poniedziałek, 19 października 2020

"Czarnoksiężnik z Ognistej Góry" S. Jackson I. Livingstone | Wyd. FoxGames

 

Odkąd pamiętam, a raczej odkąd odkryłam istnienie gier RPG (role-playing games), marzyłam, aby kiedyś wziąć w takowej udział. Kiedy więc dowiedziałam się o istnieniu książek paragrafowych, wiedziałam, że jakaś koniecznie musi się znaleźć w moich rękach. Padło na „Czarnoksiężnika z Ognistej Góry”. Jednoosobową grę fabularną od grupy wydawniczej Foksal.

Czarnoksiężnik z Ognistej Góry” to właśnie historia z gatunku paragrafowych. Dla niewtajemniczonych, oznacza to, że książka to swego rodzaju gra fabularna opierająca się na wyobraźni gracza. Zazwyczaj jest przeznaczona dla jednej osoby i polega na tym, że „gracz” czyta dane fragmenty opowieści, a następnie dokonuje wyborów, które przenoszą go na inne strony książki – odsyłają do nowego paragrafu. W trakcie gry zmienia się ekwipunek gracza, jego stan zdrowia, psychika i wiele innych. Wszystko zależy od twórcy bądź twórców tego typu gry.

Czarnoksiężnik z ognistej góry” jest właśnie tego typu pozycją. Gracz wciela się w postać poszukiwacza przygód, który wyrusza na niebezpieczną wyprawę do samego serca Ognistej Góry. Po drodze musi podjąć szereg decyzji, od których będzie zależał jego los.

Zacznijmy od podstaw. Książka składa się z krótszych i dłuższych fragmentów opowieści. Gracz wybiera drogę, jaką obierzę i przenosi się do nowych korytarzy, w których natrafia na całkiem nowe pokoje i przeciwników. Jest to dość proste do ogarnięcia przez osoby, które nigdy wcześniej nie miały styczności z podobną mechaniką. Z tyłu jest ponadto instrukcja, więc ktoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z RPG, czy właśnie książkami paragrafowymi, z łatwością zrozumie zasady, jakich powinien przestrzegać. Poza tym gracz dostaje niemal pełną dowolność. Może chodzić, gdzie chce, decydować, czy wejdzie do jakiegoś pomieszczenia, czy nie, a także czy podejmie się ryzykownej walki. To on jest panem swojego losu. Może osiągnąć sukces. Musi jednak pamiętać, że każda ścieżka, to nowe niebezpieczeństwo. Im większa nagroda, tym trudniej będzie ją zdobyć.

W przypadku „Czarnoksiężnika z Ognistej Góry” celem gracza jest dotarcie do tytułowego czarnoksiężnika i jego pokonanie. Gracz musi wędrować po ciemnych, pełnych zagrożeń korytarzach, zbierając po drodze najróżniejsze przedmioty i monety. Istotne są w tym wypadku statystyki, a więc zręczność, wytrzymałość i szczęście, które w zależności od wyniku, jaki pojawi się po rzuceniu kostkami, mogą decydować o tym, czy gracz przetrwa w danej sytuacji, czy polegnie. Istotne jest również tworzenie mapy góry w miarę jej odkrywania. Nie ukrywam, że przez to, że sama w pewnym momencie niedokładnie zaznaczyłam rozkład korytarzy, zgubiłam się na kilkadziesiąt minut i wciąż wracałam do tego samego paragrafu. Warto zwracać na to uwagę, ponieważ później wydostanie się z labiryntu korytarzy, może przysporzyć graczowi nie lada kłopotu. W przypadku RPG mistrz gry może pomóc graczowi, w wypadki książki paragrafowej, ten musi radzić sobie zupełnie sam. Jest to swego rodzaju utrudnienie, ale myślę, że jeśli ktoś będzie wystarczająco uważny (i zapobiegawczo będzie sobie większość rzeczy notował), uda mu się dotrzeć na koniec opowieści i zakończyć grę.

Jeśli chodzi o fabułę, ta nie jest szczególnie skomplikowana. Gracz wędruje po wnętrzu góry i decyduje, czy będzie się poruszał ostrożnie i wciąż parł do przodu, czy podejmie ryzyko i zbada mijane pomieszczenia, sale, a także jaskinie. W trakcie rozgrywki ciekawa jest zwłaszcza interakcja z najróżniejszymi, zamieszkującymi górę postaciami. Niektóre są do gracza nastawione przyjaźnie, inne są obojętne, a jeszcze inne od razu rzucają się do ataku. Często też to gracz decyduje, jaki będzie jego stosunek do danej istoty. Może się wycofać, spróbować przekraść, lub zaatakować jako pierwszy, aby mieć pewność, że nie wpadnie w pułapkę. Osobiście, w trakcie rozgrywki zdecydowałam się na rozwiązania pośrednie. Z reguły unikałam walki, starając się podchodzić do potencjalnych przeciwników jak do sojuszników. Niektórzy faktycznie okazywali się niegroźni, a nawet starali się mi pomóc, dając wskazówki, inni wyrzucali mnie z sali, a jeszcze inni atakowali. Niemniej jednak nie zginęłam w trakcie rozgrywki ani razu, więc uważam, że moja taktyka nie była taka zła.

Podsumowując: Co mogę powiedzieć o „Czarnoksiężniku z Ognistej Góry”? Mnie się ta przygoda podobała. Co prawda zdarzyło się, że nie miałam pojęcia, co zrobić, bo wciąż wracałam do tego samego punktu, ale ostatecznie jestem zadowolona, że miałam szansę spróbować swoich sił w starciu z czarnoksiężnikiem. Książka paragrafowa to niesamowicie wciągająca „gra”, przy której można spędzić kilka, jeśli nie kilkanaście godzin. Gracz, któremu udało się dotrzeć do zakończenia, może w końcu wciąż zaczynać od nowa i odkrywać całkiem nowe, niezbadane ścieżki. Uczyć się na błędach, eksplorować, napotykać na swojej drodze coraz to nowych przeciwników i sprzymierzeńców.

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to niekiedy dość „suche” paragrafy. W wielu miejscach brakowało mi nieco ciekawszych opisów, zwracania większej uwagi na otoczenie, aniżeli tylko tekstów typu: „wchodzisz do korytarza. Widzisz drzwi po lewej i dźwignię z prawej”. Osobiście chętnie uczestniczyłabym w przygodzie, która byłaby może nie tyle dłuższa, czy bardziej skomplikowana, ile bardziej „obrazowa”. W której trakcie mogłabym poczuć zapachy, usłyszeć dźwięki, badać fakturę skał… Poczuć się, nie jak gracz, ale prawdziwy odkrywca.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz