czwartek, 20 sierpnia 2020

"Sucinum" Camille O'Naill | Wyd. WasPos


Kolejnej osobie z wattpadowego świata udało się zadebiutować na książkowym rynku. Cieszy mnie to niesamowicie, zwłaszcza że niejednokrotnie wspominałam, że z całego serca wspieram osoby, które spełniają swoje marzenia o wydawaniu książek. Takich osób jest coraz więcej – autorów, którzy mogą trzymać w dłoniach swoje powieści i dzielić się nimi z czytelnikami.

Dzisiaj porozmawiamy o „Sucinum”, książce autorstwa debiutującej Camille O’Naill. „Tajemnice Bursztynowego szlaku”, bo tak brzmi podtytuł tej historii, opowiada o Mirze, strażniczce należącej do organizacji Sucinum, która ma a zadanie chronić świat przed potworami zwanymi magicae. Gdy w trakcie jednego ze świąt, ze skarbca zostaje wykradziona Tajemnica Bursztynowego Szlaku, Mira, wraz z bratem i swoim partnerem zostają wyznaczeni, aby odnaleźć złodzieja. Nie będzie to jednak takie proste, gdyż ich śladem podążają członkowie wrogiego zakonu krzyżackiego.

Z bólem stwierdzam, że opis, a przynajmniej opis, który znajduje się z tyłu samej książki, jest niejednoznaczny. Z jednej strony idealnie oddaje to, co znajdziemy w książce, z drugiej jest dość mylący. W pierwszym wypadku zgadzam się ze zdaniem mówiącym, jakoby Mira wraz z przyjaciółmi podróżowała po polskiej puszczy, odwiedziła Ukryte Miasto Cerant, a także znalazła się na Łysej Górze. Tutaj nie mam zastrzeżeń, zwłaszcza że to właściwie jedyne lokalizacje, w których pojawiają się bohaterowie. Akcja przeskakuje z lasu, do Cerantu, a następnie na Łysą Górę. Pomiędzy tymi lokalizacjami nie dzieje się zbyt wiele, na czym książka dużo traci, bo spokojnie można by dodać pomiędzy poszczególnymi wątkami nieco „spokojnych” momentów. Sama z przyjemnością czytam zawsze o „podróży” bohaterów, momentach, w których muszą przemieścić się z jednego do drugiego punktu i w międzyczasie zacieśniają więzy, czy poznają nowe osoby. W „Sucinum” brakowało mi czegoś pomiędzy. Wydarzeń, które pomogłyby mi się naprawdę zżyć z bohaterami.

Tak jak akurat w tym wypadku opis ma swoje odzwierciedlenie w fabule, tak w blurbie mamy również wzmiankę o czymś, czego mamy w niej niewiele. Chodzi mi tu o wątek związany z zakonem krzyżackim, który pojawia się dopiero pod sam koniec książki. Biorąc pod uwagę, że jest to największy i najniebezpieczniejszy wróg Sucinum, brakowało mi poczucia realnego zagrożenia z jego strony. Liczyłam na większą ilość starć między bohaterami a zakonem, a także większą ilość informacji, dlaczego właściwie są oni skonfliktowani. Z tego, co udało mi się zrozumieć, Krzyżacy pragnęli zniszczyć jakiekolwiek dokumenty wskazujące na istnienie Bursztynowego Szlaku. Zważywszy jednak że nawet po skończonej lekturze wciąż nie do końca wiedziałam, czym ów Bursztynowy Szlak był, nie łatwo przychodziło mi zrozumienie motywów którejkolwiek ze stron.

Zanim jednak przejdę do reszty wad, chciałabym wspomnieć także o zaletach książki Camille O’Naill. Na plus zasługuje kreacja bohaterów. Postać Miry, a więc głównej bohaterki, naprawdę mi się spodobała. To silna postać, która w trakcie swojej podróży w pogoni za zaginioną Tajemnicą miała swoje lepsze i gorsze momenty. Z jednej strony wykonywała rozkazy starszyzny Sucinum, z drugiej miała też swój rozum i potrafiła reagować na dane wydarzenia zgodnie z własnymi przekonaniami. Była zdeterminowana, ale ostrożna. Potrafiła przeanalizować sytuację, w której się znalazła, aby obrać najlepszą, najkorzystniejszą dla sprawy ścieżkę. Jako protagonistka miała czytelnikowi wiele do zaoferowania.

Pozostali bohaterowie także przypadli mi do gustu. Brat Miry to wesoły, żartobliwy chłopak, którego łączą z siostrą naprawdę zażyłe relacje. Co do Ghosta, a więc niemal drugiej głównej postaci, również nie mam zastrzeżeń. Z przyjemnością czytałam fragmenty, w których się pojawiał. Jako jeden z nielicznych potrafił wpłynąć na Mirę i w razie potrzeby, zmotywować ją do działania. Ciekawie został też przedstawiony jego związek z dziewczyną. Dawno nie spotkałam się bowiem z książką, w której bohaterowie od początku fabuły byliby razem i zamiast stopniowo się poznawać, po prostu zacieśniali w miarę upływu czasu łączące ich więzi. Bardzo mi się to podobało. Z przyjemnością śledziłam rozwijający się związek Miry i Ghosta. Z chęcią czytałam również o relacji łączącej Mirę i jej brata z ich przybranym ojcem. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że według mnie, to właśnie bohaterowie są najmocniejszym filarem „Sucinum." Spajają historię i powodują, że mimo wszystko książkę dość dobrze i szybko się czyta.

Idąc dalej, autorka miała bardzo fajny pomysł, jeśli chodzi o znajdujący się z tyłu książki bestiariusz. Czytelnik ma dostęp do słowniczka, dzięki któremu może sprawdzić, czym charakteryzuje się konkretny potwór ze słowiańskiej mitologii. Tutaj niestety także mam małą uwagę, ponieważ na łamach „Sucinum” zdarza się, że Camille O’Nail obszernie wyjaśnia pochodzenie jednej istoty, aby zaraz potem, zaledwie wspomnieć o nazwie innej i dać odbiorcy przypis, w którym zachęca go do sprawdzenia Bestiariusza. Jeśli o to chodzi, brakowało mi u autorki lekkiej konsekwencji w opisach.
Jeśli chodzi o fabułę, nie była dla mnie szczególnie interesująca. Owszem, autorka miała bardzo ciekawy, oryginalny pomysł, który starała się zrealizować, zapomniała jednak o pewnym istotnym szczególe. Czytelnik nie siedzi w głowie pisarza i choć wielu rzeczy potrafi się domyślić, nie uda mu się zrozumieć treści, jeśli kilka rzeczy nie zostanie wyjaśnione. W przypadku Sucinum Camille O’Naill zapomniała o wytłumaczeniu odbiorcy, czym właściwie jest tytułowy Bursztynowy Szlak. Czy jest to faktycznie „szlak” prowadzący z jednego punktu do drugiego, czy może metafora odnosząca się do spuścizny członków Sucinum, którzy żyją tak, jak żyli dawniej ich słowiańscy przodkowie. W książce bohaterowie cały czas podkreślali, jak ważne jest odnalezienie Tajemnicy, bo w przypadku, gdyby ta wpadła w niepowołane ręce, świat byłby zagrożony. Niestety, nie jest wytłumaczone, dlaczego właściwie komukolwiek groziłoby niebezpieczeństwo. Nie wiadomo, co dokładnie zostało spisane na tajemniczym pergaminie, ani kto właściwie go spisał. Czy jeśli zakonowi zależało, aby go zniszczyć, członkowie Sucinum nie mogli po prostu na to pozwolić, aby później w tajemnicy odtworzyć spisane na nim treści?

Zauważyłam, że w książce kryje się kilka takich niedopowiedzeń. Czytelnik niewiele wie o świecie przedstawionym, dostaje jedynie szczątkowe informacje, które pozwalają przebrnąć przez treść, aczkolwiek nie rozszerzają uniwersum, przez co ja, jako odbiorca, czułam się jak w zamkniętej, fabularnej bańce. Moją uwagę zwrócił także motyw zamieniającej się w bursztyny krwi. Bohaterowie, którzy należeli do Sucinum, posiadali szczególną umiejętność, która powodowała, że ich krew nie tylko miała bursztynowy odcień, ale również się krystalizowała lub zmieniała w magiczne „strzałki”, którymi dana osoba mogła swobodnie operować. Przyznam, że jakkolwiek pomysł na tego typu „umiejętność” wydał mi się z początku ciekawy i oryginalny, w miarę upływu czasu i kolejnych stron, zaczęło dręczyć mnie pytanie, w jaki dokładnie sposób to działało. Skoro krew zmieniała się w bursztyny chwilę po tym, jak opuściła otwartą ranę, jak miałoby się to w przypadku sytuacji, gdy dany członek Sucinum zostałby poważnie ranny. Czy gdyby miał otwartą ranę i krew nie przestawałaby płynąć, wypadałyby z niego bursztyny, czy zamieniłyby się w jeden ogromny bursztyn, zamykając tym samym ranę? Dlaczego raz bursztyny pojawiały się po chwili, a innym razem niemal od razu? Ciekawiło mnie, od czego to zależało, niestety, autorka i tym razem postanowiła zachować ową wiedzę dla siebie.

Podsumowując: Nie powiem wam, czy powinniście sięgnąć po tę książkę, czy też nie. Z tego, co mi wiadomo, „Sucinum” podobało się wielu czytelnikom. Mnie niestety historia Miry nie przekonała, ale wcale nie oznacza to, że innym osobom również niekoniecznie się spodoba. Ze swojej strony mogę zapewnić, że każdy, kto szuka w książkach przede wszystkim ciekawie rozwiniętego wątku miłosnego i dobrze wykreowanych postaci, raczej się nie zawiedzie. Co do mitologii, pojawia się w tej opowieści kilka naprawdę interesujących opisów, a także wzmianek o słowiańskich demonach, ale samych spotkań z owymi „istotami” mamy niewiele. Z mojej strony pojawiłoby się trochę zastrzeżeń odnośnie do samego stylu, jak również fabuły, aczkolwiek uważam, że ostatecznie „Sucinum” nie jest książką złą. Życzę autorce, aby jej kolejne historie były tylko lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz