sobota, 24 października 2020

"Księgi zapomnianych żyć" Bridget Collins | Wyd. Czwarta Strona

Zaczynając tę recenzję, a właściwie ją planując, zastanawiałam się, do czego najlepiej porównać lekturę „Ksiąg zapomnianych żyć”. Stwierdziłam wtedy, że najbliżej jej czekoladzie. Dlaczego? Bo ta książka jest trochę tak, jak czekolada. Nowa, dopiero pojawiająca się na rynku, mleczna czekolada, której komuś nie było jeszcze dane spróbować, ale ci, którzy dostąpili owego zaszczytu, zdążyli wychwalić ją pod niebiosa, twierdząc, że każdy powinien jej spróbować. I pewnego dnia ten ktoś, kto jeszcze nie miał jej w ustach, postanawia po nią sięgnąć. Tyle że zamiast mlecznej czekolady, trafia na taką z dodatkami. Jest pyszna, nawet bardzo. Tylko że liczył na coś zupełnie innego. Smak czekolady zastąpił smak dodatków.

poniedziałek, 19 października 2020

"Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" S. Jackson I. Livingstone | Wyd. FoxGames

 

Odkąd pamiętam, a raczej odkąd odkryłam istnienie gier RPG (role-playing games), marzyłam, aby kiedyś wziąć w takowej udział. Kiedy więc dowiedziałam się o istnieniu książek paragrafowych, wiedziałam, że jakaś koniecznie musi się znaleźć w moich rękach. Padło na „Czarnoksiężnika z Ognistej Góry”. Jednoosobową grę fabularną od grupy wydawniczej Foksal.

niedziela, 11 października 2020

"W butach Valerii" Elisabet Benavent | Wyd. Kobiece

 

Co mogę powiedzieć na samym początku tej recenzji? Przeczytałam kolejną książkę, która wzbudziła moją konsternację. Znów nie mam bladego pojęcia, co myślę o historii, którą dane mi było poznać. Czy mi się podobała, bo przeczytałam ją w ciągu dwóch dni, czy wręcz przeciwnie, mam do niej negatywny stosunek, bo pojawiło się wiele rzeczy, które wywoływały na mojej twarzy wszelkiego rodzaju grymasy? Cóż… Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie zarówno wam, jak i samej sobie w poniższym tekście.

niedziela, 4 października 2020

"Księżycowe Miasto" Sarah J. Maas | Wyd. Uroboros

Dużo czasu zajęło mi przeczytanie Księżycowego Miasta. Podzielona na dwie części, obszerna książka, sprawiła, że spędziłam z nią o wiele więcej wieczorów, niż początkowo zakładałam. Cieszę się jednak, ponieważ szał związany z premierą zdążył już minąć i mogę teraz porozmawiać z wami o tej książce na spokojnie, bez świadomości, że tego samego dnia oprócz mojej, pojawi się jeszcze dziesięć podobnych recenzji i ta konkretna zginie gdzieś w tłumie. Dlaczego? Bo nie chciałabym, aby zginęła. Tak samo, jak nie chciałabym, aby w tłumie innych książek zginęło Księżycowe Miasto.