkursów, niemniej jednak postanowiłam dać szansę autorce, która takowy wygrała. Zdecydowałam się sięgnąć po „Tego nie mogę ci powiedzieć”. Debiutancką powieść Justyny Sznajder, która porusza temat niepełnosprawności, a także związanych z nią problemów. Która mówi o przemocy domowej i o tym, jak ciężko jest czasami człowiekowi otworzyć się przed drugą, choćby najbliższą osobą. Ale jak zawsze, zacznijmy od początku.
Fabuła opowiada o Karolinie, dziewczynie z dobrego domu, która z pewnych powodów, odcina się od znajomych i całe dnie spędza, na układaniu origami i graniu w gry. To właśnie dzięki grom, poznaje Kubę, sympatycznego chłopaka, który podobnie jak Karolina, zmaga się z własnymi demonami. Jego codzienność wiąże się z uzależnionym od alkoholu, stosującym przemoc ojcem, bierną na sytuację domową matką, a także dwójką młodszego rodzeństwa, którym nastolatek musi się opiekować. Choć jego życie nie jest usłane różami, udaje mu się nawiązać kontakt z Karoliną. Między nastolatkami powstaje więź, która okazuje się tak silna, że pewnego dnia pada propozycja, aby spotkać się w prawdziwym życiu.
Zacznę od tego, że okładka jest naprawdę ładna. Od razu przykuła mój wzrok i sprawiła, że zainteresowałam się fabułą. Ta także wydała mi się interesująca, choć raczej nie obiecywała wyjątkowo odkrywczej historii. Po opisie wnioskowałam, że będzie to typowa historia na pograniczu romansu, historii obyczajowej i młodzieżówki z elementami dramatu. Ponieważ jednak akurat miałam ochotę właśnie na taką książkę, z przyjemnością sięgnęłam po tę pozycję. Czy żałuję? W sumie to nie. „Tego nie mogę ci powiedzieć” okazało się naprawdę ciekawą lekturą. Przyznaję, że Justyna Sznajder ma przyjemny styl pisania; tworzy rozbudowane, pełne emocji opisy, potrafi także wykreować ciekawych bohaterów. Jej książka ma ręce i nogi: wciągający początek, wyczerpujące rozwinięcie i spajające wątki zakończenie. Jest tylko jedna rzecz, z którą ma problem i o niej powiem najpierw, aby później móc skoncentrować się na plusach książki. Co ciekawe bowiem, jedyny minus, jaki zauważyłam u autorki, jest równocześnie jej sporą zaletą. Mianowicie, opisy.
Wielu debiutujących autorów ma pewien kluczowy problem, jeśli chodzi o tworzenie historii. Nie ukrywam, że sama, jako debiutantka, również się z nim zmagam. Chodzi mi mianowicie o zbyt wiele, bardzo podobnych opisów wiążących się z uczuciami. U Justyny Sznajder, której książka opiera się poniekąd na emocjach towarzyszących bohaterów, takowych pojawia się aż nadto. Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, że autorka powtarza te same schematy, tworzy fragmenty, które wciąż mają ten sam sens i nie wnoszą do fabuły niczego nowego. Podam tu losowy przykład, aby nie zdradzać fabuły. Mamy bohatera, który przezywa pewną sytuację. Analizuje ją, rozkłada na czynniki pierwsze, doszukując się clou problemu. Później fragment się kończy, bohater zaczyna myśleć o czymś innym, po czym… po raz kolejny wraca do rozmyślań nad problemem, który został już dogłębnie przeanalizowany. I tu pojawia się problem dla czytelnika, który odbiera to, jako próbę wytłumaczenia mu czegoś, co już właściwie zdążył zrozumieć, zasugerowanie, że jednak nie czyta z sensem, a co za tym idzie, po raz kolejny potrzebuje przewodnika. Zanim jednak ktoś się oburzy, nie, nie wynika to w żadnym wypadku ze złośliwości autora. Wręcz przeciwnie, ten pragnie, aby jego książka ociekała emocjami, wzruszała, skłaniała do kolejnych analiz. Tak też jest w przypadku Justyny Sznajder, która wolała dodać więcej, aniżeli mniej. W tym jednak wypadku książka spokojnie mogłaby się obejść bez „nadmiaru” opisów. Zbyt wiele emocji się powtarza, zbyt wiele razy miałam wrażenie, że czytam o tym samym, a bohaterowie, zamiast iść dalej, zatrzymali się w jednym i tym samym punkcie historii. Nie byłoby w tym nic zaskakującego (takie książki również się w końcu zdarzają), gdyby nie fakt, że w tym wypadku nie jest to najpewniej zabieg celowy. Debiutanci często mają problem z uszczegóławianiem historii, opisywaniem detali, które albo zostały już opisane, albo nie mają żadnego wpływu na historię. Z perspektywy autora, doskonale to rozumiem, z perspektywy recenzentki, jestem zmuszona wspomnieć, że podobne opisy z czasem zaczynają czytelnika męczyć. W „Tego nie mogę ci powiedzieć” jest ich zbyt wiele, co sprawia, że pod koniec, niektóre z nich zaczęły mi się mienić w oczach. Miałam wrażenie, że czytam te same, nienaturalne jak na wypowiedzi nastolatków określenia, słucham tych samych przemyśleń. Właśnie dlatego nie mogę napisać, że jestem w stu procentach na „tak”, jeśli chodzi o tę pozycję. Osobiście uwielbiam długie opisy, więc ostatecznie nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo. Kogoś, kto nie przepada za opisami, może ona jednak w pewnym momencie odrzucić. Zwłaszcza że bohaterowie mają także niekiedy tendencje do bardziej literackiego, aniżeli młodzieżowego, adekwatnego do ich wieku, stylu wypowiedzi.
Przejdźmy jednak do plusów (i pobocznych, tyci minusików). Tych jest zdecydowanie więcej, chociażby, jeśli chodzi o kreacje bohaterów. Karolina i Kuba to protagoniści, którzy zostali naprawdę dobrze przedstawieni. Mają swoje życia, charaktery i plany. Karolina to charakterna dziewczyna, która z powodu pewnych wydarzeń niemal całkowicie wycofała się z życia towarzyskiego i rodzinnego. Jej jedyną ucieczką stają się gry. Kuba to przemiły chłopak, który zmaga się z problemami rodzinnymi. Mimo agresji, z jaką spotyka się w domu, pozostaje pogodnym, przyjaznym nastolatkiem i kochającym, troskliwym bratem. Choć podobnie jak Karolina, stara się uciec od codziennych problemów, potrafi znaleźć siłę, aby cieszyć się pojedynczymi momentami. W przeciwieństwie do Karoliny, która ukrywa to, co się z nią dzieje. To, że być może wcale nie radzi sobie tak dobrze, jak wydaje się ludziom i jej rodzicom. I to właśnie ją polubiłam nieco mniej. Tak jak Kuba od razu zdobył bowiem moją sympatię, tak równie szybko Karolina wydała mi się pełna sprzeczności. Z jednej strony przejmowała inicjatywę, z drugiej, zaledwie chwilę później, wycofywała się, jakby jej charakter zmieniał się o 180 stopni. Nie do końca byłam w stanie uwierzyć w jej zmiany charakteru, brakowało mi w nim balansu. Zdaję sobie jednak sprawę, że niektóre z jej zachować mogły wynikać z pewnych wydarzeń z przeszłości dziewczyny, więc nie traktuję tego jako wadę samej książki. To kwestia moich własnych preferencji dotyczących kreacji bohatera.
W książce nie mamy do czynienia ze zbyt dużą liczbą postaci. Śledzimy wyłącznie losy Kuby, Karoliny i ich rodzin. Poznajemy rodziców protagonistów i rodzeństwo Kuby. Czasem pojawiają się także koledzy chłopaka, ale stanowią raczej tło dla historii, aniżeli jego faktyczną część. Z jednej strony czytelnik ma przez to bardzo okrojoną wizję rzeczywistości, z drugiej jednak może się dzięki temu skoncentrować wyłącznie na fabule. Skupić się na relacjach łączących bohaterów, na problemach, z jakimi przychodzi im się mierzyć. Na życiu, które wcale nie jest tak idealne.
„Tego nie mogę ci powiedzieć” to dość bolesna historia, która w ciekawy sposób pokazuje, jak może wyglądać czyjeś życie „od wewnątrz”. Porusza temat niepełnosprawności, wyobcowania, alkoholizmu, samotności, a także przemocy domowej. Ta ostatnia bardzo wybrzmiewa w tej historii. Jest opisana bez „cenzury”, dosadnie, boleśnie. Gdy pojawiają się fragmenty opisywane z perspektywy Kuby, czytelnik sam zaczyna zaciskać pięści. Ze złości, bezradności, współczucia. Z chęci zareagowania.
Książka przypomina, że nie powinniśmy się targować, kto ma trudniej, ponieważ nigdy nie mamy pewności, z czym zmaga się ta druga strona. Że nie powinniśmy patrzeć na kogoś przez pryzmat tego, co na zewnątrz; oceniać po wyglądzie, czy statusie materialnym. Czasami bowiem nie jest tak, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zdarza się, że życie zamiast różami, zostaje usłane kłującymi kolcami.
Podsumowując: „Tego nie mogę ci powiedzieć” to dobra książka. Autorka zasłużyła na wygraną w konkursie i na to, aby jej historia ujrzała światło dzienne. Pojawia się kilka drobnych minusów, ale ostatecznie to plusy przeważają. Ze swojej strony mogę polecić tę książkę każdemu, kto ma ochotę przeczytać książkę młodzieżową, a zarazem nie ma problemu z długimi opisami. Kto lubi odkrywać emocje bohaterów, a także czytać o tym, w jaki sposób starają się z nimi uporać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz