środa, 14 września 2022

"Księżycowe miasto. Dom nieba i oddechu" Sarah. J. Maas | Wyd. Uroboros

O Księżycowym mieście zostało już powiedziane naprawdę wiele. Zakładam, że wszystkie recenzje, które miały się pojawić, już się pojawiły, więc jak taka wisienka na torcie, albo ostatni orzeszek w opakowaniu mieszanki studenckiej przychodzę, aby wtrącić swoje trzy grosze na temat tej historii. Nie będę bowiem ukrywać, że przeczytanie „Domu nieba i oddechu” zajęło mi mnóstwo czasu. Nie potrafiłam sięgnąć po te książki, a kiedy już to robiłam, ciągle odbiegałam od nich myślami. Czy to oznacza, że kontynuacja przygód Bryce i Hunta mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie. Tyle że… no właśnie. Jest mimo wszystko jakieś „ale”…

Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.

Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością…

W krwistej, zmysłowej i pełnej akcji kontynuacji bestsellerowego Domu Ziemi i Krwi Sarah J. Maas snuje porywającą opowieść o świecie bliskim eksplozji oraz o jego mieszkańcach, którzy zrobią wszystko, aby go ocalić”.

Zacznijmy od tego, że Sarah J.Maas po raz kolejny mnie zaskoczyła. Tak jak nie mogłam przebrnąć przez kolejne rozdziały, tak finalnie skończyłam „Dom nieba i oddechu” z myślą, że na JUŻ potrzebuję kolejnego tomu. Nie dziwi mnie to, mam z książkami Maas dość specyficzną relację. Z jednej strony uwielbiam je za złożoną fabułę, tajemnice i aż do przesady atrakcyjnych bohaterów. Z drugiej jednak strony nie mogę przeboleć, że autorka nie ma umiaru, jeśli chodzi o sceny łóżkowe, czy o podkreślanie, jakich to nie stworzyła fantastycznych postaci. Bo nie oszukujmy się, jest tego dużo. W drugim tomie „Księżycowego miasta” dowiadujemy się o niesamowitych rzeczach, które mieszają w dosłownie całym uniwersum. I to jest fantastyczne, podziwiam pisarzy, którzy do tego stopnia potrafią kontrolować swoje historie. Tyle że... trudno jest brać na poważnie to, co się dzieje, gdy fragment później mamy do czynienia z kolejną, pełną seksualnego napięcia sceną, która kończy się w łóżku. Lub na stoliku, lub pod prysznicem, lub w dziesięciu innych miejscach… Właściwie można wybrać jakąkolwiek poziomą lub płaską powierzchnie. Jest duża szansa, że autorka też o niej pomyślała.

Przyznaję, że nieco wynudziły mnie pewne fragmenty, zwłaszcza te, które był prowadzone z perspektywy Hunta. Niektóre z nich wydawały mi się zbyt przegadane lub po prostu za bardzo spowalniające akcję. Z drugiej strony pojawiały się i takie momenty, które były pełne akcji i wciągające na tyle, że dopiero pod koniec rozdziałów orientowałam się, że pochłonęłam kolejne dwadzieścia, czy trzydzieści stron. Właśnie dlatego odnoszę wrażenie, że książka jest poniekąd lekko niewyważona. Tyle że tu pojawia się pytanie, czy właściwie da się wyważyć historie spisaną na ponad tysiącu stron. Bo nie da się ukryć, że „Księżycowe miasto” to masywna powieść, która będzie miała swoje mocniejsze i słabsze momenty. Niektóre fragmenty będą ekscytujące i pełne akcji, inne z kolei będą opierały się na tłumaczeniu panujących w Lunathionie zasad. Tym samym czytelnik będzie mógł zwolnić i przemyśleć wszystko to, co dzieje się na łamach książki. A dzieje się naprawdę dużo. Na jaw wychodzą całkiem nowe tajemnice. Znów poznajemy kolejne sekrety Daniki, najlepszej przyjaciółki Bryce, która straciła życie na początku pierwszego tomu. Dowiadujemy się czegoś więcej o Ruhnie, a także o potężnych Asteri. Relacja łącząca Bryce i Hunta również zaczyna się pogłębiać.

Dom nieba i oddechu” to plątanina wielu nowych informacji. Mamy okazje poznać bliżej drugoplanowych bohaterów, a także dowiedzieć się czegoś więcej o samym świecie. Osobiście, i mimo wszystko, jestem zadowolona, że miałam okazje poznać dalsze losy Bryce i Hunta. Styl pani Maas jest naprawdę dobry, widać, że wie, o czym pisze i o czym planuje pisać w przyszłości. Jestem bardzo ciekawa, jak poprowadzi dalszą fabułę, zwłaszcza że znalazła się w momencie, z którego nie ma już odwrotu. Będzie ją kosztowało naprawdę wiele, aby tego nie zepsuć.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz