środa, 26 października 2022

"Bloom" Kevin Panetta, Savanna Ganucheau | Wyd. Młody Book | Patronat Medialny

Kiedy zobaczyłam zapowiedź polskiego wydania „Bloom” byłam więcej niż zaskoczona. Wielokrotnie wspominałam w swoich social mediach o tym, że to naprawdę wartościowa historia, której należy się miejsce na naszym polskim rynku. Wiedziałam, że jeśli faktycznie ktoś zdecyduje się ją wydać, będę pierwszą osobą, która stanie do walki o patronat. To jedna z tych książek, na których naprawdę mi zależy. Wciągających, ważnych i niesamowicie ciepłych.

Trochę się naczekałam, ale w końcu jest. Bloom może już stanąć na półce obok mojego ukochanego Heartstoppera. Mogę też oficjalnie oznajmić, że objęłam patronatem medialnym nie jedną, ale aż dwie ważne dla mnie powieści graficzne. Najpierw te Alice Oseman, a teraz te Kevina Panetty i Savanny Ganucheau. Z obu jestem niesamowicie dumna i o obu mam wiele do powiedzenia. Dziś opowiem wam więc właśnie o Bloom!

Ari nareszcie skończył szkołę średnią. W końcu może decydować o swoim własnym życiu, zacząć rozmyślać nad drogą, którą naprawdę pragnie podążać. Tyle że nie do końca. Siostra Ariego wyszła za mąż, poza chłopakiem nie ma nikogo, kto mógłby pomóc rodzicom w prowadzeniu podupadającej piekarni. Ojciec nie zgadza się na to, aby lekkomyślny syn zrezygnował z pracy na rzecz wyjazdu ze swoim zespołem. Przecież nie znajdzie za Ariego żadnego zastępstwa. Czy znajdzie...?

Ari decyduje się wziąć sprawy we własne ręce. Daje ogłoszenie o poszukiwaniu przez piekarnię nowego pracownika. Właśnie w ten sposób poznaje Hectora, młodego i ambitnego chłopaka, który uwielbia piec. Zdaje się także rozumieć Ariego”.

Nie bez powodu zaczęłam tę recenzję od nawiązania do Heartstoppera. Ta powieść graficzna jest poniekąd do serii Alice Oseman bardzo podobna. To historia dwóch różniących się od siebie chłopaków, którzy z czasem odkrywają, że łączy ich o wiele więcej, niż mogliby przypuszczać. Zaczynają łapać wspólny język, spędzać ze sobą coraz więcej czasu, odkrywać swoje skomplikowane charaktery. Czytelnik poznaje ich codzienność i najbliższych przyjaciół. Zaczyna rozumieć dręczące ich obawy.

Hector i Ari mogą uścisnąć dłonie rozsławionych już na cały świat Nicka i Charliego. Z tym że w Heartstopperze mamy przedstawiony bardzo uroczy obraz rzeczywistości. Związki i relacje są pokazane w delikatny i przystępny dla wielu czytelników sposób. Choć bohaterowie zmagają się z problemami, nie są one tak wyraźnie zarysowane. W Bloom mamy odwrotną sytuację, co dla niektórych może okazać się największą zaletą, a dla innych sporym problemem. Ta złożoność wybrzmiewa w szczególności po dokładnym przyjrzeniu się kreacji Ariego. Chłopak, jak zresztą każdy dorastający i wkraczający w dorosłość człowiek, zwyczajnie nie ma pojęcia, czego tak właściwie chce. Jego charakter wciąż się zmienia, buntuje się i podejmuje decyzje, które ostatecznie wcale nie wychodzą mu na dobre. Otacza się wieloma przyjaciółmi, nie potrafi jednak określić, komu powinien ufać, komu faktycznie zależy na tym, aby go wspierać. Relacje z rodzicami także wydają się nad wyraz skomplikowane. Z jednej strony widać, że ojciec kocha swojego jedynego syna i pragnie dla niego jak najlepiej, z drugiej bardzo łatwo przychodzi mu mylenie troski z nadmierną opiekuńczością. Ari nie czuje się rozumiany, ma wrażenie, że cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu. Choć po każdym bolesnym upadku stara się podnieść i podejść do życia z nową energią, zdaje sobie sprawę, że to nie wystarczy. Wciąż popełnia kolejne błędy i ufa niewłaściwym ludziom.

Jeśli chodzi o Hectora, nie mam mu nic do zarzucenia. Uwielbiam jego pasję do pieczenia, to, że chętnie sięga nie tylko po te nowe, ale i te tradycyjne, wieloletnie przepisy. Jest też bardzo sympatyczny i wspierający. Choć potrafi się postawić i nie boi się wyrazić własnego zdania, zazwyczaj stara się, aby nikogo nie urazić. Zależy mu na tym, aby ludzie wokół niego czuli się jak najbardziej komfortowo. Wspiera ich nie tylko dobrym słowem, ale i swoimi przepysznymi wypiekami.

Bloom to naprawdę wartościowa książka i naprawdę cieszę się, że mogłam ją wziąć pod swoje skrzydła. To opowieść o stopniowo rodzących się uczuciach. O konsekwencjach popełnianych błędów i o wybaczaniu. O tym, że świat nie jest wyłącznie czarno-biały, ale nie jest też kolorowy. Czasem jest niebieski jak ocean i tak jak ocean, potrafi być wzburzony. Niektóre fale będą większe i bardziej destrukcyjne, inne mniejsze, spokojniejsze. Bez względu na wszystko, każdą z nich można wiązać z nowym początkiem. Z momentem, który umożliwia realną zmianę. Zrozumienie błędu, przeprosiny, dostrzeżenie prawdziwych intencji bliskich sobie osób. Tych momentów jest w naszym życiu naprawdę wiele. To od nas zależy, która fala będzie tą ostatnią.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, nie mam zastrzeżeń. Kreska jest naprawdę czysta i urocza, nietypowy, niebieski kolor tylko dodaje tej historii uroku. Poszczególne rysunki są dopracowane i pełne głębi, sposób przedstawienia bohaterów pozwala na odczytywanie z ich twarzy nawet tych najbardziej skomplikowanych emocji. Nie trzeba czytać dialogów, aby z łatwością dostrzec ich radość, dyskomfort, niepewność czy niechęć. A skoro już o dialogach mowa, wspomnę może o tym, że polskie tłumaczenie jest naprawdę przyjemne. Widać, że wydawnictwo naprawdę się postarało.

Nim zakończę, chciałabym poruszyć jeszcze jedną, dość istotną kwestię. Mam wrażenie, że będą osoby, które nie zrozumieją pewnych zachowań bohaterów, tego, że czasami nie da się opowiedzieć historii bez przedstawienia jej elementów w ciemnych barwach. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że w Bloom występuję parę toksycznych wzorców i zachowań. Wynikają one jednak przede wszystkim ze strachu bohaterów. Ari, którego dotyka to najbardziej, zdaje sobie sprawę, że jego relacje są dość specyficzne. Reakcje jego przyjaciół są w pewnym stopniu niewłaściwe, chłopak podświadomie boi się jednak zareagować i zwrócić im uwagę. Wiązałoby się z potencjalnym odtrąceniem przez pozostałych członków zespołu. Biorąc pod uwagę, że Ari właśnie w nich dostrzega szansę na opuszczenie domu, jego bierność i skrywana niechęć są jak najbardziej zrozumiałe. Prezentuje bardzo ludzkie zachowanie. Jest młody, zagubiony i niepewny tego, jak potoczy się jego przyszłość. Nic dziwnego, że stara się chwytać tego, co ma, a co tak łatwo może stracić. Nawet jeśli niekoniecznie jest to dla niego coś dobrego.

Podsumowując: Naprawdę doceniam pracę autorów Bloom. Uwielbiam tę historię za to, że jest tak ciepła, a zarazem tak słodko-gorzka. Czytając, człowiek momentalnie przenosi się z fotela do piekarni rodziców Ariego. Ma wrażenie, że otacza go zapach dopiero co wyciągniętych z pieca bułeczek, że czuje w ustach smak kolorowych babeczek. To przepyszna powieść, którą ze swojej strony polecam niemalże każdemu. „Niemalże”, ponieważ pewne zachowania z otoczenia bohaterów mogą zostać przez najmłodsze osoby odczytane w nieodpowiedni sposób. Nieco starszym czytelnikom rekomenduję ją z kolei z całego zakurzonego serca. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz