Miałam ogromne oczekiwania, jeśli chodzi o tę książkę. Słyszałam bardzo wiele na temat „The spanish love deception”, ale że jakoś nigdy nie było nam po drodze, skorzystałam z okazji i sięgnęłam po najnowszą powieść autorki tj. właśnie „The long game”. Wydawało mi się, że to będzie przyjemna, romantyczna komedia, która pozwoli mi się oderwać od problemów dnia codziennego. Zakładając, że autorka zafunduje mi parę fajnych wieczorów przy dobrej lekturze, sięgnęłam po jej książkę niemalże w ciemno. Nie znałam jej stylu, ani pisarskich preferencji. Ot, skusił mnie motyw bohaterki, która z dnia na dzień trafia do zupełnie obcego środowiska.
No cóż, wygląda na to, że i ja trafiłam na niezbyt podatny grunt, bo podobnie jak Adalyn miała mnóstwo uwag co do swojego wyjazdu, tak ja także mam wiele uwag, z tym że na temat samej książki pani Eleny Armas. Bo ta powieść nie bez przyczyny nosi tytuł „The long game”. Ta powieść wręcz niemiłosiernie mi się dłużyła.