poniedziałek, 23 marca 2020

"Syn mafii" Samanta Louis | Wyd. WasPos | Patronat


Salvatore Costello jest dziedzicem rodziny mafijnej. Wraca do Nowego Jorku, aby przejąć obowiązki po nieżyjącym ojcu. Nie to jest jednak jego głównym celem. Mężczyzna ma tajemnicę, którą dzieli z niejaką Audrey Davis, kobietą, która za wszelką cenę próbuje zniknąć mu z oczu. Choć ta spotyka się aktualnie z bossem rodziny Costello – Lorenzo – wciąż nie może zapomnieć o jej prawowitym dziedzicu – Salvatore. Osiem lat wcześniej, byli ze sobą silnie związani… Dość silnie, aby teraz mężczyzna pragnął za wszelką cenę odzyskać Audrey.
Kochają się, a zarazem nienawidzą. Oboje mają przy tym swój czynny udział w półświatku. Czy może z tego wyjść cokolwiek dobrego?

Przyznam, że nie często zdarza mi się sięgać po książki, które poruszają temat mafii. Nie ukrywam, że fabuła takich historii jest dla mnie często aż nazbyt schematyczna, a sami bohaterowie wydają mi się odrealnieni, do przesady oderwani od rzeczywistości i własnych charakterów. Autorzy, którzy decydują się pisać o mafii, mają z reguły problem z przedstawieniem zasad jej funkcjonowania. Argument: „mafie w książkach są popularne” niespecjalnie do mnie przemawia, a naprawdę nie mam ochoty czytać po raz setny opowieści o porwanej przez przystojnego bossa dziewczynie, która sprawia, że później ten ni z tego, ni z owego postanawia się dla niej zmienić. Nie rozumiem, dlaczego w obecnych czasach mafia stała się tak często wykorzystywanym motywem, a już zwłaszcza tłem dla płomiennych historii miłosnych. To obszerny temat, o którym można by pisać i pisać. Niekoniecznie książki romantyczne.
Wracając jednak do „Syna mafii”... Jakkolwiek tu również mamy poruszony motyw miłości, całe szczęście nie mamy problemu z brakiem realizmu. Autorka stara się pokazać swój świat, świat mafijny, w sposób przejrzysty i sensowny. W trakcie lektury mamy świadomość, iż półświatek, do którego należą nasi bohaterowie, jest pełen brutalności, a także niebezpieczeństw. Wystarczy kilka stron, aby czytelnik przekonał się, że „Syn mafii” nie będzie kolejną, szablonową opowieścią o silnym, pewnym siebie donie, który w miarę upływu czasu zaczyna dostrzegać swoje wady. Wręcz przeciwnie. Główna bohaterka nie jest cichą myszką, a mafiozo nie ogranicza się tylko do słownych pogróżek. Oboje są silnymi, „gruboskórnymi” osobowościami. Oboje, mimo upływu aż ośmiu lat, wciąż nie potrafią o sobie zapomnieć.

Czego nie można odmówić autorce to tego, że zawsze tworzy naprawdę interesujące, oryginalne historie. Jej książki mają to do siebie, że od razu rzucają nas na głęboką wodę. To już moje drugie spotkanie z pisarką i przyznaję, że po raz kolejny zdołała mnie zaskoczyć. Samanta Louis ma bowiem ciekawą zdolność do sprawiania, że bohaterowie, którzy znali się już wcześniej, nagle odnajdują się na nowo. Jestem fanką podobnego rozwiązania, ponieważ otwiera zarówno przed autorem, jak i czytelnikami, całkiem nowe ścieżki. Bohaterowie podejmują życiowe decyzje na podstawie swoich wcześniejszych doświadczeń. Są dojrzali i racjonalni, potrafią wysuwać sensowne wnioski. Pozwala to starszemu czytelnikowi dużo bardziej się z nimi identyfikować.

Jeśli chodzi o naszych protagonistów, nie mam im wiele do zarzucenia. Salvatore przedstawia nam się ze swojej ciemnej strony. Przystojny i dumny, nie pozwala sobą dyrygować. To on panuje nad sytuacją, to on jest tym, który ma ostatnie słowo. Sprawuję władzę twardą ręką, co sprawia, że z jednej strony idealnie pasuje do wizerunku surowego bossa, z drugiej jednak nie da się go tak łatwo polubić. Nic więc dziwnego, że Audrey żywi wobec niego tak sprzeczne uczucia. To ten typ mężczyzny, do którego najlepiej wzdychać z daleka, bo przy bliższym kontakcie bardzo łatwo można się sparzyć. Kobieta doskonale zdaje sobie z tego sprawę, mimo to ryzykuje. To była chyba jedyna rzecz, za którą miałam jej za złe – poddawanie się urokowi Costello mimo solennego postanowienia, że nie pozwoli mu się więcej do siebie zbliżyć (choć z drugiej strony jestem też w stanie ją zrozumieć, zważywszy że dawniej go kochała). Pomijając ten drobny szczegół, bardzo polubiłam tę bohaterkę. Audrey cechuje się wewnętrzną siłą, jest opanowana, świadoma swoich wdzięków, a przede wszystkim zdeterminowana. W kryzysowych sytuacjach zachowuje zimną krew, do wielu spraw potrafi podejść przy tym z godnym podziwu spokojem.

Syn mafii” został napisany przystępnym językiem. Choć w tekście nie raz pojawiają się wulgaryzmy, nie da się ukryć, że nadaje to książce swego rodzaju pikanterii. Bohaterowie nie przebierają w słowach, opisy są soczyste, a przemyślenia samych postaci bogate w płomienne emocje. To książka przede wszystkim o ucieczce. Ucieczce przed przeszłością, a także przed uczuciami, które mimo lat, nie wygasły. Między bohaterami wyczuwa się chemię, a jednak oni sami nie potrafią przyznać się do tego, że ich do siebie ciągnie. Są dorośli, mają swoje obowiązki. Sal nie zrezygnuje dla Audrey ze swojej wysokiej pozycji, a ona nie zapomni dla niego o własnym szczęściu. Nie straci tego, co dla niej ważne.

Książka Samanty Louis bezsprzecznie łamie schematy. Nie znajdziemy tu typowej relacji między dwójką bohaterów, a już tym bardziej wymarzonego zakończenia. Niedokończone sprawy ciągną się za Salvatore i Audrey niczym ogon na płonącą gwiazdą, prześladują ich, nie dając o sobie zapomnieć. Świat „Syna mafii” nie jest tym, w którym chcielibyśmy się znaleźć. To rzeczywistość, w której każdy element musi pozostać na swoim miejscu, a żadna jednostka nie ma prawa się wyłamać. Każde słowo musi być przemyślane, każdy zły ruch prowadzi ku przepaści. To opowieść o trudnych wyborach, wewnętrznych konfliktach rozumu i serca, a także chęci chronienia swoich najbliższych

Jeśli myślicie, że „Syn mafii” to kolejna wtórna historia o miłości, jesteście w błędzie. Książka z pewnością zaskoczy was tak samo jak mnie. Z mojej strony mogę napisać dwie rzeczy. Po pierwsze: z każdą kolejną opowieścią, styl autorki staje się coraz lepszy, a tajemnice ciekawsze. Po drugie: „Syn mafii” był dla mnie zdecydowanie za krótki. Czekam na więcej.

Dziękuję za możliwość objęcia książki patronatem.

2 komentarze:

  1. Serdecznie dziękuję za obszerną i szczerą recenzję Moniko ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za możliwość patronowania tej pozycji <3

      Usuń