sobota, 14 listopada 2020

"Kobieta w czerni" Kerry Wilkinson | Wyd. Dragon

 

Kobieta w czerni” to moja pierwsza książka autorstwa pisarki i dziennikarki, Kerry Wilkinson. Lubię czasem sięgnąć po coś innego niż fantastykę, a wtedy z reguły pada na książki obyczajowe, romanse lub właśnie kryminały. Tym razem padło na thriller. Czy jestem zadowolona z tej „fantastycznej” odskoczni? Cóż… Z jednej strony tak, z drugiej… ciężko powiedzieć.

W centrum Manchesteru zostaje znaleziona ludzka ręka, której brakuje palca. Jedyną wskazówką, jaką dysponuje sierżant Jessica Daniel, jest nagranie z miejskiego monitoringu, na którym kobieta w długim czarnym płaszczu ostrożnie układa odciętą kończynę na ziemi. Reszty ciała nie ma. Któregoś dnia policjantka otrzymuje makabryczną przesyłkę z brakującym palcem…

W tym samym czasie ginie bez śladu żona brytyjskiego parlamentarzysty. Jessica musi prowadzić swoje śledztwo bez wsparcia przełożonych i zainteresowania mediów. Wkrótce policja znajduje kolejne odcięte dłonie…”

Od czego zacząć… Może od tego, że mam dość mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony mi się podobała i przeczytałam ją naprawdę szybko, z drugiej, pozostawiła mnie ze swego rodzaju niedosytem. Nie wiem, jak określić to słowami, ale wydaje mi się, że po autorze, który ma już na swoim koncie ponad 30 powieści, a sama „Kobieta w czerni” jest trzecią z serii o detektyw Jessice Daniel, oczekiwałam czegoś dużo więcej. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to zła, czy nudna historia. Opowieść ma kilka naprawdę ciekawych, wciągających czytelnika momentów. Jest to jednak równocześnie opowieść niespecjalnie zawiła i oparta na powtarzalności. Fabuła, przynajmniej według mnie, opiera się na ciągłym lawirowaniu między punktem A, a punktem B, z czego punkt A to kolejna znaleziona dłoń, a punkt B to obserwowanie kamer przez bohaterkę, która ma nadzieję, że dzięki przeglądaniu nagrań dojdzie do rozwiązania zagadki. W międzyczasie pojawiają się także wątki przygotowywania do ślubu przyjaciółki Jessici i zaginięcie żony pewnego wysoko postawionego polityka. I jakkolwiek te mają jeszcze sens, ponieważ ostatecznie w ten czy inny sposób wpływają na śledztwo protagonistki, tak pojawiają się dwa bezsensowne wątki, które dla mnie nie były ani trochę potrzebne. Sama, tworząc historię, kierują się zawsze zasadą, że jeśli w którymkolwiek momencie fabuły, w tle pojawia się jakiś przedmiot lub zostaje poruszona jakaś kwestia, musi mieć on/ona później swoje wyjaśnienie, chociażby na ostatniej stronie książki. Jest to zasada, która w łatwy sposób pozwala nie zapychać historii niepotrzebnymi wstawkami, które w żaden sposób nie przysłużą się czytelnikowi. W „Kobiecie w czerni” mamy dwie takie wstawki. Jedną z nich jest zepsuta klimatyzacja na posterunku (która w żaden sposób nie wpływa na wydarzenia w książce, a wciąż się o niej wspomina), a drugą są wątpliwe umiejętności prowadzenia auta przez Jessicę Daniel (co również nie ma żadnego znaczenia dla fabuły, ani nie jest w żaden sposób zaprezentowane, jedynie kilkukrotnie się o tym wspomina). Przyznam, że te dwa motywy były podkreślane do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęłam snuć teorie, czy to właśnie zepsuta klimatyzacja i nieumiejętne prowadzenie auta przez protagonistkę, nie wpłyną w jakimś kluczowym stopniu na rozwiązanie zagadki. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy okazało się, że te są nawet więcej niż nieistotne.

Plusem tej książki jest niewątpliwie fakt, że możną ją czytać bez znajomości poprzednich części. Dużą rolę odgrywają tu także bohaterowie. Nie ukrywam, że dla mnie to właśnie oni są jedną z mocniejszych stron powieści (co nie oznacza, że na tyle mocną, abym z nimi wyjątkowo sympatyzowała). Są ciekawi i mają poniekąd swoje charaktery. Przynajmniej jeśli chodzi o osoby pracujące w policji, bo o innych dowiadujemy się wyłącznie tego, co jest potrzebne do prowadzenia śledztwa. Brakowało mi pod tym względem rozwinięcia postaci, zagłębienia się bardziej w ich psychikę. Przez większość czasu miałam niestety wrażenie, że są one dość przypadkowe. Sama Jessica Daniel z kolei, choć dała mi się polubić, dość topornie podchodziła do rozwiązywania sprawy podrzucanych dłoni. W większości jej zakres działań zawężał się do przesiadywania na kamerach monitoringu, przepytywaniu wciąż tych samych osób, a także snuciu teorii, które w moim mniemaniu, miały jedynie na celu zmylić czytelnika, bo wmówić mu np.:, że sprawcą zbrodni MUSIAŁA być kobieta, bo tajemnicza postać miała na sobie buty podobne do szpilek. W ten sposób odbiorca nie zwracał uwagi na żadnego męskiego bohatera i odwrotnie.

Jeśli chodzi o język powieści, jest porządny i przejrzysty. Jak już wspomniałam, książkę czyta się szybko i z zainteresowaniem. Osobiście byłam naprawdę ciekawa, w którą stronę pójdzie akcja, a także, czy moje podejrzenia okażą się słuszne. Niestety, śledztwa przez większość czasu stały w martwym punkcie, autor za wszelką cenę (i dość nieudolnie) starał się mnie zmylić, a finalnie, kiedy już w końcu coś zaczęło się dziać, moje teorie okazały się błędne. „Niestety”, bo choć przyznaję, że pisarzowi udało się mnie do pewnego stopnia zaskoczyć, jeśli chodzi o zakończenie, tak owo zaskoczenie nie było szczególnie pozytywne. Finał rozczarował mnie nieco swoją prostotą i przyśpieszonym tempem. Choć został przemyślany, a co za tym idzie, miał sens i łączył się z resztą książki, nie uważam, aby należał do szczególnie „uderzających” w czytelnika. U mnie nie wywołał szczególnego zdumienia, czy dreszczyku emocji, zwłaszcza że rozwiązanie dało się poniekąd przewidzieć. Nie we wszystkich jego aspektach (bo czytelnik zwyczajnie nie dałby rady połączyć pewnych faktów i stąd zaskoczenie), ale jednak.

Podsumowując: Książkę oceniam jako dobrą. Zakładam, że ktoś, kto nie czyta zbyt wielu kryminałów, może uznać ją na początek za przyjemną i ciekawą, jak na początek swojej przygody w tym gatunkiem. Osoba, która jednak dość często sięga po powieści kryminalne, może być nią zawiedziona. „Kobieta w czerni” pozbawiona jest krwawych opisów, niepokojącej atmosfery i jakiejkolwiek portretu psychologicznego sprawcy. Jest za to napisana w taki sposób, że mimo wszystko czytelnik chce poznać zakończenie.


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz