poniedziałek, 23 września 2019

"Dwór Cierni i Róż" Sarah J. Maas | Wyd. Uroboros





Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać. Więc pozwól jej zachować tę nadzieję, Feyro. Pozwól jej marzyć o lepszym życiu. O lepszym świecie.

fragment książki „Dwór Cierni i Róż”


Poprzednia seria Sarah J. Maas: „Szklany Tron” mnie do siebie nie przekonała, a przynajmniej pierwszy tom, przez który, mówiąc szczerze, nie mogłam przebrnąć bez robienia dłuższych przerw. Z tego względu naprawdę długo wahałam się, czy sięgnąć po kolejną serię pisarki, jaką był „Dwór Cierni i Róż”. Obawiałam się znanych schematów, kolejnej bohaterki charakteryzowanej na przesadnie silną postać i rozchwianego, oklepanego wątku miłosnego. Mimo to, w końcu zdecydowałam się zaryzykować i bazując na pozytywnych opiniach znajomych, sięgnąć po nową serię tej znanej, poczytnej autorki. Pod koniec 2018 roku przeczytałam pierwszy tom, teraz, na początku 2019 roku przychodzę do was z jego recenzją. Czy moja opinia na temat „Dworu Cierni i Róż” jest więc pozytywna? O tym przekonacie się już za chwilę.

Feyra jest łowczynią. Choć nie chce zabijać, zmusza ją do tego sytuacja w rodzinie. By zapewnić bliskim pożywienie, bez względu na srogą zimę, zapuszcza się do najdalszych zakątków lasu w poszukiwaniu zwierzyny łownej. Nie zdaje sobie sprawy, że zapuszcza się w pobliże zakazanego muru, bariery oddzielającej ziemię zwykłych ludzi od tajemniczej krainy – Prythianu – ziem należących do czarodziejskich, złowrogich istot. Los sprawia, że dziewczyna w trakcie polowania rani, a następnie zabija faerie zza muru, który przybrał postać potężnego wilka. Nie mija wiele czasu, a po Feyrę przybywa Tamlin, książę, żądający, by odpowiedziała za swój czyn. Przybierając postać strasznej bestii, daje dziewczynie wybór – śmierć za śmierć lub wieczność w Prythianie...

Przyznam się, że „Dwór Cierni i Róż” spodobał mi się o wiele bardziej niż „Szklany Tron”. Aby jednak nie porównywać tych dwóch serii wyłącznie przez pryzmat tej samej autorki, postaram się podejść do recenzji z jak największą dozą obiektywizmu. Nie sądzę jednak, by udało mi się to w stu procentach, więc już na wstępie wybaczcie za brak profesjonalizmu.

Opowieść Feyry możemy podzielić na dwa kluczowe segmenty – pierwszy: powolny i stopniowo wdrażający czytelnika w całą historię, drugi: opiewający w pędzącą fabułę, mnóstwo zwrotów akcji, a także tajemnic. Treść książki zostaje nam opowiedziana z perspektywy młodej, zdeterminowanej, by przetrwać dziewczyny, na której barkach od dzieciństwa spoczywa ciężar dbania o całą rodzinę. Próżne siostry traktują Feyrę jak pomoc domową, a ojciec, zbyt wycofany z życia, by samemu dbać o dzieci, zrzuca całą odpowiedzialność na córkę i zdaje się tego w ogóle nie zauważać. W pierwszej części historii dowiadujemy się, jak wygląda egzystencja dziewczyny, poznajemy jej sprzeczne uczucia, towarzyszące jej bez przerwy zmęczenie, jak również strach, że nie podoła trudnym wyzwaniom i nie spełni obietnicy złożonej matce na łożu śmierci. Monotonia ludzkiego życia szybko zostaje wprawdzie zastąpiona pojawiającą się w życiu Feyry magią, jednak i na tym etapie, historia rozwija się ostrożnie, prezentując odbiorcy wkraczanie dziewiętnastolatki w tajemniczy, pełen niebezpieczeństw świat Prythianu. Poznajemy Wiosenny Dwór – ziemię należącą do Tamlina – z ciemnej, ale mimo wszystko emanującej ciepłem strony, opiewającej w opisy eleganckich wnętrz, srebrnych zastaw, nadzwyczajnych obrazów i pięknie pachnących kwiatów. Dopiero po ów wprowadzeniu, autorka przechodzi do drugiej części lektury, która nie jest już dla bohaterki tak przyjemna ani kolorowa. Feyra wkracza bowiem w świat intryg, oszustw, zazdrości i krwawych wojen, które od lat toczą się na terenach Prythianu. To właśnie w tym miejscu akcja przyśpiesza, wrzucając dziewczynę w wir wydarzeń. Czas na podejmowanie decyzji się kończy. Feyra, łowczyni z przymusu, artystka z zamiłowania, nie zdaje sobie nawet sprawy, jak istotną rolę przyszło jej spełnić, dopóki wszystko nie zaczyna się sypać. Musi wkroczyć do jaskini lwa, gdzie zamiast wygód, eleganckich sztućców i róż, czekają na nią wyłącznie śmierć, ból i kłujące ciernie.

Bohaterowie są wykreowani dobrze, choć nie uważam, aby porównanie książki do znanej większości osób „Pięknej i Bestii” było w stu procentach adekwatne. Owszem, na łamach powieści pojawia się wiele smaczków, które fani baśni przyjmą z uśmiechem na ustach, jednak sam Tamlin, którego powinniśmy utożsamiać z „Bestią”, raczej traci cały swój urok już niespełna po kilkudziesięciu stronach lektury. Nie mija wiele czasu, a staje się on wyjątkowo łagodną, jeśli nie powiedzieć przesadnie wesołą postacią, która nijak nie kojarzyła mi się ze wspomnianą wcześniej historią. Po przeczytaniu książki do końca jestem jednak w stanie uwierzyć, że był to zabieg celowy, a sama autorka wiedziała, co robi, ułagadzając charakter bohatera. Niemniej jednak nie będę ukrywać, że zachowanie tej postaci, zgoła odmienne od oczekiwanego, znacząco wpłynęło na mój odbiór powieści i sprawiło, że książka nieco straciła w moich oczach.

Styl autorki, jak można się było spodziewać, jest porządny: plastyczny, lekki, ale przy tym wyjątkowo obrazowy, co zawsze doceniam. Autorka nie stara się ułagodzić historii ani pojawiających się w niej treści. Nie pomija istotnych elementów, takich jak: sprzeczne, skomplikowane uczucia, brutalność, czy dolegliwości, jakich doświadczają poszczególni bohaterowie „Dworu Cierni i Róż”. Sarah J. Maas nie stroni także od poruszania tematu cielesności i tego, w jaki sposób odbiera ją protagonistka. Wyjątkowo urzekły mnie opisy i wewnętrzne monologi Feyry, która patrzyła na świat z dwóch różnych perspektyw: wyszkolonej łowczyni, która błyskawicznie potrafiła ocenić sytuację i odpowiednio na nią zareagować, a także aspirującej malarki, doceniającej klimat otoczenia, chwytającej się kurczowo wszystkich pojawiających się na jej drodze elementów wystroju, barw, czy sprzecznych uczuć. W trakcie lektury moja artystyczna dusza skakała z radości za każdym razem, gdy pojawiał się jakiś dłuższy, przyjemnie nakreślony opis lub wzmianka o uniwersum widzianym oczami głównej bohaterki.

Jedynym minusem, który znalazłam w przypadku tej konkretnej książki, jest fakt, iż czytając pierwszą część Dworów, nie opuszczało mnie wrażenie, że autorka usiłowała powielić schematy, które wyniosły „Szklany Tron” na wyżyny, pomagając im tym samym zyskać tak dużą popularność i sympatię wielu czytelników. Niestety, już teraz, po lekturze zaledwie jednego tomu mogę przewidzieć, że główna bohaterka zmieni swój obiekt westchnień i szybko zapomni o swojej pierwszej miłości na rzecz bohatera, którego Sarah J. Maas ewidentnie zaczęła natychmiast faworyzować (zresztą tak jak wielu czytelników po kolejnych częściach powieści). Podobnie było w „Szklanym Tronie” i najpewniej podobnie będzie w przypadku dalszych tomów Dworów. Wiedząc o tym, w trakcie lektury nie potrafiłam niestety nawet na sekundę przekonać się do relacji Tamlina i Feyry. Chyba gdzieś z tyłu mojej głowy zbytnio zakorzeniło się spostrzeżenie, że pewnie i tak ostatecznie nie będą razem, więc nie ma sensu się do nich przywiązywać.

Dwór Cierni i Róż” to zdecydowanie dobrze nakreślona książka, a także przyjemna lektura z gatunku fantasy. Oczekiwałam po niej baśniowego klimatu i historii przeplatanej romansem i intrygami i właśnie to otrzymałam. Nie powiem, że uważam tę lekturę za wyjątkowo oryginalną, ponieważ Sarah J. Maas zdecydowanie zbytnio bazuje na swoich poprzednich książkach, ale oceniając Dwory jako osobną serię, przyznaję, że bawiłam się przy nich przednio. Autorka miała ciekawy pomysł i interesująco wybrnęła, jeśli chodzi o nawiązania do „Pięknej i Bestii”. Jeśli ktoś lubi motyw magicznych krain, przyciągają go pojawiające się w książkach zagadki i klątwy, to myślę, że ta seria może się mu zdecydowanie spodobać. Sama już nie mogę się doczekać, by przeczytać drugą część: „Dwór Mgieł i Furii”, gdyż słyszałam o niej wiele dobrego. Ponoć, w przeciwieństwie do pierwszego tomu, który jest jedynie wstępem do historii, drugi tom sprawia, że zmienia się podejście czytelników do bohaterów. Pozostaje mi mieć nadzieję, że tak właśnie będzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz