sobota, 16 maja 2020

"Przebudzeni" Colleen Houck | Wyd. WeNeedYa

 
Miewałam już różne przygody z literaturą młodzieżową. Niekiedy przypadała mi do gustu i miałam ochotę od razu sięgnąć po kolejną książkę z tego gatunku, innym razem dana pozycja potrafiła zrazić mnie do siebie do tego stopnia, że przez długi czas nie wyobrażałam sobie sięgnąć po kolejną. Niemniej jednak literaturę młodzieżową czytałam, czytam i z pewnością dalej będę czytać, bo zdarzają się historie, które nawet mnie potrafią zaskoczyć tym, jak dobrze zostały napisane. Niektóre z nich przekonują mnie do siebie stylem autora, inne fabułą, a jeszcze inne świetnie wykreowanymi bohaterami czy relacjami, jakie między nimi zachodzą. Jak było więc w przypadku „Przebudzonych” Colleen Houck? Przekonajmy się...

Kiedy siedemnastoletnia Lilliana Young wkracza pewnego poranka do swojego ulubionego Metropolitan Museum of Art, ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewa, jest znalezienie egipskiego księcia z nadludzkimi mocami, który wrócił do świata żywych po tysiącu lat bycia zmumifikowanym.

Co jednak ma zrobić nastoletni książę Amon, gdy zamiast obudzić się w swoim grobowcu w egipskiej świątyni, znajduje się w muzeum w Nowym Jorku, a jego słoje z organami zniknęły? Lily wbrew swojej woli zostaje pomocniczką księcia i razem wyruszają w niezwykłą podróż. Od teraz to w ich rękach waży się los ludzkości – muszą dotrzeć do Doliny Królów, odnaleźć braci księcia i dokończyć ceremoniał, aby Set, bóg ciemności, nie przybył na nowo do świata śmiertelników, by siać spustoszenie.”

Zacznę może od tego, że naprawdę zaskoczyło mnie, jak bardzo spodobała mi się ta książka. Przyznam, że słyszałam o niej nie raz, ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie, aby po nią sięgnąć, czy chociażby zagłębić się, w co rusz pojawiające się na jej temat recenzje. Na mój sceptycyzm wpłynął w dużej mierze sam blurb „Przebudzonych” (i właśnie z tego powodu postanowiłam dodać go w niezmienionej formie). Wydawało mi się, że będzie to historia… cóż, poniekąd dla młodszego czytelnika. Taka, w której typowa nastolatka poznaje typowego, przystojnego księcia i od razu zakochuje się w nim bez pamięci. Miałam przesyt podobnych schematycznych książek i długo nie potrafiłam dać szansy tej konkretnej, uznając ją za kolejną przesłodzoną historię miłosną, którą okraszono porzuconym w tle wątkiem egipskich piramid.

Błąd! Teraz, po lekturze pierwszego tomu serii, jestem na siebie zła, że tak długo ją odkładałam. Dlaczego? Bo jakkolwiek „Przebudzeni” faktycznie okazali się początkowo historią opartą na znanych mi schematach, tak im dłużej towarzyszyłam bohaterom w ich przygodzie, tym bardziej się w nich zakochiwałam. Oczarowali mnie, sprawili, że w chwili, gdy to piszę, mam ochotę porzucić tę recenzję na rzecz natychmiastowego sięgnięcia po drugi tom. Wprost nie mogę się doczekać, aby poznać dalsze losy Lilly i Amona!
Dobrze, ale może coś więcej o samej treści. Ogromnym plusem książki jest to, że przenosi czytelnika w oryginalny świat, który jest połączeniem nowoczesności XXI wieku i dawnej, zapomnianej magii. Pojawiają się w nim zarówno opowieści o egipskich bogach, wierzeniach jak i niesamowitych miejscach. Pojawia się również wspomniana magia, która sprawia, że to, co na pozór wydaje się niemożliwe, szybko okazuje się zaledwie kolejną, intrygującą zagwozdką. Tajemnicą, którą odkrywamy w miarę podążania za fabułą. A to wszystko w scenerii pustynnych wydm, ciemnych, pełnych pułapek piramid i zabójczych ruchomych piasków.

Co mogę napisać o bohaterach? Chyba przede wszystkim to, że naprawdę da się ich polubić. Początkowo główna bohaterka, Lilly, wywoływała u mnie niepokój (z reguły nie przepadam za bogatymi protagonistami z dobrych domów), szybko jednak okazało się, że nie miałam powodów do obaw. Lilly w mgnieniu oka zdobyła moją sympatię. Okazała się nad wyraz energiczną, pozytywnie nastawioną do ludzi nastolatką, której niestraszne ryzyko, czy niebezpieczeństwo. Choć została przytłoczona wygórowanymi oczekiwaniami rodziców, którym zależało wyłącznie na tym, aby kroczyła wybraną przez nich ścieżką kariery, nie poddała się naciskom. Polubiłam ją za determinację, otwartość, a także odwagę. I nie miałabym jej pewnie jako głównej bohaterce nic do zarzucenia, gdyby nie fakt, że przez pierwsze sto stron książki, nieco za bardzo zachwycała się wyglądem Amona. Przyznaję, że akurat ten konkretny motyw sprawił, że miałam lekki przesyt wewnętrznych monologów Lilly. Myślę, że książka spokojnie mogłaby się obejść bez co najmniej jednej trzeciej zachwytów nad męskimi ciałami.

Co do Amona, a więc kolejnego protagonisty, nie mam żadnych zarzutów. Do niego także zapałałam sympatią, mało tego, czekałam na każdy fragment, w którym się pojawiał. Amon bowiem to ten typ chłopaka, w którym można się zakochać za samo to, jak traktuje innych. Honorowy, opiekuńczy, inteligentny… To tylko kilka cech, którymi można by go opisać. Jakby tego było mało, na łamach książki wielokrotnie udowodnił, że w kryzysowych sytuacja zawsze potrafi zachować zimną krew.

Protagonistów da się lubić, bohaterowie drugoplanowi również są wykreowani w sposób, który sprawia, że w miarę ich poznawania, czytelnik coraz bardziej zaczyna z nimi sympatyzować. Nawet ci, których uznamy za wrogów naszych głównych bohaterów, są „przyjemni” w odbiorze pod względem mrocznych charakterów. Widać, że autorka miała na nich konkretny pomysł i sumiennie się go trzymała. Jako czytelnicy jesteśmy w stanie pojąć motywy konkretnych osób, utożsamić się z nimi.

Przebudzeni” to dobrze wyważona, przyjemna książka, przy której można się świetnie bawić. Akcja biegnie szybko, ale nie na tyle, aby odbiorca miał poczucie przesytu. Wręcz przeciwnie, przez to, że wciąż coś się dzieje, z trudem przychodzi odłożenie książki, nim dotrze się do jej ostatniej strony. Fabuła bez przerwy czymś zaskakuje, bohaterowie są interesujący i stale wprowadzają do historii coraz to nowe, ciekawsze elementy. Warto tu wspomnieć o opowieściach zaczerpniętych z mitologii egipskiej, bo takowych pojawia się na łamach książki naprawdę sporo. Moim zdaniem zabieg polegający na wpleceniu w fabułę „historycznej” wiedzy odnośnie do przeszłości Egiptu, był strzałem w dziesiątkę. Nie tylko wprowadziło to aurę tajemniczości, ale dodało opowieści Collen Houck swego rodzaju realizmu. Jakkolwiek nie twierdzę, że można traktować „Przebudzonych” niczym kompendium wiedzy o faraonach, piramidach czy zależnościach pomiędzy poszczególnymi bogami, tak z pewnością niejednego czytelnika zachęci to do zainteresowania się egipską tematyką.

Aby nie przedłużać, napiszę po raz kolejny, że książka naprawdę mi się podobała. To lekka, interesująca, pełna zwrotów akcji opowieść, która w ciekawy sposób łączy elementy fantastyki, romansu i książek akcji. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, począwszy od kiełkującej stopniowo miłości, na magii i pełnych pułapek grobowcach kończąc. To historia, która pokazuje, jak wiele możemy poświęcić dla dobra ogółu, a zarazem, jak wielką będziemy zmuszeni zapłacić za to cenę. Nie wszystko jest bowiem czarne lub białe. Czasami musimy zmierzyć się z innymi barwami. Chociażby tymi w kolorze złotych piasków zabójczej, kryjącej wiele tajemnic pustyni.

Przebudzeni” to świetna, przemyślana książka, którą z czystym sumieniem chciałabym wam polecić. Nie mogłam się od niej oderwać, a wierzcie lub nie, zdarza się to niezwykle rzadko. Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po tę historię, a jeszcze bardziej, że na mojej półce już czeka drugi tom. Tym razem nie popełnię tego samego błędu i od razu się za niego zabiorę.

Dziękuję wydawnictwu We Need Ya za możliwość zapoznania się z książką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz