piątek, 3 lutego 2023

"Święta do wynajęcia" Karolina Wilczyńska | Wyd. Czwarta Strona

Zacznę od tego, że nie czytałam „Lata do wynajęcia”. Nie znałam bohaterów Karoliny Wilczyńskiej, więc można powiedzieć, że sięgnęłam po „Święta do wynajęcia” z zupełnie czystą kartą. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, nie miałam pewności, czy w ogóle spodoba mi się książka, w której głównymi bohaterami są osoby z całkiem innej grupy wiekowej, niż moja. Stwierdziłam, że mimo wszystko warto spróbować i dać tej powieści szansę. Skoro zdarza mi się zakochiwać w książkach dla dzieci i o dzieciach, to dlaczego nie miałoby być tak samo w przypadku książki o seniorach? W końcu, jak to mówią, wiek to tylko liczba.

Święta zbliżają się wielkimi krokami, a wraz z nimi grudniowy rozgardiasz: zakupy, sprzątanie, gotowanie. W tej szalonej gonitwie łatwo zapomnieć o tym, co najważniejsze.

Ale nie z energicznymi seniorami, którzy po wakacyjnych wojażach znowu wkraczają do akcji.
Józek dostaje propozycję objęcia stanowiska dyrektora, Irenka spędzi Wigilię zupełnie inaczej, niż planowała, dla Melanii będzie to czas nowych znajomości i ciekawych doświadczeń, a Wiesia i Kazimierz wcielą się w role… aktorów”.

Święta do wynajęcia” to książka, która jest stworzona na bazie czterech osobnych historii. Muszę przyznać, że bardzo szybko wciągnęłam się w fabułę każdej z nich. Pomysł wynajmowania babć i dziadków momentalnie przypadł mi do gustu. W końcu kto z nas nie chciałby poczuć choć przez chwilę babcinego ciepła czy posłuchać ciekawych historii z młodości dziadka? A już zwłaszcza takich babć i dziadków, jakich możemy spotkać w „Świętach do wynajęcia”. Bo bohaterowie są wprost przecudowni: inteligentni, radośni i bardzo sympatyczni. Wszyscy marzą o tym, aby spędzić nadchodzące święta w jak najlepszej atmosferze. Z bliskimi.

Ponieważ „Święta do wynajęcia” to kontynuacja książki „Lato do wynajęcia” warto podkreślić, że tylko dwie z czterech historii oscylują faktycznie wokół tematu agencji zajmującej się wypożyczaniem babć i dziadków. W pierwszej z nich mamy do czynienia z Wiesią i Kazimierzem, którzy mają odgrywać rolę dziadków podczas wigilijnej wieczerzy u pewnego zadufanego młodzieńca, w drugiej „poznajemy” Józefa, który postanawia podzielić się swoim pomysłem na biznes z pewnymi bardzo zaradnymi studentami. To by było na tyle, jeśli chodzi o wspomnianą agencję. W kolejnym opowiadaniu mamy do czynienia z Irenką, która nie zamierza spędzać świąt z obcą rodziną: pragnie wyjechać do Warszawy, aby zrobić niespodziankę swojemu zapracowanemu synowi. Podobne plany ma zresztą Melania. Brak rodziny, z którą mogłaby obchodzić święta, wcale nie psuje jej humoru. Zamierza spędzić je w spokoju. O ile w ogóle będzie jej to dane, biorąc pod uwagę, że po je domu biega nie jeden, ale aż sześć kotów, a wszyscy wokół huczą z zachwytu nad jej dopiero co wydaną książką.

Choć bohaterowie nie mają zbyt wielu wspólnych interakcji, to autorka bardzo ładnie łączy razem ich historie. Wszystkie mają jakiś związek ze świętami, wszystkie starają się przekazać czytelnikowi coś bardzo ważnego. Chociażby to, że w grudniu nie są najważniejsze blichtr czy popularność, lecz obecność drugiej osoby. Każdy ma prawo spędzać święta po swojemu, warto jednak pomyśleć, co się w życiu liczy. Nie stos drogich prezentów, wykwintne dania, czy idealna prezencja. Istotne są szczere chęci, ludzie i bijąca od nich życzliwość. No i rzez jasna, nadzieja. Ona przede wszystkim.

Podoba mi się to, że autorka nie próbowała na siłę „dosładzać” swojej historii. Choć „Święta do wynajęcia” to opowieść pełna ciepła i uroku, nie da się przejść obojętnie obok tematyki, którą porusza między wierszami. Karolina Wilczyńska zwraca bowiem uwagę na problem samotności. Na to, że niektórym zdarza się zapominać, że starsze osoby też mogą mieć uczucia. Że również bardzo zależy im na tym, aby ktoś o nich pamiętał. Tak samo, jak oni pamiętają o swoich bliskich. Każdego dnia.

Pod koniec, powiedzmy sobie o jeszcze jednej, dość istotnej rzeczy. Mianowicie o tym, czy da się czytać tę książkę bez znajomości pierwszej części? No cóż, da się. Autorka nakreśliła w niej najważniejsze wydarzenia z „Lata do wynajęcia”, więc czytelnik nie czuje się aż tak zagubiony. Sięgając po tę historię, warto mieć mimo wszystko na uwadze, że nie będzie ona funkcjonowała w stu procentach w pojedynkę. Pojawia się w niej sporo nawiązań do pierwszego tomu, bohaterowie wspominają minione wydarzenia i wyciągnięte na ich podstawie wnioski. Chcąc więc w pełni doświadczyć tej fabuły, warto zawczasu zapoznać się z jej poprzednią częścią.

Przyznam, że osobiście nie przepadam za tworzeniem kontynuacji, których fabułą toczy się wokół świąt. Zawsze traktuje te książki jako taką moją „zimową” odskocznię od powieści, które czytam na co dzień. Niechętnie podchodzę do książek, które są którymiś z kolei częściami, z tyłu mojej głowy zawsze pojawia się wtedy myśl, że coś tracę (powinnam znać danych bohaterów kojarzyć wspominane przez nich wydarzenia). Nie wspominając już nawet o tym, że książki zimowe najlepiej czyta się właśnie w zimie (sama recenzuję tę powieść w lutym, więc widzę na własnym przykładzie, że jej odbiór jest nieco inny, niż zapewne byłby w grudniu). Co stanie się w przypadku, gdy autor/ka wpadnie na pomysł, aby napisać kolejny tom danej serii. Czy czytelnik, który zaczął lekturę w lecie, powinien czekać z zimową kontynuacją do świat, czy może jednak zdecydować się sięgnąć po nią jeszcze w tym ciepłym okresie?

Mam nadzieję, że nikt nie zrozumie mnie źle, bynajmniej nie mam autorom za złe tego, że decydują się pisać zimowe kontynuacje. Myślę jednak (i jest to wyłącznie moja subiektywna opinia), że takie historie powinny być traktowane jak nowelki lub miłe dodatki. Wydarzenia, które mają miejsce w świątecznych książkach (które jakby nie patrzeć, są wydawane w bardzo konkretnym okresie w roku), nie powinny mieć realnego wpływu na dalsze losy bohaterów.

Podsumowując: „Święta do wynajęcia” to bardzo przyjemna, choć momentami smutna książka. Z przesympatycznymi i niesamowicie żywiołowymi seniorami Karoliny Wilczyńskiej można się naprawdę mocno zżyć. Myślę, że osobiście będę tęsknić za ich różnorodnymi charakterami. Za wspierającym Józefem, kochaną Irenką, samodzielną Melanią, czy pomocnymi Wiesią i Kazimierzem. Nie ukrywam, że przez to, jak miły spędziłam z nimi czas, kusi mnie, aby sięgnąć po „Lato do wynajęcia”. Dowiedzieć się, od czego to wszystko się zaczęło.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz