niedziela, 7 października 2018

"Król kier" Aleksandra Polak | Wyd. Czwarta Strona


„Słyszałaś kiedyś powiedzenie, że w oczach tych, którzy wierzą w magię, gwiazdy świecą mocniej?”

fragment książki „Król Kier”


Co powstanie z połączenia takiej sławetnej trójki jak Supernatural, Nocni Łowcy i Caraval? Według redaktorów, którzy zdecydowali się zaprezentować czytelnikom nową, debiutancką serię Aleksandry Polak – „Król Kier”. Według mnie – niestety niekoniecznie. Jednak do tego przejdziemy w dalszej części recenzji… Nie wysnuwajmy w końcu już na wstępie pochopnych wniosków.

Zauważyłam, że od jakiegoś czasu coraz częściej czytam książki polskich autorów. Z reguły nie zwracam uwagi na nazwisko, jakie pojawia się na okładce, więc zazwyczaj odkrywam narodowość twórcy dopiero w połowie czytania lub gdy pod koniec lektury, sprawdzam na jej temat różne opinie. Jestem mile zaskoczona, że coraz więcej wydawnictw decyduje się wydawać naszych rodzimych autorów i daje szansę debiutantom. Sama mam nadzieję znaleźć się kiedyś w ich gronie, więc kibicuje takim osobom z całego serca.

Sięgnęłam po „Króla Kier” w gruncie rzeczy przez przypadek. Nie planowałam czytać tej książki, a już tym bardziej zaopatrywać się w drugą część. Niemniej jednak empik znowu znalazł sposób, jak mnie skusić, bo ogłosił tak korzystną przecenę, że nie dość, że kupiłam „Kłamczuchę” (recenzja poniżej) to od razu wzięłam też obie książki Aleksandry Polak. Przyznaję, byłam zachwycona, kiedy do mnie dotarły i zobaczyłam te połyskujące okładki. To mój słaby punkt. Choćby powieść była nie wiem, jak tragiczna, jeśli jest ślicznie oprawiona, prędzej czy później znajdzie się w mojej biblioteczce, a mój portfel podziękuje mi za to silnym kopniakiem. Tyle dobrze, że mimo iż potrafię znaleźć wady w nawet najbardziej wychwalanej książce, zwykle nie jest to równoznaczne z tym, czy dana pozycja mi się podoba, czy nie. Podobnie było zresztą z „Królem Kier”.

Historia opowiada o Alicji, dziewczynie chodzącej do ostatniej klasy liceum, która właśnie przygotowuje się do studniówki. Jej życie jest dość spokojne, nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego. Sytuacja zmienia się, gdy nastolatka wybiera się na magiczną wystawę organizowaną przez tajemniczy Circus Lumos. Gdy poznaje na niej Hadriana, jej statyczny, z pozoru bezpieczny świat z dnia na dzień wywraca się do góry nogami.

Jak już pewnie zdążyliście wywnioskować po wstępie, uwielbiam oprawy książek Circus Lumos. Porządne, genialnie dobrane pod względem kolorystycznym, w dodatku połyskujące jaśniej od gwiazd na nocnym niebie, od razu przypadną do gustu każdej okładkowej sroce. Mnie kupiły niemal natychmiast, jak je zobaczyłam. Pewnie, gdybym miała teraz wybierać, które książki na moich półkach najbardziej przykuwają uwagę, padłoby właśnie na nie. Jak jednak sprawy mają się z zawartością? No cóż… Podczas promocji książki, wiele obiecywano czytelnikom. Porównania do Nocnych łowców, Caravalu, czy Supernatural były ryzykownym posunięciem, ponieważ przyciągnęło sporą rzeszę odbiorców, którzy nastawiali się na bardzo konkretny przekaz i treść lektury. Ja, prawdę mówiąc, nie czytałam Caravalu, a z Supernatural miałam naprawdę krótką styczność, jednak od razu rzuciło mi się w oczy mnóstwo podobieństw do wspomnianych Nocnych łowców. Autorka zamierzenie, bądź niezamierzenie stworzyła historię, w której postać Alicji mieszała mi się z Clary, a Hadriana z platynowłosym Jace’m. Nie wspominając nawet o pozostałych postaciach, które pojawiły się na łamach obu książek, zwłaszcza jeśli chodzi o członków grupy Circus Lumos.


Książka Aleksandry Polak jest zdecydowanie schematyczną młodzieżówką z klimatem fantasy w tle. Nie zrozumcie mnie źle, jednak jeśli ktoś ma styczność z Young Adult Fantasy, nie będzie miał najmniejszego problemu z przewidywaniem kolejnych etapów historii. Sięgając po „Króla Kier”, liczyłam na przepełnioną magią fabułę, w której mogłabym zatonąć i wypłynąć dopiero po zakończeniu lektury. Niestety autorka zdecydowanie zbyt mocno skupiła się na relacji, jaka zrodziła się między Alicją i Hadrianem, co poskutkowało wyjątkowo długim początkiem i zbyt szybkim rozwinięciem. Oczywiście, uwielbiam wątki romantyczne, jednak jeśli już tworzymy fantastykę, to ona powinna znajdować się na pierwszym planie, górując nad pozostałymi elementami książki. W tym przypadku odniosłam wrażenie, że do około dwusetnej strony autorka miała pomysł na typowy, ciepły romans, posypany czarodziejską, gwiezdną posypką. Dopiero później przypomniało jej się, że tworząc bazę książkowego ciasta, każdy składnik powinien być odpowiednio wyważony. Fantastyka rządzi się mimo wszystko własnymi prawami, a co za tym idzie, Aleksandra Polak powinna bardziej skupić się na Circus Lumos, aniżeli na kolejnych opisach randek głównych bohaterów. Miło było rzecz jasna czytać o normalnym życiu Alicji i Hadriana, jednak to szybko zniwelowało potencjalny urok książki, w której pierwsze skrzypce miała, jakby nie patrzeć, grać magia. Zbyt wiele stron zostało poświęconych tematyce miłości, która ostatecznie również nie miała do zaoferowania nic specjalnego, ot kolejny wyidealizowany związek pozbawiony świeżości, wyjątkowości, czy prawdziwych konfliktów.

Niemniej jednak, żeby nie było, że wyłącznie narzekam, podobał mi się sposób wykreowania związków między bohaterami, zarówno tymi pierwszoplanowymi, jak i tymi zajmującymi dalszy plan. W trakcie czytania dało się wyczuć wyraźną nić sympatii, jaką darzyli się członkowie Circus Lumos. A choć poszczególne osoby nieco mi się mieszały, dostrzegałam ich indywidualne cechy, a także charaktery. Niestety, sprawa miała się inaczej z Alicją, naszą główną bohaterką, do której nie potrafiłam się w ogóle przekonać. Jakkolwiek nie przeszkadzała mi kreacja Hadriana, pozbawionego wad, szarmanckiego i idealnego dwudziestolatka, o którym śniłaby po nocach każda dziewczyna, tak do samej Alicji nie zapałałam sympatią. Wydawała mi się irytująca, a jej umiejętność ponadprzeciętnej, perfekcyjnej oceny każdej sytuacji, nie miała żadnego podłoża ani sensownego wytłumaczenia. Na przekór racjonalnego myśleniu, podejmowała decyzje, które w realnym życiu prowadziłyby do poważnych konsekwencji, a w „Królu Kier” jakimś cudem okazywały się jak najbardziej trafne. (UWAGA _ ZAKURZONY KĄCIK SPOILEROWY –––> w drugim tomie jako jedyna postanowiła ufać pewnemu protagoniście, który nie miał żadnego sensownego powodu, by stanąć po stronie bohaterów. Wierzyła mu, broniła go itp. Oczywiście później okazało się, że to ona miała rację i bez trudu przekonała ów osobę, która przez całe swoje życie była wychowywana po stronie ciemności, iż postępuje nieodpowiednio… Nie moi drodzy… nie do końca tak to działa w prawdziwym życiu).

Kolejna kwestia to fabuła. Zauważyłam, że autorka, podczas tworzenia opisów, ma coś, z czym sama próbuję się uporać od dłuższego czasu. Mianowicie: tendencję do opisywania rzeczy, które dla czytelnika są oczywiste już od dłuższego czasu. Dla przykładu: pięć razy potrafi wrócić do odczuć bohaterki, które zostały już dawno przedstawione, jednak z biegiem czasu niemal wcale się nie zmieniły. Aleksandra Polak stosuje opisy, w których nawiązuje do opinii, sytuacji, emocji, bądź osób, które za drugim, czy trzecim razem zaczynają męczyć, ponieważ sprawiają wrażenie, że w trakcie czytania, krąży się w kółko. Rozumiem to, stosowanie podobnego zabiegu wynika z faktu, iż pisarz, tworząc daną książkę, pracuje nad nią średnio przez kilka miesięcy. Nie może czytać za każdym razem całej książki od początku, a nie ma pewności, czy odbiorca na pewno wszystko zrozumie, jeśli wróci w dialogu, czy opisie do wcześniejszego fragmentu. Z tego powodu, na wszelki wypadek, dodaje o nim dłuższą wzmiankę, chcąc nakreślić sytuację. Niby nie wydaje się to dużym problemem, zwłaszcza jeśli opisy się od siebie różnią, jednak wierzcie mi na słowo, ktoś, kto raz zauważy podobieństwo, nigdy więcej go nie zignoruje. Tym bardziej że w kolejnych tomach autorzy zwykle stosują ów zabieg jeszcze częściej.

Z pisarką jest podobnie, tyle że, na domiar wszystkiego, jej styl nie jest specjalnie konsekwentny, a treść w niektórych fragmentach zdaje się nad wyraz niewyważona. W jednym momencie mamy do czynienia z niezręcznymi żartami i na pozór zabawnymi sytuacjami, których opisywanie sama kiedyś przerabiałam. W innym z kolei wkraczamy w świat poetyckich, refleksyjnych przemyśleń głównej bohaterki, którym nie brak barwnych metafor, porównań, jak również epitetów. Choć ta rozbieżność jest dostrzegalna, nie stanowi aż tak wyraźnego problemu w trakcie czytania. Młodszy czytelnik nie zwróci na nią zapewne nawet uwagi, zaciekawiony lekturą, która zaoferuje mu wiele uroczych, magicznych fragmentów, a także zakończenie, które, chociaż dość nagłe i krótkie, zmusi go do sięgnięcia po kolejny tom z serii Circus Lumos.

Bez względu na powyżej wytknięte mankamenty, uważam, że książka jest dobra. Autorka miała interesujący, oryginalny pomysł na wykorzystanie motywu cyrku, a po przeczytaniu drugiego tomu, odniosłam wrażenie, że od początku w jej głowie wybrzmiewał konkretny plan na historię Alicji i konsekwentnie się do trzymała. Debiutantom warto wybaczać naprawdę wiele, a Aleksandra Polak ma w tym przypadku spory potencjał. Jej książki szybko się czyta, a lekki, przyjemny język, przeplatany barwnymi opisami sprawia, że jesteśmy ciekawi dalszych perypetii bohaterów. Z mojej strony mogę zapewnić, że warto przyjrzeć się tej pozycji, choćby i z czystej ciekawości. Jeśli ktoś gustuje w typowej fantastyce Young Adult, w której największą wagę przykłada się do wątku romantycznego, nie zawiedzie się, sięgając po „Króla Kier”, a w następnej kolejności po drugą część, czyli „Perłową Damę”.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz