sobota, 12 listopada 2022

"Lightlark" Alex Aster | Wyd. Jaguar

Zacznijmy może od przedmowy, bo tak się składa, że o tej konkretnej książce mam do powiedzenia tyle, że nie obejdzie się bez choćby najkrótszego wstępu. O „Lightlarku” i jego autorce było głośno już na pewien czas przed oficjalną premierą książki. Czy zamierzam wnikać i analizować wszelkie dziwne plotki, jakie pojawiły się względem tej historii i samej Alex Aster? Nie. Oceniam teksty, nie ich autorów. Nie będę jednak ukrywała, że wszystko to, co działo się wokół tej publikacji na przestrzeni ostatnich miesięcy, przyczyniło się do wzrostu mojego zainteresowania. Zaintrygowały mnie zwłaszcza komentarze, że książka jest gloryfikowana na wyrost, bo w rzeczywistości daleko jej od ideału. Zaczęłam zachodzić w głowę, czy „Lightlark” to jedna z tych książek, które swoją popularność zawdzięczają nie tyle fantastycznej fabule, ciekawym bohaterom czy szokującym zwrotom akcji, ile sławie samego autora. Alex Aster to jedna z popularniejszych użytkowniczek mediów społecznościowych. Niektóre z jej filmików mają po kilka milionów wyświetleń, ludzie chętnie ją obserwują. Nic więc dziwnego, że chętnie zaczęli też obserwować jej drogę do wydania „Lightlarku”. Książki, o której jeszcze przed premierą było tak głośno, że prawa do jej tłumaczenia zaczęły sprzedawać się jak świeże bułeczki. Nie oszukujmy się, każdy autor marzy o takim rozgłosie, a każdy wydawca, o tak rozchwytywanym tekście, który mógłby sygnować własnym logotypem.

No dobrze, w tym miejscu musimy się zatrzymać i zadać sobie jedno z podstawowych pytań, które cisnęło się na usta tym, którzy z zaciekawieniem śledzili informacje dotyczące „Lightlarku”. Czy tę książkę można uznać za dobrą?

Co sto lat z wody wyłania się wyspa Lightlark, na której odbywa się mordercza gra Centennial. Biorą w niej udział władcy sześciu krain. Stawka rywalizacji jest wysoka. Chodzi ni mniej, ni więcej tylko o złamanie okrutnych klątw rzuconych na każdą z krain. Każdy władca ma coś do ukrycia, a każda klątwa jest niezwykle okrutna. Aby jednak dokonało się zdjęcie klątwy, jeden z władców musi ponieść śmierć.

Isla Crown jest młodą przywódczynią Dzikich. Klątwa, którą dźwigają mieszkańcy jej krainy, skazuje ich na uśmiercanie zakochanych w nich mieszkańców innych krain. Nawet, gdy odwzajemnią tę miłość.

Żeby przeżyć, Isla musi kłamać, oszukiwać i zdradzać… A gdy dodatkowo podczas rywalizacji w grę wchodzi miłość, wszystko się komplikuje”.

Jak widzę na jakiejś książce określenie „Fenomen BookToka!”, od razu zaczynam się zastanawiać, kogo tak właściwie ma do siebie przekonać ta historia. Fani Tik Toka z pewnością już o niej słyszeli i zdają sobie sprawę z jej popularności. Ci, których Tik Tok średnio interesuje, raczej ominą taką książkę szerokim łukiem, uznając ją za wydaną tylko przez wzgląd na popularność autora. Wierzcie mi, przechodziliśmy już coś takiego, gdy prym wiodły opowieści, które miały swój początek na Wattpadzie. Wtedy też mieliśmy mnóstwo naklejek typu „Fenomem wattpada”, „Książka, która zdobyła X odsłon na wattpadzie”. Jeśli o mnie chodzi, omijam takie książki szerokim łukiem. Wolę myśleć, że dany tytuł przekona mnie do siebie treścią, a nie niezbyt dyskretnymi naklejkami czy, o zgrozo, nadrukami, których nie da się pozbyć. Chwała za to, że na okładce „Lightlarku” nie pojawia się żaden tego typu podpis.

Skoro już mowa o okładce, trzeba przyznać, że jest naprawdę śliczna. Osobiście bardzo lubię takie minimalistyczne, a zarazem niepozbawione ozdobników, wymowne grafiki. Wydanie jest ładne i estetyczne. Przyciąga wzrok czytelnika. Z technicznego punktu widzenia nie mam „Lightlarkowi” nic do zarzucenia. Książka bardzo dobrze się prezentuje, styl autorki też można uznać za ciekawy. Potrafi konstruować płynne dialogi, wie też, jakich słów użyć, aby jej opisy były jak najbardziej spójne. Podczas czytania, parokrotnie złapałam się na tym, że z zaciekawieniem analizowałam poszczególne metafory i porównania. Były barwne i jak najbardziej trafne. Niektóre z nich zapadły mi w pamięć, chłonęłam je niczym gąbka. Zakończenie także było intrygujące. Nie spodziewałam się, że Alex Aster wymyśli coś takiego. Uważam, że naprawdę ciekawie połączyła pewne wątki i zaczęła splatać ich końce z wydarzeniami, które miały miejsce w przeszłości. To jedna z tych książek, których największym atutem jest nie początek, lecz właśnie zakończenie.

A propos finału… Pozwólcie, że dam wam, czytelnikom, w tym miejscu pewną radę. Sugeruję, abyście podczas czytania książki, zwracali uwagę na wszelkie wzmianki o przeszłości Lightlarku. Wiem, że są osoby, które od czasu do czasu pomijają opisy, w tym wypadku warto jednak uważnie słuchać tego, o czym mówią bohaterowie. Wasza uważność zostanie nagrodzona pod sam koniec powieści. Trudno się w tym połapać bez znajomość pewnych faktów.

Skoro zaczęliśmy od zakończenia, to przejdźmy teraz do początku. „Lightlark” to książka, która pędzi. Autorka zasypuje czytelnika informacjami, nie daje mu odetchnąć nawet na sekundę. Nic zresztą dziwnego. Mamy tutaj całkiem nowy świat fantasy, magiczne talenty, sześciu władców, sześć krain, sześć złożonych klątw, konkretną politykę poszczególnych królestw, a także turniej, którego zasad i tak nie idzie do końca zrozumieć, bo połowa z nich wzajemnie się wyklucza... To wszystko wymaga naprawdę szczegółowego opisania, a przypominam, że książka ma niespełna 500 stron. To po prostu za mało, aby przedstawić tak złożoną fabułę na tak małej liczbie stron. Autorka wystartowała zbyt szybko i dopiero w połowie drogi zorientowała się, że czytelnicy mogą zostać daleko w tyle. Problem w tym, że kiedy zaczęła zwalniać, było już nieco za późno. Rzeźba, którą próbowała ulepić, zdążyła już zastygnąć.

Nie ukrywam, żałuję, że nie zrobiłam sobie żadnej listy błędów, jakie znalazły się w tej książce, bo obecnie jestem zmuszona polegać na własnej pamięci. Spróbujmy zacząć od czegoś prostego, a więc od naszej głównej bohaterki, Isli. Sądziłam, że naprawdę ją polubię, że będzie jedną z tych silnych, racjonalnych postaci, których nie da się nie uwielbiać. No cóż... pomyliłam się. Isla okazała się naiwną, nad wyraz niecharakterną protagonistką. Obecnie nie jestem w stanie powiedzieć o niej niczego, co faktycznie mogłoby ją wyróżnić na tle innych postaci. Nie miała mi nic do zaoferowania, podejmowała nielogiczne decyzje i stawiała na rozwiązania, które nie miały najmniejszego sensu. Nie tylko ona zresztą, bo problemy logiczne można dostrzec w tej książce w naprawdę wielu momentach. Aby nie być gołosłowną, rzucę paroma przykładami:


SEKCJA SPOILEROWA:


1. Isla dowiedziała się o pewnym przedmiocie, który być może byłby w stanie zdjąć klątwy. Zamiast powiedzieć o tym innym bohaterom i nawiązać z nimi współpracę (w końcu wszystkim zależało na tym samym), wolała wkradać się do ich królestw, aby w tajemnicy szukać owego przedmiotu. Warto dodać, że z marszu założyła, iż lokalizacja przedmiotu nie zmieniła się na przestrzeni setek lat. Uznała ponadto, że nawet jeśli któryś z władców wiedział o istnieniu magicznego artefaktu, nie chciałby go użyć, bo wymagało to przelania ludzkiej krwi (trzech litrów). Nie jestem w stanie uwierzyć, że nie było nikogo, kto nie zechciałby pozbyć się klątwy, nawet kosztem poświęcenia czyjejś krwi. Zwłaszcza że klątwy dotykały tysięcy niewinnych ludzi. Przypomnę tylko, że Dzicy żywili się ludzkimi sercami...

2. Matka Isli odmówiła podążania za klątwą Dzikich, która polegała na tym, że osoba, która się zakochała, musiała zabić obiekt swoich westchnień. W książce nie zostało wytłumaczone, jak dokładnie funkcjonuje i jest egzekwowana owa klątwa. Czy ukochane osoby ponosiły śmierć od razu, czy może po pewnym czasie? Czy trzeba było zakochać się bez pamięci, czy wystarczyło, że ktoś poczuł coś do drugiej osoby? Jakim cudem matka Isli zdążyła ją urodzić i dopiero później została zamordowana przez ojca? Czy każdy mógł ot tak sobie odrzucić klątwę?

3. Klątwy były łagodniejsze lub brutalniejsze. Jedna z klątw, ta, która dotknęła tak zwanych Księżycowych, polegała na tym, że podczas pełni, morze pochłaniało dziesiątki poddanych i zabierało każdego, kto znalazł się zbyt blisko wybrzeża. Czy w takim wypadku nie wystarczyło odgrodzić się od tego wybrzeża wysokim murem lub podjąć próbę przeniesienia królestwa w inne miejsce? Domyślam się, że z tym ostatnim mógłby być problem, tyle że od powstania klątw minęło ponad 500 lat. Z pewnością ktoś wpadłby w tym czasie na pomysł, jak zapobiec umieraniu kolejnych poddanych. Wystarczyłoby zresztą, aby na czas pełni ci opuszczali swoje tereny i zapuszczali się w głąb lądu.

4. Isla całe swoje życie poświęciła na treningi ciała i umysłu. Wie, że nie może ani nikomu zaufać, ani tym bardziej się zakochać. Mimo to, zaczyna ufać innemu władcy przy pierwszej możliwej okazji. Dość szybko zaczyna też pałać do niego głębszym uczuciem, choć próbuje sobie wmówić, że wcale tak nie jest. Jak na bohaterkę, która ma ogromne doświadczenie i latami przygotowywała się do turnieju, od razu popełnia największe z możliwych błędów.

5. Centennial (turniej odbywający się na wyspie), to wedle opisu krwawe zawody, od których zależy istnienie wszystkich sześciu krain. Jedynie rozwiązanie klątw, a więc rozwikłanie pradawnej przepowiedni, może wszystkich ocalić. Bohaterowie latami przygotowują się do walki na śmierć i życie. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce Centennial to impreza, która opiera się na pokazach talentów poszczególnych władców, wspólnych obiadach i strojeniu się na przyjęcia. Uczestnicy mają ponadto zakaz atakowania siebie nawzajem przed upływem pierwszej połowy turnieju. Zakaz jest bezsensowny, zważywszy że to właśnie śmierć jednego z władców stanowi pierwszą część przepowiedni.

6. W nawiązaniu do poprzedniego podpunktu. W jednej z krain, tej, w której władają tak zwani Gwiezdni, klątwa polega na tym, że ludzie umierają najpóźniej w 25tym roku życia. Czy gdyby władca Gwiezdnych zmarł właśnie podczas brania udziału w Centennialu, przepowiednia zostałaby po części wypełniona i nie trzeba by było już nikogo zabijać? To samo tyczy się pozostałych władców. Czy gdyby któryś z nich zmarł przypadkiem o wiele wcześniej, to czy turniej wciąż opierałby się na tych samych zasadach?

7. W książce jest podniesione to, że władcy są związani ze swoimi królestwami. Isla nie ma mocy, stąd informacja o tym, że tereny Dzikich powoli umierają (więc nie jest możliwe, aby ta zasada funkcjonowała wyłącznie podczas turnieju). Uśmiercenie któregoś z władców podczas Centennialu wiąże się równocześnie ze skazaniem na zagładę całego królestwa. Czy w takim wypadku przedwczesna śmierć wszystkich władców, wiązałaby się analogicznie z nagłym upadkiem wszystkich królestw? Jak działało to wcześniej, skoro zostaje powiedziane, że poprzednie turnieje były wyjątkowo chaotyczne, bo władcy wzajemnie próbowali się pozabijać? Czy finalnie ktoś ich powstrzymał, zważywszy że kilku z obecnych władców, to ci sami władcy, który brali udział w poprzednich turniejach?

8. Podczas turnieju, Isla zamierzała zdobyć specjalne rękawice, które pozwalałyby jej korzystać z garstki talentów innych władców, mocy, których sama nie posiadała. Po pierwsze: dlaczego bohaterka nie postarała się o tego typu rękawice jeszcze przed rozpoczęciem Centennialu? Gdyby nie udało się ich zdobyć już podczas turnieju, plan, który tak długo obmyślała, nawet by się nie rozpoczął. Po drugie: zostaje podniesione, że tego typu rękawice są rzadkością, ponieważ nie tylko wyrabia się je z ludzkiej skóry, ale ich moc nie jest ponadto dość duża, aby faktycznie opłacało się je wytwarzać. Tym bardziej nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Isla nie wzięła pod uwagę, że być może nie uda się ich zdobyć z dnia na dzień?

9. Kto i dlaczego wpadł tak właściwie na pomysł, aby kwestie klątw i odszyfrowania przepowiedni, rozwiązać podczas krwawego, niesprawiedliwego turnieju? Centennial opiera się na starciu władców o nieporównywalnych mocach. Gwiezdni umierają najpóźniej w 25tym roku życia, oznacza to, że władca, który będzie brał udział w zawodach, będzie nieporównywalnie słabszy od innych uczestników, którzy mają po kilkaset lat, brali udział w poprzednich Centennialach i dokładnie wiedzą, czego się po nich spodziewać. Skoro ponadto mają doświadczenie na tym polu, dlaczego wciąż biorą udział w pokazach siły, skoro powinni doskonale znać swoje mocne i słabe strony? Ma to sens wyłącznie, jeśli brać pod uwagę zaprezentowanie się przed publicznością. Dlaczego jednak publiczność jest w ogóle dopuszczona do tego turnieju? Postronne osoby nie decydują o tym, który z władców powinien zginąć, wszystko zależy od ich sprytu, siły i umiejętności.

10. Król Lightlarku zdaje sobie sprawę, że słabnie i być może obecny Centennial będzie ostatnią szansą na to, aby znaleźć sposób na rozwiązanie klątw. Mimo to, nie decyduje się powiedzieć o tym pozostałym władcom i zmienić zasad turnieju (choć później i tak w niej ingeruje, więc jest w stanie to zrobić). Nie pada sugestia, że władcy mogliby zacząć współpracować, nie pada też propozycja, aby znieść zakaz sojuszy, czy zabijania przed pięćdziesiątym dniem rozgrywek.

11. Isla zaczęła sympatyzować z Grimem, z czasem zaczęła jednak łapać kontakt również z królem Lightlarku. Ostatecznie wyszło na jaw, że obaj panowie darzą bohaterkę uczuciami. W finale pojawił się pewien przełomowy moment, który miał zadecydować o tym, któremu z władców dziewczyna odda swoje serce. Tyle że chwilę wcześniej dowiedziała się, że Grim nie był z nią do końca szczery. To zaważyło na tym, że finalnie odrzuciła wszystko, co do niego czuła. Wspominam o tym, ponieważ mimo to, że scena mi się podobała, mam co do niej mieszane uczucia. Isla była przekonana, że darzy Grima uczuciem, okazało się zresztą, że zakochała się w nim dużo wcześniej. Trudno mi uwierzyć w to, że tak nagle była w stanie zapomnieć o wszystkich tych uczuciach na rzecz innego bohatera. Z drugiej strony, trudno mi w ogóle uwierzyć w jej uczucia do Grima, zważywszy że podczas Centennialu rozmawiali ze sobą zaledwie parokrotnie.


KONIEC SEKCJI SPOILEROWEJ!

 

Gdybym zapisywała konkretne myśli, z pewnością sekcja spoilerowa byłaby o wiele dłuższa. Początkowo zrzucałam te błędy na fakt, iż Alex Aster wzięła na swoje barki zbyt skomplikowaną fabułę. Na to, że to dopiero początek jej przygody z pisaniem i zwyczajnie nie wzięła pod uwagę, na jak wiele szczegółów trzeba uważać podczas konstruowania tak złożonej opowieści. Tyle że autorka nie jest debiutantką. Jak się okazuje „Lightlark” to nie jej pierwsza książka (nie ukrywam, że długo takie właśnie odnosiłam wrażenie. Sama Alex Aster powtarzała zresztą, jak długo walczyła o to, aby ktoś wydał jej historię, dał jej szansę. Tyle że już wcześniej ją otrzymała).

Trudno powiedzieć mi cokolwiek dobrego o tej książce, poza tym, że ma naprawdę barwne opisy. Ostatecznie bardzo polubiłam też jednego z bohaterów, mianowicie króla Lightlarku. Oro, bo tak miał na imię, to typ postaci, z którą z reguły od samego początku jestem w stanie sympatyzować. Uwielbiam bohaterów, którzy mówią niewiele, ale kiedy już się odezwą, okazuje się, że wiedzą naprawdę dużo.

Wątek romantyczny jest w tej książce zarysowany bardzo delikatnie. Co do całej reszty wątków, są dość mocno poplątane. Autorka robiła, co się dało,a by przystosować tę książkę do potrzeb codziennego czytelnika. Problem w tym, że ostatecznie nie wiadomo, na czym tak naprawdę chciała się skupić. Na samym Centennialu, motywie klątw, bohaterach, wątku romantycznym, czy może rozwoju swojej głównej bohaterki? „Lightlark” to chaotyczna opowieść o wszystkim i o niczym. Nie twierdzę, że to zła książka. Jestem zdania, że to książka, którą dałoby się napisać dużo lepiej. Trzeba by jednak poważnie przemyśleć wiele jej fragmentów.

No i… w sumie to by było na tyle. Chciałam dać tej książce szansę, przeczytać ją, a potem napisać w stu procentach pochlebną recenzję. Myślałam, że utrę nosa wszystkim tym, którzy mają do niej negatywny stosunek tylko przez wzgląd na popularność autorki. Tyle że... nie mogę tego zrobić. „Lightlark” bardzo mnie zawiódł. Książka okazała się pełna logicznych błędów, których jako miłośniczka literackiego sensu i spójności, zwyczajnie nie jestem w stanie przeboleć. Choć zakończenie zaciekawiło mnie na tyle, że być może sięgnę w przyszłości po drugi tom, to cała reszta sprawiła, że nie mogę zarekomendować wam pierwszej części.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz