czwartek, 25 czerwca 2020

"Lista, która zmieniła moje życie" Olivia Beirne | Wyd. Albatros

 

Georgia nie lubi zmian. Gdy jednak jej siostra, Amy, zaczyna chorować i prosi dziewczynę o przysługę, ta nie zamierza odmówić. Pragnąc zrobić co w jej mocy, aby uszczęśliwić ukochaną siostrę, Georgia podejmuje się trudnego wyzwania. Ma za zadanie odhaczyć wszystkie punkty z „Listy Rzeczy Do Zrobienia Przed Trzydziestką”, którą przygotowała dla niej Amy. Dostaje na to czas do swoich urodzin, które wypadają za kilka miesięcy. Problem w tym, że zadania z listy nie są tak proste do wykonania, jak mogłoby się wydawać. Znajdują się na niej takie pozycje jak „skok ze spadochronem”, czy, o zgrozo, „upieczenie idealnego biszkoptu”.

Bardzo spodobał mi się pomysł tej książki. Zważywszy na kluczowy wątek choroby, niektórym może się wydawać, że historia ma poważny charakter. Nie do końca. Jakkolwiek to od problemów zdrowotnych siostry głównej bohaterki rozpoczyna się „Lisa, która zmieniła moje życie”, to nie one stanowią główną oś fabularną. To Georgia, nieco wycofana, a zarazem hałaśliwa dziewczyna, jest osobą, która prowadzi nas przez ową historię. Z czasem, dzięki zadaniom z listy, zaczyna odkrywać, że życie nie polega wyłącznie na monotonnym wykonywaniu tych samych czynności, a bezustanne ukrywanie się w cieniu, nie spowoduje, że zawsze będzie się dało uniknąć ryzyka.

Książka została napisana w tak lekki sposób, że nie da się odczuć przygnębiającej atmosfery, która panuje w rodzinie Georgie i Amy po zdiagnozowaniu choroby tej drugiej. Styl Olivii Beirne jest przyjemny, aczkolwiek brakowało mi większej ilości opisów. Niekiedy dialogi głównych bohaterów wydały mi się przydługie i ciągnięte na przymus, co z kolei powodowało, że ich żartobliwy ton tracił na wyrazie, stając się jednocześnie męczącym. Autorka usilnie próbowała wpleść do każdego fragmentu przynajmniej jeden wątek komediowy, co, nie ukrywam, w znaczącym stopniu wpłynęło na mój odbiór owej lektury. Początkowe rozdziały zaczęły mnie w którymś momencie zwyczajnie męczyć. Mimo to cieszę się, że przez nie przebrnęłam, bo zakończeniem w pewnym stopniu zrekompensowało mi pierwsze dwieście stron książki. Sprawiło, że udało mi się nawet polubić główną bohaterkę.

Skoro już mowa o głównej bohaterce. Georgia na łamach książki bardzo mnie irytowała. Jej wewnętrzne monologi sprawiały, że miałam wrażenie, jakbym czytała nie o dorosłej kobiecie, a o niezdecydowanej nastolatce, która, kiedy tylko coś się nie uda, zaczyna panikować i narzekać. Nie ukrywam, że męczyło mnie, kiedy przez kilka stron wałkowała jeden temat, bo np.: zapomniała podać szefowej kawy i zamiast przyznać, że zwyczajnie wypadło jej to z głowy, brnęła w zaparte, że ową kawę ukradziono. Jej zachowanie nijak nie pozwalało mi sądzić, że mam do czynienia z kimś poważnym, znającym się na swojej pracy, a także odpowiedzialnym. I owszem, zdaję sobie sprawę, że Georgia nie miała być taką postacią, niemniej jednak autorka sprawiła, że dałabym tej bohaterce co najwyżej szesnaście lat (nie obrażając osób w tym wieku, oczywiście). Miałam ochotę przerzucać strony za każdym razem, kiedy zaczynała dramatyzować i za wszelką cenę udowadniać, że nic jej się nie udaje. Jedynie ostatnie kilkadziesiąt stron sprawiło, że ostatecznie polubiłam się z nią trochę bardziej. Niemniej jednak niesmak po całej reszcie pozostał.

Co do pozostałych bohaterów, byli ciekawi. Podobała mi się zwłaszcza relacja siostry głównej bohaterki z jej chłopakiem, a także charakter Jacka, którego ścieżki niejednokrotnie splotły się ze ścieżkami Georgie. Do gustu przypadły mi jego podejście do życia, a także chęć robienia całkiem nowych, niekiedy zaskakujących rzeczy. Ze wszystkich pojawiających się w tej historii postaci, to właśnie on zyskał moją największą sympatię. Z niecierpliwością czekałam na fragmenty, w których przyszło mu się pojawić.

Sama fabuła ma sens. Autorka konsekwentnie prowadzi swoich bohaterów przez historię, odhaczając po drodze punkty z listy Georgie. Podobało mi się, w jaki sposób bohaterce udało się zaliczać kolejne zadania. Nie było w tym nic wymuszonego, każdy punkt z listy wynikał z poprzedniego i jakoś łączył się z fabułą. Sprawiło to, że owy spis, mimo iż był osią opowieści, nie stanowił jej głównego elementu. To Georgie, a także jej metamorfoza znalazły się na pierwszym planie. Czytelnik, śledząc jej zmagania, miał doświadczyć tego, jak bardzo potrafi się zmienić czyjeś życie, jeśli tylko zdecyduje się opuścić swoją strefę komfortu. Często bowiem to strach przed nieznanym, a także nasza niepewność powstrzymują nas przed wykonaniem ryzykownego kroku. Przestajemy wierzyć w swoje umiejętności, wydaje nam się, że życie, którym żyjemy, nie ma prawa się zmienić. Prawda jest jednak taka, że czasami nie trzeba wiele, aby odkryć, co jest tak naprawdę ważne. Rodzina, przyjaciele, a także my sami. Ludzie, których najbardziej kochamy.

Podsumowując: Mnie „Lista, która zmieniła moje życie” nie do końca przekonała, ale stało się tak głównie przez wzgląd na męczący charakter głównej bohaterki. Oczekiwałam historii podobnej do tej, którą otrzymałam we "Współlokatorach" Beath O'Leary, niestety, jak widać, nieco się przeliczyłam. Nie oznacza to bynajmniej, że każdy podzieli moją opinię. Myślę, że znajdzie się wiele osób, którym humor autorki przypadnie do gustu i będą się przy tej książce naprawdę dobrze bawić. Historia sama w sobie jest oryginalna, ciekawa i odpowiednio opisana. Jeśli szukacie przyjemnej komedii romantycznej z nastawieniem na bardzo dużo humoru, to sądzę, że „Lista...” będzie książką w sam raz dla was.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz