środa, 5 lutego 2020

"Pierwsza krew" Cedric Sire | Wyd. Dragon


Jaki jest największy plus sięgania po kolejne książki tego samego autora? Czytelnik wie, czego może się spodziewać i to pomaga mu zadecydować, czy interesuje go dana pozycja, czy może jednak wolałby ją sobie odpuścić. W przypadku „Pierwszej krwi” spotkałam się z tą pierwszą sytuacją, ponieważ wprost nie mogłam się doczekać, aby przeczytać kolejną część historii komisarz Evy Svarty. Dawno żaden autor tworzący kryminały nie zainteresował mnie do tego stopnia swoją fabułą ani bohaterami. Całe szczęście, że po przeczytaniu „Gorączki i krwi” miałam pod ręką „Pierwszą krew”. Nie patrząc na inne czekające na mnie powieści, od razu sięgnęłam po kolejną historię Sire Cedrica. Czy mnie nie zawiodła? Ani trochę.

Eva Svärta rozpoczyna kolejne śledztwo. Tym razem związane z jej własną przeszłością i tajemniczym mężczyzną, którego cień wciąż ją prześladuje. W międzyczasie, na przedmieściach Paryża, we własnym mieszkaniu zostaje spalony żywcem znany przestępca. Choć wiele wskazywałoby na mafijne porachunki, nic nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. Zbrodnia okazuje się dopiero początkiem pasma niepokojących, związanych z okultystycznymi praktykami wydarzeń. Policja nie wie, co robić, mętne poszlaki nie pozwalają znaleźć właściwego tropu. Eva postanawia spróbować rozwiązać kolejną, mroczną sprawę.”

Sięgając po „Pierwszą krew” wiedziałam w miarę, czego się spodziewać. Zdawałam sobie sprawę, że będzie dużo krwi, ciał, a przede wszystkim czarnej magii. Książka wręcz ocieka wszystkim tym, co u wrażliwej osoby może wywołać gęsią skórkę. Nie bez powodu mówi się o niej, jako o thrillerze okultystycznym. Historie są niepokojące, a bohaterowie, przeciwko którym stają protagoniści, wywołują mieszane uczucia. Nie do końca wiadomo, czy im współczuć, czy ich nienawidzić. Cedric Sire nie waha się zagłębić w psychikę osób, których spojrzenie na świat zostało wypaczone, wywrócone o sto osiemdziesiąt stopni, aby zamiast światła, gościła w nich wyłącznie ciemność i przeświadczenie o własnej wyższości. Nie tyle jednak wyższości nad ludźmi, ile nad samymi bogami. To przede wszystkim opowieść o niezdrowej chciwości, mniemaniu, że jest się najpotężniejszą jednostką i tylko prawdziwe poświęcenie dowiedzie sile, po którą owa jednostka pragnie sięgnąć. Autor po raz kolejny pokazuje, że siły, z którymi próbuje igrać człowiek, zawsze domagają się największych ofiar. Nigdy nic nie jest za darmo. Bezgraniczną moc dostanie tylko ten, kto wyrzeknie się człowieczeństwa. Stanie się bestią, której obce będą takie słabości, jak wyrzuty sumienia czy litość.

Autor, podobnie jak w poprzedniej części, nie boi się ryzykować, dzięki czemu jego opisy są realistyczne i nad wyraz soczyste. Cedric Sire nie szczędzi odbiorcy szczegółów, bez oporów zapoznając go z mroczniejszą stroną świata. Zupełnie, jakby ten został odbity na dwóch stronach monety. Jedna jest jasna, przeznaczona dla oczu zwykłych śmiertelników, a druga, ta, którą bogowie pozwalają ujrzeć wyłącznie wtajemniczonym, spowita w ciemności, opleciona mackami dawnych wierzeń, mitów i rytuałów. Pojawiają się w niej fanatyzm, profanacja obiektów religijnych, jak również tematy tabu – ukazanie człowieka, jako żerującej na życiu innych kreatury. Niewiele brakuje, aby sprawić, że książka z naprawdę dobrej, stanie się przedobrzona i zwyczajnie niesmaczna. Na szczęście autor zawsze w ostatnim momencie potrafi powstrzymać wodze fantazji i sprawić, że wciąż pozostaje ona w tej pierwszej, stabilnej strefie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ta część jest o wiele spokojniejsza od swojej poprzedniczki. Przede wszystkim dlatego, że „Pierwsza krew” jest poprowadzona nieco inaczej. Choć styl autora się nie zmienia, zmienia się tło. Cedric Sire skupia się raczej na żywych, aniżeli zmarłych. Poznajemy bohaterów, odkrywamy ich motywacje, obawy i największe koszmary. Po raz kolejny pojawiają się nadnaturalne wątki i znów wracamy do burzliwej przeszłości głównej bohaterki. Na swój sposób wręcz brakowało mi większej brutalności, z którą miałam do czynienia w pierwszym tomie. Niemniej jednak podobało mi się rozwiązanie większości wątków, a także sposób, w jaki pisarz połączył je w jedną, spójną całość. Przyznam, że były momenty, których się nie spodziewałam, a także takie, które wywołały u mnie szok. Niewiele książek potrafi mnie w ten sposób zaskoczyć.

Na koniec krótko o bohaterach. Zauważyłam, że jednych główna bohaterka, Eva Svarta, odrzuca, a innych zachwyca. Protagonistka faktycznie jest wykreowana w sposób niespotykany we współczesnej literaturze, ponieważ nie tylko regularnie bierze narkotyki, ale przede wszystkim jest albinoską o białych włosach, jasnej cerze i czerwonych oczach. To kobieta, która wciąż na nowo przeżywa traumę z dzieciństwa i nie potrafi rozpocząć stałego związku, stawiając raczej na jednonocne przygody z przypadkowymi mężczyznami. Często kieruje się przy tym intuicją, co sprawia, że niektóre z jej wyborów zdają się pozbawione logiki lub wręcz narażają ją na śmiertelne niebezpieczeństwo. To specyficzna i nietuzinkowa bohaterka, mimo to da się ją na swój sposób polubić. Podobnie zresztą Alexandre, który pojawił się już w „Gorączce i krwi”, a teraz mamy szansę poznać go nieco bliżej.

Podsumowując: podobnie jak w przypadku pierwszej części, tę także mogę wam szczerze polecić. Cedric Sire stworzył intrygującą fabułę, która mrozi czytelnikowi krew w żyłach, sprawiając mu jednocześnie niesamowitą przyjemność z czytania i stopniowego odkrywania, jakie jeszcze kryją się przed nim tajemnice. W „Pierwszej krwi” akcja rozwija się wolniej, niż w „Gorączce i krwi”, ale myślę, że zakończenie rekompensuje leniwie nakreślaną historię. Z mojej strony mogę was zapewnić, że przeczytawszy te dwie części, od razu będziecie wołali o więcej!

Dziękuję wydawnictwu Dragon za możliwość zapoznania się z książką.

 

2 komentarze: