niedziela, 4 czerwca 2023

"Poszukiwany ukochany" Beth O'Leary | Wyd. Albatros

Wiele lat temu w moje ręce trafiła jedna z pierwszych książek Beth O’Leary. „Współlokatorzy” byli debiutem, mimo to po dziś dzień wspominam tę historię naprawdę pozytywnie. Wielokrotnie myślałam o tym, aby sięgnąć po inne powieści autorki, ale jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze. Gdy więc ukazał się „Poszukiwany ukochany”, uznałam, że koniecznie muszę go przeczytać.

Siobhan wie, czego chce od życia. Ma ścisły grafik, konkretny plan i pewność, że za żadne skarby nie zdecyduje się na stały związek. Z Josephem spotyka się wyłącznie w pokoju hotelowym.

Miranda uwielbia swoją pracę. Wspina się na drzewa, a choć otacza ją przy tym wielu mężczyzn, nie zamierza ulegać emocjom. Od kilku miesięcy spotyka się z Carterem. Do szczęścia nie jest jej potrzebne nic więcej.

Jane nie potrafi postawić na swoim. Przerażona perspektywą utraty kontroli, robi wszystko, aby jej życie było jak najbardziej monotonne. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest on, Joseph Carter. Dziwny mężczyzna, który spontanicznie postanawia wkroczyć w jej świat i już w nim pozostać.

Trzy różne kobiety. Trzy historie mające swój początek w walentynki. I tylko jeden mężczyzna, który spaja je wszystkie grubym ogniwem.”

Co mogę powiedzieć o „Poszukiwanym ukochanym”? Chyba przede wszystkim to, że dawno nie czytałam równie niewyważonej książki. Początek męczy i to niesamowicie. Czytelnik, który nastawia się na ciepły, zabawny romans, czyta historie, która początkowo nie wydaje się ani ciepła, ani zabawna, ani tym bardziej romantyczna. Ot, poznaje perspektywę trzech charyzmatycznych kobiet: impulsywnej Siobhan, wesołej Mirandy i wycofanej Jane. Wszystkie cieszą się na myśl o nadchodzących walentynkach i wszystkie, jak jeden mąż, zostają wystawione do wiatru. Jakby tego było mało, przez tego samego faceta. Josepha Cartera. Przystojnego, sympatycznego i niesamowicie zaangażowanego mężczyznę, który z jakiegoś powodu nie pojawia się na żadnym ze wspomnianych wyżej spotkań.

W tym miejscu zaczyna się nasza fabuła. Nie w momencie, w którym bohaterowie dopiero zaczynają się poznawać, lecz w chwili, w której ich relacje są już naprawdę zażyłe. I to… jest naprawdę interesujące. Problem w tym, że pierwsze kilkadziesiąt stron nie przedstawia nam głównego trio bohaterek w zbyt jasnym świetne. Siobhan wydaje się roszczeniowa, Miranda naiwnie zakochana, a Jane, no cóż, pozbawiona własnego zdania. Jeśli o nią chodzi, to nie robi właściwie nic, aby zaprezentować się czytelnikowi od dobrej strony. Zdaje się po prostu egzystować i robić wszystko, aby nikt z otoczenia nie zwrócił na nią przesadnej uwagi.

Przyznaję, że początkowo nieco zaniepokoiło mnie to specyficzne zachowanie bohaterek. Obawiałam się, że ich charaktery (odmienne, ale równie irytujące) wpłyną na mój odbiór „Poszukiwanego ukochanego”, bo przez kilka dobrych rozdziałów nie robiły nic, prócz narzekania na Josepha. Odniosłam wrażenie, że były wręcz uzależnione od jego obecności.

A potem… potem było już tylko lepiej. Wraz z biegiem czasu autorka książki zaczęła przybliżać mi losy wszystkich protagonistek. Siobhan okazała się pewną siebie, dążącą do celu kobietą, Miranda przesympatyczną, młodą dziewczyną, a Jane… u niej co prawda nie zmieniło się zbyt wiele, ale stopniowo zaczęło wychodzić na jaw, dlaczego tak bardzo zależy jej na kontroli i pielęgnowaniu codziennej rutyny. I o dziwo, mimo początkowych potknięć, fabuła okazała się wtedy naprawdę intrygująca. Wciągnęła mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam odłożyć książki. Powtarzałam sobie, że tego dnia przeczytam jeszcze tylko jeden rozdział. Że to będzie ostatni fragment i koniec, pozwolę sobie na chwilę oddechu. Problem w tym, że Beth O’Leary bardzo sprytnie dawkowała wszelkie informacje. Na jedną odpowiedź przypadało pięć kolejnych pytań.

Dlaczego Joseph Carter nie przyszedł na żadne z walentynkowych spotkań?

Jakim cudem pojawił się w życiu wszystkich bohaterek?
Kto tak naprawdę jest tym złym? Carter, bo działa na trzech frontach, czy jego partnerki, bo mimo niepokojących sygnałów i narastających wątpliwości, wciąż chcą do niego wracać?
No i wreszcie: czy rozwiązanie zagadki naprawdę jest tak proste, jak mogłoby się wydawać?

Myślę, że będą czytelnicy, którzy nie przebrną przez pierwsze kilkadziesiąt stron książki. Na tych wytrwałych czeka jednak naprawdę przyjemna lektura. Historia, w której bardzo dużą rolę odgrywają niedopowiedzenia, tajemnice i brak zaufania. Bo przede wszystkim o tym jest „Poszukiwany ukochany”. Nawet nie tyle o dążeniu do znalezienia drugiej połówki, lecz kogoś, kogo będzie można obdarzyć stuprocentowym zaufaniem. Kogoś, kto będzie potrafił słuchać. Okazuje się bowiem, że zarówno nasze bohaterki, jak i sam Joseph Carter będą mieli naprawdę dużo do powiedzenia.

Nie ukrywam, że „Poszukiwany ukochany” zdołał mnie parę razy zaskoczyć (co nie jest raczej zbyt łatwe). Autorka w bardzo ciekawy sposób splotła ze sobą historie wszystkich bohaterów, zrobiła to ponadto na tyle inteligentnie, że dopiero po jakimś czasie zaczęłam dostrzegać konkretne ogniwa jej złożonej intrygi. Polubiłam też bohaterów. Ich motywacje nabrały sensu, zachowanie zyskało usprawiedliwienie. Do samego końca czytało mi się ich historie z naprawdę dużą przyjemnością. O ile w ogóle można mówić w tym wypadku o przyjemności (jeśli sięgniecie po tę powieść, prędzej czy później zrozumiecie, co mam na myśli).

Poszukiwany ukochany” okazał się koniec końców naprawdę dobrze poprowadzoną, wartościową pozycją. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to promocja książki. Na okładce możemy przeczytać, że to „ciepła” i „romantyczna” opowieść, która daje mnóstwo „frajdy”. Nic bardziej mylnego, nie mam pojęcia, dlaczego ktoś wpadł na pomysł, aby sygnować ją właśnie tymi określeniami. Sugerują czytelnikowi, że „Poszukiwany ukochany” będzie prostą, przyjemną w odbiorze lekturą. Wręcz przeciwnie. Pod płaszczykiem zabawnej historyjki o trzech kobietach, które spotykają się z tym samym mężczyzną, kryje się bardzo przykra i dojrzała historia. Opowieść, w której zostają poruszone tematy takie jak [uwaga, potencjalny spoiler]: wykorzystywanie, manipulacja, strata, żałoba czy nieprzepracowane traumy.

Podsumowując: Jestem zadowolona, że miałam okazję sięgnąć po kolejną książkę Beth O’Leary. Znacząco różni się od „Współlokatorów”, ale wciąż nie można jej odmówić tego, że wciąga. Nie żałuję tej lektury i wam także mogę ją z czystym sumieniem polecić. Jeśli ktoś szuka wciągającej, tajemniczej historii, która będzie jednocześnie przyjemną odskocznią od codziennych problemów, to „Poszukiwany ukochany” okaże się świetnym wyborem. Osoby, które lubią powieści obyczajowe i wyraziste wątki romantyczne też finalnie raczej się nie zawiodą. Wbrew pozorom, uczucia pełnią tu naprawdę ważną rolę. Aczkolwiek nie obiecuję, że fabuła potoczy się tak, jak to sobie wymarzycie. W końcu życie jest nieprzewidywalne i pisze najróżniejsze scenariusze.

Podobnie jak Beth O’Leary, która z pewnością niejednokrotnie was zaskoczy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz