środa, 16 listopada 2022

"Luienna" Claudia Pendel | Wyd. Lookstar

Luienna. Bal w Trewill” to jedna z tych książek, których powstawanie śledziłam od samego początku. Obserwowałam pracę autorki, to, z jakimi pieczołowitością i sercem podchodziła do swojej najnowszej opowieści. Skupiała się na każdym drobiazgu, na wszystkim, co mogło pomóc w tym, aby „Luienna” była idealna. Aby czytelnicy, którzy wezmą ją do rąk, westchnęli z zachwytu.

Czy się udało?

Contessa Luienna da’Bourierr, uchodzi za wyjątkowo zbuntowaną, młodą pannę. Jest bezczelna, ma cięty język i nigdy nie słucha poleceń. Przynosi hańbę rodzinie, która w zamian, nie dopuszcza jej do udziału w żadnej z królewskich uroczystości. Luienna, która staje się więźniem własnego statusu, nie może opuścić domu. To dla niej największa z możliwych kar, biorąc pod uwagę, że jej marzeniem jest dołączenie do załogi ojca – znanego łowcy piratów.

Dziewczyna za wszelką cenę pragnie uwolnić się od pałacowych komnat i nudnych obowiązków. W końcu zyskuje szansę na to, aby wziąć udział w jednej z ważniejszych, pałacowych uroczystości – trewillskim balu. Przyjęcie może zaważyć o całej jej przyszłości. Matka contessy ma nadzieję, że córka pokaże się na nim z jak najlepszej strony, królowa wręcz przeciwnie, tylko czeka, aż jej uparta krewna popełni jakiś błąd. Pojawia się ku temu bardzo dobra sposobność, zważywszy że w pałacu pojawiają się dwaj mężczyźni: młody książę i jego czarujący opiekun”.

No to od początku. Zaznaczam, iż mimo znajomości z autorką, zamierzam być w stu procentach obiektywna, jeśli chodzi o recenzję „Luienny”. Tak się składa, że książkę czytałam na długo przed jej premierą, poznałam jej bohaterów parę ładnych miesięcy temu. I jakkolwiek nie objęłam jej patronatem medialnym, nie uważam bynajmniej, aby była to zła powieść. Wręcz przeciwnie, czyta się ją naprawdę w porządku. Zacznijmy jednak od początku. Mianowicie od tego, co najbardziej zachwyca, jeśli chodzi o tę książkę.

Na parę słów zasługuje z pewnością sposób, w jaki w ogóle została wydana na historia (tutaj warto po raz kolejny pochwalić ogromne zaangażowanie autorki). „Luienna” jest naprawdę piękna, przypomina wolumin, który latami spoczywał w starej, pałacowej bibliotece. Okładka zachwyca, grafiki, które kryją się na początku i na końcu książki, są po prostu obłędne, mapka także jest bardzo przyjemna. Nie mam pojęcia, jak Claudia Pendel to robi, że każda rzecz, której się dotknie, zmienia się w złoto. Bo „Luienna”, przynajmniej jeśli chodzi o oprawę, prezentuje się genialnie. Gdyby dodać do tego obwolutę i barwione brzegi, ta książka spokojnie mogłaby stanąć w szranki z zagranicznymi, limitowanymi wydaniami niektórych powieści. Ale może nie będę poddawała tutaj autorce zbyt wielu pomysłów, bo znając jej energię i zaradność, zaraz będzie chciała wcielić je w życie.

Jeśli chodzi o jej oprawę, nie mam nic do zarzucenia. Przejdźmy więc do tego, co najważniejsze, a więc treści. Styl Claudii Pendel jest porządny: przyjemnie czyta się tworzone przez nią opisy, a także dialogi. Uważam, że pod tym względem nikt nie będzie zawiedziony, nikt też nie będzie się nudził. Autorka stara się wyważyć swoją opowieść. Z jednej strony mamy akcję, spiski, pojedynki i słowne przepychanki, z drugiej zaś, czytelnik dostaję naprawdę wiele okazji, aby odetchnąć. Bohaterowie przygotowują się do balu, wspominają przeszłość, wzajemnie się poznają. Ot, pałacowa codzienność. Tyle tylko, że królowa jest okrutną, skoncentrowaną na samej sobie kobietą, książę, który zjawia się w Trewill, zamierza się natychmiast oświadczyć, a główna bohaterka zmaga się z darem do proroczych snów. No cóż, codzienność…?

A no właśnie, pomówmy może w tym miejscu o bohaterach. Jeśli o nich chodzi, mam nieco mieszane uczucia. Podczas czytania, miałam lekki problem z niektórymi z nich, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę głównego męskiego bohatera, to jest Fredericka. Początkowo mężczyzna wydał mi się naprawdę intrygujący, z czasem jednak zaczął mnie irytować. Denerwował mnie swoim nietypowym postępowaniem, zwłaszcza tym, w jaki sposób odnosił się do Henleya, którego, koniec końców, był opiekunem. W książce ma to swoje uzasadnienie, nie ukrywam jednak, że przez podejście bohatera, w ogóle nie zapałałam do niego sympatią. Nie podobało mi się to, jak często podkreślał swoją wyższość nad marudnym, zachowującym się iście książęco, Henleyem. Nie podobało mi się również to, jak szybko zdobył zaufanie Luienny. W ogóle miałam dość duży problem z pojawiającym się w tej książce wątkiem romantycznym. Bohaterka wciąż powtarzała, że nie zamierza się zakochać, gdy jednak na horyzoncie pojawił się przystojny młodzieniec, niemal od razu oddała mu swoje serce. Tu muszę niestety oddać Luiennie, bo miało to poniekąd sens. Contessa była młoda, niedoświadczona i zamknięta w pałacu, w którym nie miała zbyt wielu okazji, aby się zakochać. Sposobność prowadzenia romantycznych interakcji, z pewnością mogła zawrócić jej w głowie, nasunąć jej myśl, że nowo poznany mężczyzna będzie tym jedynym. Jakkolwiek nie podobałaby mi się jej relacja z Frederickiem, nie mogę napisać, że ta nie miała solidnego podłoża psychologicznego.

Polubiłam Henleya, który był tak drażniącą, że aż zabawną postacią, a także kuzyna Luienny. Na plus zasługują też z pewnością kreacje charakternej królowej, a także ojca protagonistki, który w samej książce pojawiał się dość rzadko, a jednak dość szybko zdołał mnie w sobie rozkochać. Ciekawe wydały mi się skomplikowana relacja między ciotką i matką głównej bohaterki, jak również rozterki samej Luienny. Dziewczyna była rozdarta, wciąż wahała się, ku jakiej przyszłości pragnie podążać. Ciągłe potrzeba zmieniania planów wydała mi się jak najbardziej adekwatna do jej wieku. Choć bohaterka za wszelką cenę starała się zachować maskę silnej i charakternej contessy, w jej zachowaniu dało się dostrzec typowe, młodzieńcze zagubienie. Zostać w domu, aby wspierać matkę, iść w ślady ojca, czy zaryzykować i stanąć u boku ukochanej osoby?

Jeśli chodzi o fabułę, do gustu przypadły mi w szczególności opisy związane z panowaniem w królestwie, a także ciekawe wstawki polityczne. Co do wątku z tytułowym balem, właściwie nie do końca wiem, co o nim myśleć. Z jednej strony jest bardzo ważnym elementem fabuły, z drugiej, historia spokojnie mogłaby się obejść bez niego, bo i tak skupia się przede wszystkim na relacji Luienny z Frederickiem, na jej tęsknocie za ojcem, a także na nieustającym konflikcie z ciotką. Bal w Trewill stanowi zaledwie dodatek, bo bohaterowie mogliby się zebrać w pałacu z każdego innego powodu. Szkoda ponadto, że autorka nie zagłębiła się bardziej w historię wyspy Koszmarów, której tak bardzo bała się główna bohaterka (ta zostaje jedynie parokrotnie wspomniana). No nic, liczę, że zmieni się to w najbliższej przyszłości. W końcu „Bal w Trewill” to dopiero początek przygód naszej Luienny. Zakończenie pozostawia czytelnika z wieloma niewiadomymi, pojawia się zresztą motyw bardzo ciekawej intrygi. Nie ukrywam, że jestem zaintrygowana i nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej. Nie obrażę się jednak, jeśli w kolejnych tomach będzie więcej ojca Luienny, a dużo mniej Fredericka.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Bliscy Luienny zdawali sobie sprawę z jej umiejętności, to jest z tego, że zdarzało jej się miewać prorocze sny. Skąd tak właściwie wzięły się jednak te „moce” i dlaczego inni bohaterowie nie wydawali się nimi szczególnie zaskoczeni? O ile pamiętam (ale akurat w tym wypadku mogę się mylić), nie zostało to wytłumaczone na łamach powieści. To kolejna zagadka, której rozwiązania doprawdy nie mogę się doczekać.

Podsumowując: Uważam, że „Luienna. Bal w Trewill” to dobra książka, którą naprawdę szybko się czyta. Claudia Pendel doskonale wie, co robi. Pogrywa sobie z uczuciami czytelnika, który w jednej chwili kibicuje bohaterom, a w kolejnej orientuje się, że zgrzyta zębami, nie mogąc znieść ich zachowania. W moim przypadku właśnie te sprzeczne (domyślam się, że w pewnym stopniu oczekiwane przez autorkę) emocje, zaważyły na tym, że nie mogę dać tej książce najwyższej oceny. Choć jestem największą fanką rodziców Luienny, niektóre z jej własnych zachowań były dla mnie niezrozumiałe. Mimo wszystko uważam, że ta bohaterka jest warta poznania. Tak ona, jak i jej utalentowana i wszechstronna twórczyni.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz