poniedziałek, 23 września 2019

"Więcej niż pocałunek" Helen Hoang | Wyd. Muza


 
Michael był jak lody miętowe z kawałkami czekolady. Mogła spróbować innych smaków, ale ten konkretny był jej ulubionym.

fragment książki „Więcej niż pocałunek”


Stella to cierpiąca na zespół Aspergera kobieta, dla której tworzenie skomplikowanych algorytmów wydaje się o wiele prostsze i przyjemniejsze niż rozmowy z mężczyznami. Relacje z płcią przeciwną są dla niej pozbawione logiki, a związana z nimi bliskość, budzi w niej istne przerażenie. Choć ma już trzydzieści lat, a na głowie rodziców, którzy otwarcie przyznają, że chcieliby już zostać dziadkami, specjalistka od ekonometrii nie potrafi się przemóc i umówić z zainteresowanym nią kolegą z pracy. Zakładając, że to po jej stronie leży problem, sfrustrowana kobieta decyduje się w końcu „nauczyć”, jak obchodzić się z mężczyznami. A któż mógłby ją lepiej podszkolić w kwestiach „zaspokajania” męskich potrzeb, jeśli nie profesjonalista: ktoś, kto obcuje z kobietami na co dzień?

Wybór Stelli pada na Michaela, przystojnego pana do towarzystwa, który nie spodziewa się, że przewrotny los postawi na jego drodze atrakcyjną, ale nieco zagubioną trzydziestolatkę. I choć wydawałoby się, że kobieta nie ma zielonego pojęcia o seksie, czy związkach, szybko okazuje się, że ma wobec wynajętego przez siebie mężczyzny bardzo konkretne plany. Plany, które zdecydowanie wykraczają poza niewinne, niezobowiązujące całowanie.

Przyznaję, że początek historii Stelli i Michaela nieco mnie… zaskoczył. Do przeczytania książki przekonał mnie jej opis i intrygujący pomysł, aby główna bohaterka aż nazbyt logicznie podchodziła do tematu związków. Jak wiadomo, miłość rządzi się własnymi prawami, więc osoba, która doszukuje się we wszystkim sensu, a zwłaszcza sensu w miłości, już na starcie ma pod górkę. Byłam ciekawa, jak autorka poradzi sobie z taką postacią, zwłaszcza że sama jestem typem człowieka, który opiera w dużej mierze swoje decyzje, a często także i uczucia, na logice. Pod tym względem książkowa Stella pozytywnie mnie zaskoczyła. Pokazała mi się ze strony, którą spodziewałam się ujrzeć. To bohaterka zdecydowana, ale zmagająca się z problemami, które sterują jej życiem i nie pozwalają na to, by jakikolwiek element układanki zmienił swoje położenie. Ma zaledwie trzydzieści lat, a już może się poszczycić porządną, bardzo dobrze płatną pracą i propozycjami ciągłych awansów. Choć w duchu brakuje jej mężczyzny, świetnie daje sobie ze wszystkim radę sama. No, poza jednym – relacjami damsko-męskimi. Pod tym względem nie radzi sobie w ogóle, bo choć jest atrakcyjna i sympatyczna, fakt, że jest aż nazbyt szczera, nawet w momentach, gdy nikt nie chce usłyszeć prawdy, utrudnia jej wejście w stały związek. Właśnie w ten sposób poznajemy Michaela, opiekuńczego, sympatycznego pana do towarzystwa, który, mówię zupełnie szczerze, urzekł mnie już od pierwszych stron lektury. Gdy natykamy się na niego po raz pierwszy mężczyzna, który nic nie wie o Stelli, jest szczerze zdziwiony, że ktoś taki jak ona, szuka przelotnej chwili ciepła w ramionach kogoś takiego jak on. Michael doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej profesji i z tego, że przez nią nie powinien zbytnio zbliżać się do kobiet, które go wynajmują. W przeszłości zdarzyła się sytuacja, że jedna z jego klientek obdarzyła go uczuciem i mężczyzna nie chce pozwolić, by się to powtórzyło. Wcale nie pomaga mu w tym jednak fakt, że Stella potrzebuje właśnie kogoś, kto zdoła się do niej zbliżyć i przebić mur, który tworzy towarzysząca jej przez całe życie choroba.

Michael, wbrew wszystkiemu, szanuje kobiety i najchętniej odrzuciłby propozycję Stelli, aby ta znalazła mężczyznę, który byłby jej wart. Niestety, pieniądze, które oferuje mu bogata klientka, są mu akurat bardzo potrzebne na leczenie chorej matki. W ten sposób, mimo początkowej niechęci i towarzyszących mu na każdym kroku wątpliwości, mężczyzna zgadza się na zaproponowany przez Stellę układ. Ma nauczyć ją, jak zachowywać się w prawdziwym związku.

Nie chciałabym się rozpisywać, bo wiem, że wtedy nikt nie dotarłby do końca tej recenzji. Powiem więc krótko: ta książka jest wyjątkowo ciepła i wbrew pozorom, które czytelnik może odnieść na początku lektury, romantyczna. Podobało się przede wszystkim to, jak konsekwentnie autorka poprowadziła wątek choroby głównej bohaterki. Nie zauważyłam żadnych niespójnych, nagłych zmian w jej charakterze, co przytrafia się niestety niektórym pisarzom, kiedy ci chcą napisać konkretną scenę, ale specyfika postaci im to uniemożliwia. Helen Hoang udało się na szczęście tego uniknąć, wszystkie sytuacje, które pojawiają się w książce, są uzasadnione i jako odbiorcy jesteśmy w stanie w nie uwierzyć. Co ważniejsze i na co zwróciłam szczególną uwagę w trakcie czytania, mamy szansę zagłębić się w psychikę osoby, która myśli inaczej od nas, ale na swój sposób wciąż wydaje jej się, że postępuje słusznie. Autorka w łagodny, a zarazem konkretny sposób pokazuje czytelnikom, jak reaguje człowiek, który nie jest do końca świadomy, że jego słowa lub czyny mogą niechcący zranić uczucia drugiej osoby. Nie zawsze to, co myślimy, ktoś inny powinien usłyszeć. Czasami łatwiej przemilczeć niektóre nasze spostrzeżenia, by nie zrobić przykrości temu, na kim nam zależy. Choćby nawet te spostrzeżenia miały dotyczyć nieodpowiedniego naczynia, w którym ten ktoś chce podać nam posiłek.
 
Ogromny plus należy się tej książce za uwzględnienie wątku rodzinnego. Od rodziny Michaela, którą mamy okazję poznać zarówno z perspektywy samego mężczyzny, jak i Stelli, bije tak wyjątkowe ciepło, że aż chce się o niej czytać dalej. Język książki jest przystępny, a także przyjemny, czyta się ją zaskakująco szybko. Gdybym miała znaleźć jednak jakieś minuty, powiedziałabym, że ta historia nie przypadnie do gustu czytelnikom, którzy nie przepadają za scenami erotycznymi. Na łamach „Więcej niż pocałunek” pojawia się ich naprawdę dużo, można także wyłapać do nich sporo nawiązań. Ponadto książce zdecydowanie może zaszkodzić rozgłos. Wiele osób sięgnie po nią zapewne ze względu na popularność i pozytywne opinie, które zyskuje na niemal każdej platformie. Tak się jednak składa, że osobom, które preferują zagłębianie się w historię i opisy, a nie w prężnie rozwijającą się relację bohaterów, książka Helen Hoang może nie przypaść do gustu. Mimo wszystko serdecznie polecam każdemu tę pozycję.

Na zakończenie pragnę podziękować Wydawnictwu Muza za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz