czwartek, 29 kwietnia 2021

"Szczęście na czterech łapach" antologia | Wyd. Czwarta Strona

Mam dla was przygotowane dwa argumenty przemawiające za tym, aby sięgnąć po najnowszą antologię wydawnictwa Czwarta Strona. Po pierwsze, z pewnością każdego fana autorek i autorów tegoż wydawnictwa z pewnością ucieszy fakt, że na książkę składa się aż dziewięć odrębnych opowiadań, z czego każde jest przygotowane przez innego twórcę. Po drugie: „Szczęście na czterech łapach”, a więc wspomniana antologia, powstało na podstawie prawdziwych bohaterów. Są nimi bowiem podopieczni schroniska w Przyborówku.

Gdy otrzymałam propozycję zapoznania się z tą książką, od razu wiedziałam, że chciałabym, aby dowiedziało się o niej jak najwięcej osób. Nie ukrywam, że jednym z powodów tak szybko podjętej przeze mnie decyzji, był fakt, że część dochodu ze sprzedaży antologii ma zostać przekazana na rzecz Fundacji „Przytuliska u Wandy”. Uważam, że to naprawdę świetna inicjatywa. To jedna z tych książek, którym naprawdę z całego serca kibicuję. A jeszcze bardziej kibicuję jej czworonożnym bohaterom.

Ale, ale… Nie polecałabym wam książki tylko ze względu na to, że część pieniędzy ze sprzedaży pójdzie na szczytny cel. Co mogę więc powiedzieć o antologii i konkretnych historiach? Chyba przede wszystkim to, że mnie nie zawiodły. Z dziewięciu zupełnie różnych, ciepłych opowiadań, nie podobało mi się tylko jedna, a i to wyłącznie ze względu na styl autorki, a nie fabułę. Każde było bowiem na swój sposób oryginalne i wyjątkowo urocze, każde dawało nadzieję na lepsze jutro dla mieszkańców schroniska w Przyborówku: Kredo, Dianie, Skiperowi, Elli, Karmelce, Salemowi, Nesce, Zdzisi, Szopenowi, Czarkowi i Kodiemu. To właśnie tej jedenastce cudownych czworonogów została poświęcona antologia. Zwierzakom odtrąconym, odebranym lub zwyczajnie zapomnianym; przestraszonym, albo tęskniącym. Pupilom, którym właśnie za sprawą naszych polskich autorów udało się znaleźć choć namiastkę szczęścia. Choćby i na papierze.

W „Szczęściu na czterech łapach” każdy znajdzie coś dla siebie. Nie obiecuję, że odnajdziecie się we wszystkich opowiadaniach, ale z pewnością w niektórych. Mogę was natomiast z całą pewnością zapewnić, że pokochacie wszystkich zwierzęcych bohaterów. Bo te historie nie mają na celu sprawić, aby czytelnik zżył się z fabułą i czekał na więcej. Sprawiają, że ten zaczyna patrzeć na wiele rzeczy z innej, szerszej perspektywy. Postrzegać świat takim, jakim postrzegają go ci, którzy idą przez świat na czterech łapkach.

Znajdziemy tu różne opowiadania. Takie, które mówią o tragediach, smutku i tęsknocie, a zarazem takie, których zakończenia wywołują na twarzy szczery uśmiech. Różnią się od siebie, ale wciąż poruszają ten sam, ważny temat. Temat tej najważniejszej w życiu pupila zmiany, do której może się przyczynić jedna decyzja człowieka. Tego, że zwierzęta nie potrafią poprosić o to, aby ktoś podarował im szczęśliwe zakończenie. Bo taki pies czy kot nie zawoła o dom, nawet jeśli w jego oczach wciąż błyszczy szczera, cicha prośba. Milczące błaganie o kogoś, na kim znów, albo po raz pierwszy będą mogły naprawdę polegać.

Opowiadania naprawdę wzruszają. Każde z nich sprawia, że czytelnik się przy nich zatrzymuje i zaczyna myśleć. „Szczęście na czterech łapach” porusza wiele trudnych, bolesnych tematów. Autorzy nie mówią w nich tylko o tym, w jaki sposób są traktowane zwierzęta, ale również o ludziach. O łączących ich relacjach, o żałobie, strachu, czy stracie. Nie chciałabym zdradzać zbyt wiele, ale nie ukrywam, że kilka historii wywołało na mnie pod tym względem duże wrażenie.

Przyznam, że wyjątkowo ciężko jest mi pisać tę recenzję. Chciałabym móc powiedzieć, że opowiadania, które miałam okazję przeczytać, mają w sobie coś więcej z prawdy, aniżeli tylko prawdziwych zwierzęcych bohaterów. Ci nie zasłużyli bowiem, jak żadne zwierzę, aby trafić do przytuliska. Kodi, Karmelka, czy chociażby Szopen zasłużyli na ciepłe domy, kochających właścicieli, pełne miski pysznej karmy, a przede wszystkim na dobre zakończenia. Najlepiej właśnie takie, które podarowali im nasi autorzy. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo chciałabym, aby okazały się prawdą. Abym nie musiała patrzeć na zdjęcia, które zostały zamieszczone na ostatnich stronach książki, z myślą, że te wszystkie psiaki i kotki, wciąż gdzieś tam czekają. Wyczekują na swoją namiastkę „szczęścia”.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz