piątek, 28 września 2018

"Będzie bolało" Adam Kay | Wyd. Insignis


„Dobry lekarz musi mieć ogromne serce i szeroką aortę, którą płynie cała rzeka współczucia i ludzkiej dobroci. ”.

fragment książki „Będzie bolało”


Jakiś czas temu trafiłam w radiu na fragment książki, który wyjątkowo przyciągnął moją uwagę. Były to notatki z dziennika sfrustrowanego życiem lekarza o wyjątkowo specyficznym poczuciu humoru... Nie usłyszałam tytułu ani autora, więc byłam zawiedziona, kiedy wycinek audiobooka nagle się urwał, a ja nie miałam pojęcia, czego właściwie słuchałam. Mówiłam później tacie, że jeśli uda mi się odkryć choćby tytuł, od razu kupię tajemniczą lekturę. I wiecie co? Kilka dni później trafiłam na wzmiankę o tej samej lekturze u jednej z książkowych recenzentek. Okazało się, że szukałam właśnie „Będzie bolało” Adama Kaya.

Sama na lekarza się nie nadaje. Choć interesuje mnie medycyna, a kilka lat temu, zafascynowana serialem o doktorze Housie planowałam nawet zmianę profilu na biologiczno-chemiczny (to nie żart), mam problem ze zbyt dużą empatią. Nie potrafię przejść obojętnie obok pokrzywdzonej osoby, a jeśli nie mogę jej pomóc, zadręczam się później przez wiele kolejnych dni. Mimo iż w mojej rodzinie jest wiele osób związanych z tym zawodem (ciocia jest dentystką, a bracia kończą studia medyczne), nie wytrzymałabym presji, widoku czyjegoś cierpienia, czy śmierci. Nie zmienia to jednak faktu, że medycyna wzbudza moje zainteresowanie. Namiętnie oglądam seriale medyczne i dokumentalne, a jeśli mam okazję, sięgam w wolnym czasie po książki, w których bohaterowie mają związek z zawodem doktora.

Lekarz, według pacjentów, a więc praktycznie każdego człowieka, który ma związek z publiczną służbą zdrowia, powinien być niemalże drugim Bogiem, tyle że stacjonującym na ziemi i ubranym w śnieżnobiały kitel. Wydaje nam się, że po wieloletniej nauce na studiach, nie ma prawa do popełniana najmniejszych błędów, narzekania, czy odczuwania zmęczenia. Powinien pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę, stronić od choćby najkrótszych przerw, a najlepiej, żeby w ogóle spał na parkingu pod szpitalem, aby być na każde wezwanie pagera. W końcu sam zdecydował się wybrać swój zawód, dobrowolnie obiecywał służyć życiu i każdej żywej istocie. Czy teraz on, czy którykolwiek z jego współtowarzyszy ma prawo do jakichkolwiek pretensji? Żądania podwyżek? Przecież i tak nic nie robią, a zarabiają góry pieniędzy, które wydają na drogie samochody i nowe, wyświechtane krawaty. Mam nadzieję, że wyłapaliście w tym fragmencie gorzką nutę ironii...

Będzie bolało” to opowieść o młodym, ambitnym mężczyźnie, autorze książki, który idąc w ślady rodziny, związał swoje życie z medycyną. Skończył studia medyczne, aby po wielu latach żmudnej nauki i wyrzeczeń, nareszcie przekroczyć próg szpitala z podniesioną głową. Planował pomagać ludziom, jednocześnie wspinając się po szczeblach lekarskiej kariery. Szybko okazało się jednak, że każdy z ów szczebli jest wysypany zardzewiałymi gwoździami, a sam Adam musi się po nich wdrapywać bez butów.

Historia przedstawia sześć lat z życia bohatera – od początku jego pracy, gdy był zaledwie stażystą, przez zostanie rezydentem, aż po moment, który zaważył o decyzji o rychłym zakończeniu kariery. Opowiada o medycynie przez pryzmat tego, czego doświadczył sam autor i opisał w prowadzonym przez kilkadziesiąt miesięcy dzienniku. Mężczyzna zdecydował się na to, gdyż nie mógł dłużej wytrzymać aktualnej sytuacji politycznej. Kiedy medycyną zainteresowały się osoby, które nie mają z tą dziedziną nic wspólnego, czara goryczy zaczęła się przelewać i Adam, który i tak nie miał już nic do stracenia, zdecydował się stanąć w obronie lekarzy. Za pomocą niepozornej, kilkusetstronicowej książki, zaryzykował i pokazał, jak wygląda prawda.

„Operacja przebiega szybko i bez żadnych komplikacji – pacjentka zostaje matką małego chłopca (którego przypuszczalnie ubierze wkrótce w śpioszki z doszytym kapturem Ku Klux Klanu, a do rączki wetknie mu grzechotkę w kształcie płonącego krzyża).”

Nie zamierzam wspominać zbyt wiele o fabule, gdyż to właśnie odkrywanie fragment po fragmencie wspomnianej historii sprawia czytelnikowi największą przyjemność. Adam Kay jest w swojej książce bezpośredni do bólu. Otwartość, z jaką relacjonuje poszczególne wydarzenia i przedstawia nam fragmenty z dziennika, wręcz epatują szczerością. Autor nie bawi się w półśrodki, pokazuje wszystko w takich barwach, w jakich on sam widział swoje życie (bez względu, czy ów barwy miały odcień szarości, krwi, czy innych, nieco mniej przyjemnych płynów). Stawia na brutalny, dobitny przekaz, gdyż zależy mu na nakreśleniu poważnych problemów, z którymi borykali się, borykają i wciąż będą borykać się wszyscy, niedoceniani przez pacjentów lekarze.
 


Choć po prawdzie w trakcie lektury wyczuwa się skrywane, bolesne emocje, które targa bohaterem, książka nie jest zbiorem gromadzących się przez lata zażaleń, czy skarg. Kay chce pokazać świat, który kochał, a który równocześnie stopniowo doprowadził jego życie do ruiny. Nie jest przy tym ani trochę pretensjonalny, stara się być lekki w swoich opisach, a także zachowuje zdrową obiektywność. Nie można też zapomnieć o genialnym, nieco gorzkim poczuciu humoru, którym autor raczy nas na każdej stronie lektury. Trafne uwagi, rzucane na przemian z zabawnymi anegdotami, łagodzą atmosferę, gdy akurat mamy do czynienia z dramatycznymi wydarzeniami (nadal mam w pamięci jeden przypis, który dał mi „bana” na czytanie dalszej części książki, jeśli uznałam „#” za hasztag). Czytelnik, nawet jeśli usiłuje przerwać lekturę, bo powiedzmy, dochodzi druga nad ranem, nie może odłożyć książki, nim nie pozna zakończenia. Każda notatka, bez względu, czy ta obszerna, czy ta, na którą składają się trzy zdania, skrywa w sobie coś niepowtarzalnego. Nie ma się tego ciężkiego wrażenia, że czyta się o prawdziwych, ludzkich problemach, które inaczej opisane, mogłyby ciążyć odbiorcy i doprowadzić go do depresji. Z drugiej natomiast strony, ma się świadomość, że choć akcja dzieje się w innym kraju, podobne sytuacje zdarzają się na całym świecie, także w Polsce.

Często narzekamy na swoją pracę, oczekując od innych, że będą nam współczuć. W tym samym czasie sami nie potrafimy docenić starań innych, sądząc, że wszystko nam się należy, a inni ludzie żyją i funkcjonują wokół nas, by to NAM było dobrze. Zapominamy, że inni dwoją się i troją, by pomagać innym, ryzykując przy tym nierzadko własnym zdrowiem lub życiem. Adam Kay nie jest w tym wypadku wyjątkiem. Lekarze rezygnują z własnego, prywatnego życia, na rzecz ratowania życia zupełnie obcych ludzi. Dobrowolnie niszczą własne zdrowie fizyczne i psychiczne, aby wciąż być w gotowości. Pozbawieni odpowiedniej ilości snu, jak również dobrego wynagrodzenia, pracują kilkadziesiąt godzin tygodniowo za dużo, w chwilach oddechu, bezskutecznie walcząc o swoje prawa. Pacjenci narzekają na kiepskie posiłki, gdy lekarze nie mają ich praktycznie w ogóle, pacjenci skarżą się, że stoją zbyt długo w kolejkach, kiedy lekarzy zmusza się do zostawania w pracy po godzinach, za co nie dostają nawet słowa podziękowania. I choć wiem, że nie zawsze musi tak być, czytając o tego typu rzeczach, miałam ochotę pobiec do najbliższego szpitala i przytulić pierwszego lekarza, który stanie mi na drodze.

„Będzie bolało” to książka dosłownie dla każdego. Rzetelna, a przy tym przepełniona humorem, idealnie nada się dla osób pracujących w służbie zdrowia, które odnajdą w niej cząstkę samych siebie. Przypadnie również do gustu osobom, które zwykle wchodzą w rolę zwykłych, szarych pacjentów, a chciałyby się dowiedzieć, jak to jest znaleźć się po drugiej stronie barykady. Nie trzeba się bać o niezrozumiałe, skomplikowane terminy medyczne, które autor skrupulatnie (to znaczy: po ludzku) stara się wyjaśniać w przypisach. Naprawdę, warto czytać przypisy, które w niektórych momentach bawiły mnie niemal do łez.
Ze swojej strony mogę szczerze polecić książkę Adama Kaya. To pozycja idealna na wolny, jesienny wieczór, który można w całości poświęcić na czytanie. A możecie mi wierzyć, że gdy już zaczniecie, te sześć lat z sekretnego dziennika młodego lekarza, przeleci wam jak przez palce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz