poniedziałek, 6 lutego 2023

"Dziś zanucę ci kolędę" Joanna Szarańska | Wyd. Czwarta Strona

To już nasza ostatnia zimowa recenzja. Zdaję sobie sprawę, że czas jej publikacji i tak wypada dość niekorzystnie, bo dodaję ją ponad miesiąc po świętach. Choinki już dawno zostały rozebrane i wyniesione z domów. Wigilijne zapasy nie zajmują miejsca w lodówkach ani w zamrażarkach. Już nikt nie śpiewa kolęd. A szkoda, bo to właśnie o kolędach powiemy sobie dziś nieco więcej. A właściwie o kolędnikach. Grupie cudownych, niesamowicie empatycznych ludzi, którzy rok w rok ogrzewają korytarze niejednego domu. Leczą złamane serca, wlewając w nie nowe pokłady nadziei.

Chciałabym, abyście myśleli o tych minionych świętach jak najmilej. Właśnie dlatego, na zakończenie tego zakurzonego, świątecznego okresu, zanucę wam jedną z najpiękniejszych kolęd. Tę, która wybrzmiała z książki Joanny Szarańskiej.

Hania nie wie, jakim cudem dała się wmanewrować w wieczorne kolędowanie połączone ze zbieraniem datków. W jednej chwili podawała herbatę wiecznie niezadowolonej teściowej, a w drugiej była osiołkiem nucącym pastorałki. Gdyby tylko lubiła śpiewać. Albo chociaż umiała...

Przemierzając zasypane śniegiem miasteczko, szybko jednak pojmuje, że w kolędowaniu najważniejsze wcale nie są czysty głos czy idealna znajomość tekstu. Liczą się obecność i niespieszne rozmowy z drugim człowiekiem.

Każdy dom i każda rodzina kryją swoje niepowtarzalne historie Wystarczy tylko znaleźć czas i dobrze się wsłuchać, żeby je poznać”.

No to od początku. Prawdę mówiąc, nie bez przyczyny zostawiłam sobie tę książkę na sam koniec przygody ze świątecznymi powieściami. Gdy zaczynałam czytać „Dziś zanucę ci kolędę” w pierwszej chwili pomyślałam, że będzie dość leniwa i monotonna. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu, wmówiłam sobie, że powieść będzie się skupiała wyłącznie na jednym wieczorze z życia kolędników: że fabuła nie zostanie rozbudowana, bo autorka skoncentruje się na historiach dopiero co przedstawionych bohaterów. Podaruje swoim czytelnikom nie tyle spójną fabularnie książkę, co kilka opowiadań, które będzie łączył motyw przewodni, to jest wędrujących od domu do domu kolędników.

Czy się myliłam? No cóż, i tak, i nie. Z jednej strony „Dziś zanucę ci kolędę” faktycznie skupia się na historiach wielu bohaterów. Mamy tutaj ludzi samotnych i w związkach, młodziutkich i takich w kwiecie wieku (mamy nawet rozdział z perspektywy starszego, bezzębnego psiaka!). Z drugiej strony, książka jest naprawdę spójna. Spajają ją przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwszą z nich są tytułowe kolędy. Do wszystkich bohaterów zaglądają kolędnicy, którzy nie tylko umilają swoim sąsiadom wieczór, ale i nieświadomie zachęcają ich do dobrych zmian. Drugą, jest postać Hani. Protagonistki „Dziś zanucę ci kolędę”, która towarzyszy czytelnikowi podczas sporej części lektury. Kobieta ma dość swojej codzienności. Mąż w niczym jej nie nie pomaga, dzieci, choć kochane, wymagają mnóstwa uwagi, a teściowa… no właśnie, jest i ona. Wiecznie zmęczona, zrzędliwa i wykorzystująca swoją synową na wszelkie sposoby. Nic dziwnego, że z czasem Hania zaczyna wręcz sama dążyć do tego, aby jak najczęściej wychodzić wieczorami, aby kolędować w domach obcych ludzi.

Choć może wcale nie tak znowu obcych…

Dziś zanucę ci kolędę” to bardzo wzruszająca historia. Autorka stara się w niej przekazać naprawdę wiele życiowych prawd. Pojawiają się w niej ponadto motywy takie jak: samotność, śmierć ukochanej osoby, przemoc w rodzinie czy porzucenie. Nie będę wam jednak zdradzać, czego tyczą się które „rozdziały”, ponieważ to jest w tej książce najpiękniejsze. Poznawanie kolejnych, niekiedy bardzo przykrych historii, które wciąż mają szansę na dobre zakończenie. W końcu do szczęścia nie trzeba wcale aż tak wiele, wystarczy jeden właściwy krok. Ta konkretna kolęda, która odblokuje odpowiednie wspomnienie i wleje do serca nowe pokłady nadziei. Przypomni, że nigdy nie jest za późno na zmianę. Na to, aby zaryzykować i zawalczyć o swoje życie. Naprawić błędy przeszłości lub otworzyć się na to, co może przynieść najbliższa przyszłość.

Myślę, że nie mam zbyt wielu uwag go tej konkretnej historii. Uważam, że „Dziś zanucę ci kolędę” to naprawdę piękna i wartościowa opowieść. Bije z niej nie tylko świąteczna atmosfera, ale przede wszystkim jakaś ukryta magia, której nie sposób opisać słowami. Gwarantuję, że nie raz, ani nie dwa pęknie wam przy niej serce. Nie musicie się jednak martwić. Nawet jeśli w kącikach waszych oczu pojawią się łzy, w końcu nadejdzie czas radości. Gdy zabrzmią pierwsze dźwięki kolędy, świat, który dotąd wydawał się czarno-biały, nabierze nowych barw. W końcu gdzieś tam będą na was czekały Hania w stroju osiołka i Maryja tuląca do serca maleńkie zawiniątko. Dzieciątko, od którego wszystko się zaczęło.

Polecam wam tę książkę z całego serca. A dla ciekawych dodam, że wewnątrz znalazł się pewien bardzo ciekawy dodatek w postaci opowiadania z uniwersum "Krainy zeszłorocznych choinek" i "Krainy spełnionych życzeń".




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz