środa, 16 września 2020

"Małe Licho" Marta Kisiel | Wyd. Wilga

 

Może na początku tej recenzji zaznaczę, że choć wiele słyszałam o Marcie Kisiel i jej serii o Małym Lichu. Nigdy jakoś nie miałam głowy, aby sięgnąć po książki opowiadające o chłopcu, który okazuje się pół-człowiekiem, pół-widmem i przeżywa wiele ciekawych, ale niebezpiecznych przygód. Nie miałam pojęcia, o czym są książki. Myślałam, że są kierowane nie tyle głównie, co przede wszystkim do o wiele młodszego czytelnika i się w nich nie odnajdę. Kiedy więc dostałam propozycję, aby zapoznać się z trzecią częścią przygód Bożydara Antoniego Jagiełłka, postanowiłam nadrobić serię i od razu sięgnąć po pierwszą część Małego Licha. I cóż mogę powiedzieć. Zakochałam się.

"W pewnym starym, niesamowitym domu na uboczu, za wysokim ogrodzeniem, mieszka chłopiec imieniem Bożek, zwany też Niebożątkiem, który nigdy nie jest sam. Bo oprócz starej skrzyni ze skarbami i najfajniejszej mamy pod słońcem ma też najprawdziwszego anioła stróża… a pod jego łóżkiem mieszka potwór, który ciągle podkrada mu kapcie.

Nadchodzi jednak dzień, kiedy Bożek musi wreszcie opuścić swój niezwykły dom i poznać lepiej świat po drugiej stronie ogrodzenia — świat bez szumu anielskich skrzydeł i uścisku potwornych macek. Tylko czy jest na to gotowy? I czy sam świat również jest gotowy na Bożka oraz wielką tajemnicę, jaką skrywa chłopiec?"

Wstawiłam tu oryginalny opis książki pochodzący od wydawcy, bo uważam, że jest nie tylko wyjątkowo trafny, ale przede wszystkim w uroczy, zabawny sposób pokazuje młodemu czytelnikowi, z jaką książką ma do czynienia. Przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą część (Małe Licho i tajemnica Niebożątka), bo prócz niej mamy także drugą (Małe Licho i anioł z kamienia), a także trzecią, która niedawno miała swoją premierę (Małe Licho i lato z diabłem). Każda z nich ma do zaoferowania coś nowego. Każda z nich zarazem bawi i uczy. Seria o Małym Lichu nie jest bowiem jedną z tych kolorowych, doczekujących się kontynuacji opowiastek, którą czytelnik przeczyta i szybko o niej zapomni. Małe Licho skłania do refleksji, pokazuje świat, którego wielu z nas, z racji coraz starszego wieku, przestaje rozumieć. Świat z perspektywy dziecka.

Seria Marty Kisiel dosłownie mnie urzekła. Mimo że są to książki dedykowane głównie młodszym czytelnikom, nie będę kłamać, że mój dość dojrzały już wiek ani trochę nie przeszkodził w tym, abym świetnie bawiła się w trakcie poznawania świata Bożka i Małego Licha. Mówiąc zupełnie szczerze, oczarował mnie klimat tej serii. Uwielbiam ją od A do Z, poczynając od Licha i Bożka, na mamie, wujkach, Bazylu, cioci Odzie, Witku i innych, dość niecodziennych mieszkańcach domu Jagiełłka kończąc. Uwielbiam dosłownie wszystkich bohaterów. Tytułowe Małe Licho, które jest Aniołem Stróżem Bożka, to najbardziej kochana postać, z jaką przyszło mi się kiedykolwiek spotkać. Licho jest swego rodzaju uosobieniem dziecka. Niewinnego, uczącego się świata i bardzo ciekawskiego dziecka, które momentalnie potrafi zaskarbić sobie sympatię czytelnika. Uczulone na własne piórka, płaczliwe, ale starające się ze wszystkich sił, aby chronić swojego chłopca, Licho stanowi najjaśniejszy punkt opowieści. W trakcie lektury uśmiechałam się do papieru za każdym razem, gdy się pojawiało. A że pojawiało się bardzo często, uśmiechałam się cały czas. Miałam wrażenie, jakbym towarzyszyła maluchowi, który jest ciekawy wszystkiego, co zobaczy, usłyszy, albo poczuje. Maluchowi, który nie rozumie wielu rzeczy, ale ze wszystkich sił stara się pojąć otaczający go świat. Tłumaczy go sobie tak, jak tłumaczyłoby go dziecko. Po swojemu. Tak po prostu.

Idąc dalej… chciałabym także wspomnieć o samym Bożku. Bożydar Antonii Jagiełłek i jeden z najważniejszych bohaterów serii to energiczny, pełen pomysłów chłopiec, z którym wiele dzieci z pewnością będzie się identyfikować. Bożek jest ciekawski, żądny przygód, a także chętny do tego, aby odkrywać otaczający go świat. Uwielbia bawić się z Lichem, czytać i recytować poezję, jest przy tym jednak, jak to mały chłopiec, humorzasty i zdarza się, że bardzo uparty. To właśnie jego perspektywę śledzi czytelnik. Perspektywę, podobnie jak w przypadku Licha, niekiedy wyraźnie naiwną, a zarazem pełną ciepła, nadziei i typowo dziecięcej ciekawości. Perspektywę, o której dorośli bardzo łatwo zapominają, a co za tym idzie, nie potrafią zrozumieć. Dorośli w końcu wszystko zawsze próbują komplikować, udziwniać, tłumaczyć. Perspektywa dziecka jest z kolei czymś prostym, opartym na obserwacji i wciąż rozwijającej się wyobraźni.

Zdecydowanie najmocniejszym elementem książek Marty Kisiel są bohaterowie. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że to jedyne, za co pokochałam Małe Licho. Drugim, zdecydowanie mocnym punktem jest fabuła. Nie są to wyłącznie zabawne, przyjemne w odbiorze książki, w których pojawia się wątek rodzinny i szczypta magii. Są to przede wszystkim książki, które kryją w sobie istotne przekazy, a także ciekawe morały. Każda przygoda, w jakiej bierze udział nasz główny bohater, Bożek, może nauczyć młodego czytelnika czegoś naprawdę ważnego. Marta Kisiel, w przystępny dla swoich niewielkich odbiorców sposób, pokazuje, czym jest przyjaźń, a także rodzinna bliskość. Pokazuje, jak radzić sobie w nowych sytuacjach, takich jak pójście do szkoły, czy znalezienie się w kompletnie obcym dla dziecka środowisku, które nie zawsze przyjmie je z otwartymi ramionami. Jak zrozumieć drugą osobę, kiedy ta zdaje się tak bardzo od nas różnić? Jak poradzić sobie w nowej sytuacji?

W Małym Lichu godne podziwu jest to, że choć sama nie mam dzieci, wyobrażam sobie, w jak łatwy sposób, dzięki tym książkom, można nawiązać z maluchem interesującą rozmowę. Przeczytać fragment, a następnie zapytać dziecka, co ono sądzi. Czy zachowałoby się podobnie jak Bożek, czy inaczej? Czy miałoby obawy przed pójściem do szkoły? Czy rozmawiałoby z kolegą lub koleżanką, którego/której z początku nie polubiło? Książki Marty Kisiel są napisane w tak przyjemny, przystępny dla każdego sposób, że ich czytanie nie będzie problemem ani dla dziecka, ani dla osoby starszej, która z reguły sięga po lektury innego gatunku. Każdy z pewnością znajdzie w nich coś dla siebie. Młodsi zrozumienie i poczucie, że nie tylko oni borykają się z niektórymi problemami, dorośli urocze i ciepłe historie, które pomogą im powrócić do dziecięcych lat.

Z mojej strony bardzo polecam wszystkim serię o Małym Lichu. Moim zdaniem są to książki zdecydowanie warte uwagi. Pięknie wydane, w twardej oprawie i wzbogacone o rysunki, z pewnością zachwycą niejednego, lubującego się w ładnych książkach czytelnika. Nie wspominając już o samej treści. Moją jedyną uwagą mogłyby być chyba tylko i wyłącznie wspomniane rysunki, które bardzo młodego czytelnika mogą niekiedy wystraszyć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz