środa, 13 kwietnia 2022

"Skorek i czarownica" Diana Wynne Jones | Wyd. Nowa Baśń

Ci, którzy w miarę śledzą moje recenzje, z pewnością zauważyli, że nie jest to pierwsza opinia na temat książki Diany Wynne Jones, brytyjskiej autorki powieści fantasy. Wszystko zaczęło się od animacji Ruchomego Zamku Hauru. Potem sięgnęłam po pierwowzór i... tak jakoś samo poszło. A skoro już poszło, to dziś chciałabym wam opowiedzieć o kolejnej opowieści autorki, na podstawie której także powstała ekranizacja. Mowa tu rzecz jasna o „Skorku i czarownicy”. Książce, którą przeczytałam zaraz po obejrzeniu filmu animowanego. Jakie są więc moje odczucia? Uważam, że film jest lepszy od książki, czy wręcz przeciwnie, sądzę, że ten nie umywa się do oryginału? Co w ogóle sądzę o owym oryginale? Przekonajmy się.

W 2020 roku na Netflixie pojawił się japoński film animowany na podstawie książki „Earwig and the witch”. Teraz, w 2022 roku, polscy czytelnicy mają okazję poznać jego pierwowzór. O czym jest więc „Skorek i czarownica”? O dziewczynce, która mimo braku rodziców i mieszkania w sierocińcu, jest bardzo zadowolona z tego, jak wygląda jej życie. Świetnie odnajduje się w domu dla sierot, bo zawsze dostaje wszystko, czego akurat chce. Nie marzy jej się znalezienie rodziny i bycie adoptowaną, pewnego dnia spełnia się jednak jej największy koszmar. W murach sierocińca pojawia się dziwna para, która postanawia przygarnąć właśnie ją. Skorek, chcąc nie chcąc, trafia do domu, w którym żyją wredna czarownica Bella Jaga, niepokojący Mandragor i pewien gadający kot.

No to zacznijmy od początku, a więc od wprowadzenia. Diana Wynne Jones jest co prawda przedstawiana jako pisarka dla dzieci i dorosłych, ale nie da się ukryć, że swoje opowieści przeznacza przede wszystkim dla tego młodszego grona odbiorców. Jej historie potrafią być skomplikowane i nad wyraz oryginalne, wciąż jednak dla wielu mogą uchodzić za dość proste i pod wieloma względami „przemilczane”. Łatwość ich odbioru wynika przede wszystkim ze stosunkowo okrojonych opisów i ubogich dialogów. Warto więc już na wstępie podkreślić, iż nie są to książki dla czytelników, którzy uwielbiają zaczytywać się w opisach przyrody, czy odkrywać szczegółowe elementy otoczenia. To historie, które przede wszystkim mają sprawiać odbiorcy radość. Rozbawić go, a niekiedy zaciekawić. Taka właśnie jest historia o Skorku, małej dziewczynce, która pewnego dnia zostaje adoptowana przez czarownicę i tajemniczego Mandragora.

Książki Diany Wynne Jones łatwo rozpoznać. Cechuje je prostota, a zarazem złożoność świata, jest w nich światło, ale i nieco mroku. Intrygują, bawią i zachęcają do dalszego zaczytywania się w przygodach bohaterów. Mam wrażenie, że chodzi tu przede wszystkim o taką zwyczajną, ludzką ciekawość. Czytelnik zastanawia się, jak wiele autorka mu zdradzi, czy tym razem odpowie na jego pytania, czy wręcz przeciwnie, znów pozostawi go z wieloma znakami zapytania. Skąd taki wniosek? Stąd, że Diana Wynne Jones pozostawia czytelnikowi sporo przestrzeni, jeśli chodzi o interpretacje jej tekstów. Autorka nie precyzuje pewnych, zdawać by się mogło, naprawdę istotnych kwestii. Czasem wyjaśni działanie jakiegoś czaru, innym razem zaledwie o nim wspomni. Niekiedy zarysuje przeszłość bohaterów, kiedy indziej po prostu postawi czytelnika przed faktem dokonanym. Tak właśnie dzieje się w przypadku „Skorka i czarownicy”. Wiele rzeczy pozostaje w sferze domysłów. Czy jednak przeszkadza to w odbiorze książki? Nie. Diana Wynne Jones to jedna z tych autorek, którym osobiście potrafię wybaczyć wszelkie niedopowiedzenia. Po prostu bawię się razem z jej bohaterami, czytam i chłonę wszystko to, czego nie widać na pierwszy rzut oka.

To może powiedzmy sobie teraz, czy warto. Moim zdaniem tak. Fabuła jest przyjemna, bohaterowie ciekawi, a całość zabawna. Jeśli chodzi o Skorka, o dziwo jest to naprawdę rezolutna, sympatyczna dziewczynka. Z reguły takie małe „buntowniczki” kojarzą się nam, czytelnikom, z irytującym charakterem i skłonnością do robienia wszystkim na złość. W przypadku Skorka jest wręcz odwrotnie. Bohaterka urzeka, bawi i sprawia, że po prostu chce się jej kibicować. Zależy jej na tym, aby wszyscy ją lubili, gdyż właśnie w sympatii innych doszukuje się źródła sukcesu. Przyznam, że niesamowicie mnie to zaskoczyło, bo po zwiastunach filmu, spodziewałam się raczej nieznośnej, drażliwej i wyjątkowo upartej dziewczynki, aniżeli takiej, którą od razu polubię. Bo polubiłam ją i to bardzo. Tak samo kota Tomasza, Budynia, czy nawet Mandragora.

Fabuła nie jest szczególnie rozbudowana, nie przeszkadza to jednak w tym, aby cieszyć się lekturą, którą dopełniają prześliczne ilustracje. Myślę, że wydanie książki także jest przemyślane, bo pozwoli sięgnąć po nią wielu młodszym czytelnikom. Dzieci nie powinny mieć problemu z wielkością liter, ilość tekstu na poszczególnych stronach jest odpowiednio wyważona. Moim zdaniem to naprawdę przyjemna lektura właśnie dla osób młodszych, zwłaszcza tych, które dopiero zaczynają przygodę z samodzielnym czytaniem lub czytają z rodzicami. W „Skorku i czarownicy”, jak już zostało przeze mnie podniesione, występuje wiele niedopowiedzeń, o których można dyskutować z drugą osobą. Można zapytać dziecko, jakie zaklęcia kryją się według niego w księdze czarownicy lub co takiego znajduje się w pokojach, których nie miała okazji zwiedzić Skorek. W ogóle ta książka jest ciekawym fundamentem do rozmowy. Diana Wynne Jones wie, jak rozbudzić wyobraźnię.

Podsumowując: Spędziłam z tą książką naprawdę przyjemny wieczór. Nie jest długa, więc spokojnie można ją pochłonąć za jednym razem. Mnie naprawdę się podobała. Uważam ją za barwną, ciepłą i wyjątkowo magiczną lekturę. Nada się zarówno dla młodszych jak i starszych.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz