środa, 14 grudnia 2022

"Siedmiu mężów Evelyn Hugo" Taylor Jenkins Reid | Wyd. Czwarta Strona | Twarda oprawa

Siedmiu mężów Evelyn Hugo” to książka, która pojawiła się u nas w Polsce w 2019 roku i od razu rozkochała w sobie wielu czytelników. Uwiodła ich z niemalże tak samo wielką gracją, z jaką robiła to tytułowa bohaterka powieści. Evelyn Hugo: piękna, utalentowana i niezwykle charyzmatyczna kobieta. Dziewczyna potrafiąca odnaleźć się w każdej sytuacji. Niezwykle zagubiona dusza towarzystwa. Gwiazda, która imponowała całemu światu, skrywając jednocześnie wiele zdumiewających sekretów. I wreszcie… żona. Partnerka nie jednego, nie dwóch, lecz siedmiu mężczyzn. Jak to możliwe, że miała tak wielu mężów? Czy ich kochała, czy może chodziło o coś więcej? Jaka tajemnica ciągnęła się za uwielbianą przez Hollywood gwiazdą? Jak skończyła się jej niezwykła historia?

To spotkanie zmieni życie Monique. Młoda dziennikarka dostaje propozycję przeprowadzenia wywiadu z Evelyn Hugo – aktorką, która ma za sobą imponującą karierę w Hollywood. Warunek jest jeden: ta rozmowa nie może zostać opublikowana przed śmiercią artystki. Evelyn opowiada o tym, jak wyrwała się z biedy i trafiła do wymarzonego świata kina. Sława, pieniądze, skandale i blask reflektorów… W Hollywood nikt nie jest bez grzechu. Dlaczego Evelyn ma za sobą aż siedem małżeństw? Kogo kochała naprawdę? Jej życie kryje tajemnice, które nigdy nie powinny trafić na pierwsze strony gazet.”

Zacznę może od tego, że nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. O samej Evelyn także miałam już przyjemność czytać i to ładnych parę lat temu. Była pierwszą bohaterką Tylor Jenkins Reid, z którą miałam styczność i nie ukrywam, podobnie jak większość, zakochałam się w niej bez pamięci. Chłonęłam jej opowieść, nie mogąc uwierzyć, że nie wydarzyła się naprawdę, że ta niezwykła kobieta nie istnieje naprawdę. Że nie czytam spisanego przez Monique wywiadu… Chyba właśnie to jest w tej książce tak niesamowite. Choć czytelnik od samego początku zdaje sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z fikcją historyczną, i tak nie może się powstrzymać przed wpisaniem nazwiska bohaterki w wyszukiwarkę. Przed zapytaniem, czy Evelyn Hugo istniała naprawdę.

Czy warto? W stu, jeśli nie w dwustu procentach tak. Zapytacie zapewne, jaki jest więc cel pisania tej recenzji? A no taki, że przychodzę do was dzisiaj nie tyle z oceną treści książki, lecz oceną jej nowego, fantastycznego wydania. Wydawnictwo Czwarta Strona postanowiło ofiarować swoim czytelnikom cudowny prezent. Wydać tę książkę po raz kolejny.

Papierowa wersja „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” doczekała się swojej prześlicznej następczyni. Właśnie dlatego tu jesteśmy. Spróbujemy przyjrzeć się obydwu książkom i określić, czy to nowe wydanie faktycznie opłaca się kupić. Możemy w końcu założyć, że wielu czytelników ma już „Siedmiu mężów Evelyn Hugo” na swojej półce. Czy warto postawić obok kolejny egzemplarz tej powieści?


Powiem wam w tajemnicy, że tak!

- po pierwsze: nie da się ukryć, że nowe wydanie Evelyn Hugo po prostu zachwyca. W przeciwieństwie do pierwszego wydania, jest naprawdę duże, posiada ponadto twardą, porządną oprawę i przecudowną obwolutę z tłoczonym tytułem. Tył książki przypomina hollywoodzki kadr. Zamrożoną w czasie, leniwą scenę pochodzącą z jakiegoś wysokobudżetowego filmu o celebrytach. Takiego, w którym główną rolę otrzymała jedna z gwiazd światowego formatu. Być może właśnie nasza Evelyn Hugo.

- pod obwolutą kryje się faktyczna okładka; jak już wspomniałam: twarda i naprawdę solidna. Ma głęboki, zielony odcień, który przywodzi na myśl soczystą trawę. I tutaj mam lekki problem, bo ta zieleń ewidentnie różni się od tego, do czego przyzwyczaiło nas starsze wydanie: subtelnego, stonowanego turkusu. Mnie osobiście niezbyt podoba się ta zmiana, jest to jednak wyjątkowo subiektywna opinia, z racji tego, że zwyczajnie nie przepadam za zielenią. Obiektywnie uważam, że ten kolor i ten konkretny odcień naprawdę pasują do Evelyn: kobiety, która zawsze była, jest i będzie wyjątkowo barwną i żywiołową postacią. Chciała się wyróżniać, pragnęła, aby ją zauważono. Myślę, że byłaby zachwycona tą okładką, tym, że faktycznie jest w stanie przykuć czyjąś uwagę. Nie tylko intensywną zielenią, ale również złotymi zdobieniami. Te są po prostu cudowne. Najciekawsze, że nie ma ich znowu aż tak wiele – ot, złoty tytuł i autor, a także złota filmowa klisza ciągnąca się przez całą szerokość okładki. Nie ukrywam, że to naprawdę ciekawy zabieg. Z jednej strony intensywna zieleń, z drugiej okładkowy minimalizm.

- wewnątrz powieści znajduje się grafika z kadrem z odliczaniem. Otwierając książkę, czytelnik ma wrażenie, że zaraz zacznie oglądać jakiś stary film. Jeśli o mnie chodzi, uwielbiam tę konkretną grafikę. Sama wielokrotnie zaglądałam do książki tylko po to, żeby zobaczyć ogromną, niesamowicie klimatyczną cyfrę „1”. Poczuć narastającą ekscytację, która towarzyszy mi zawsze, gdy myślę o fantastycznych historiach.

- książka została przełożona przez Agnieszkę Kalus. Jej nazwisko znajdziemy także na początku pierwszego wydania Evelyn. Językowo nic się nie zmienia, powieść jest na tak samo wysokim poziomie. Po prostu zachwyca.

- nowe wydanie Evelyn Hugo kosztuje 59.90. Jest to cena, którą zobaczymy obok kodu kreskowego, w zależności od dystrybutora może się różnić (np.: na stronie empiku książka kosztuje już tylko 40 zł). Czy to dużo? Jak zawsze, gdy chodzi o pieniądze: to zależy. Dla jednej osoby będzie to dość sporo, dla innej, niewiele. Według mnie nie jest to cena wygórowana. Biorąc pod uwagę ceny zagranicznych wydań książek (twarde oprawy, często barwione brzegi, tłoczenia) i fakt, że te nasze polskie wydania przestają im ustępować, nie jest to znowu aż tak dużo. Warto dodać, że różnica cenowa, jaka jawi się między tym pierwszym i tym obecnym wydaniem, to około 20 zł. Wiele zależy od tego, czy zależy nam po prostu na książce, czy na tym, aby ta książka prezentowała się fenomenalnie na naszej półce.

- nowe wydanie jest cięższe, ale to zrozumiałe, biorąc pod uwagę jego rozmiary. Książka trochę waży, nie oznacza to bynajmniej, że jest nieporęczna. Trzyma się ją wygodnie, rozmiar tekstu także nie sprawia trudności. Warto mimo wszystko wspomnieć o tym, że nowa Evelyn to dość spora... księga. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy czytelnicy za takowymi nie przepadają.

Podsumowując:

Moim zdaniem naprawdę opłaca się kupić nowe wydanie „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”. Jest masywne, a co za tym idzie, naprawdę piękne, daję głowę, że oczaruje każdego miłośnika pięknych książkowych wydań. Genialnie prezentuje się ponadto obok innej książki Tylor Jenkins Reid, mianowicie obok Malibu Płonie! Ta książka również ma swój specjalny, dopieszczony odpowiednik. Wraz z Evelyn Hugo stanowią świetny książkowy duet.

Osobiście uważam, że naprawdę warto. Dla tej historii, dla tego wydania i dla Evelyn Hugo. Jeśli kochacie historię tej hollywoodzkiej gwiazdy, z pewnością się nie zawiedziecie.


 

1 komentarz:

  1. Och, jak ja nie lubię książek z obwolutą. Jestem pewna, że ta obwoluta szybko by mi się zniszczyła.
    Ale sama książka jest godna uwagi. Jedna z najbardziej zaskakujących, jakie czytałam. Pozostawiła z godzinnym chaosem emocjonalnym i zapłakaną jak nie wiem co.

    OdpowiedzUsuń