niedziela, 21 maja 2023

"I was born for this" Alice Oseman | Wyd. Jaguar | Recenzja patronacka

Dawno, dawno temu, otrzymałam szansę, aby objąć patronatem trzeci tom Heartstoppera autorstwa Alice Oseman. Potem czwarty tom, a potem także i inne książki tej osoby autorskiej. Dziś po raz kolejny mogę to napisać: na półce z zakurzonymi patronatami stanęła kolejna niesamowicie wartościowa powieść. Historia, która zapadła mi w pamięć i poruszyła do tego stopnia, że postanowiłam nazywać ją swoją.

I was born for this” to jak dotąd najlepsza z powieści Alice Oseman, którą dane mi było czytać. Swoją premierę miała już w 2018 roku, wtedy też pierwsi zagraniczni czytelnicy mieli okazję poznać Angel i Jimmy’ego. My dostaliśmy tę szansę ładnych parę lat później. Czy jednak warto było czekać? No cóż, patronat mówi sam za siebie, moim zdaniem zdecydowanie tak.

Angel Rahimi ma tylko jedno marzenie: wybrać się na koncert swojego ukochanego pop-rockowego zespołu „The Ark”. To właśnie dzięki należącym do niego chłopakom, udało jej się znaleźć w życiu prawdziwy cel. Została jedną z popularniejszych członkiń fandomu, poznała też przez internet swoją przyjaciółkę Juliet. Choć ludzie spoza fandomu nie rozumieją jej fascynacji, dziewczyna nie zamierza rezygnować ze swojej największej miłości.

Jimmy Kaga-Ricci zmaga się ze strachem. Choć gra w popularnej kapeli to spełnienie jego marzeń, ma wrażenie, że nie radzi sobie z wciąż rosnącą popularnością. Wydaje mu się, że ciągle się dusi. Choć fani w pełni akceptują fakt, że jest osobą trans i starają się go wspierać, Jimmy boi się, że prędzej czy później wyrządzą mu ogromną krzywdę. W końcu fani żyją jedynie złudnymi wyobrażeniami na temat swoich idoli.

Kiedy Angel i Jimmy przypadkowo na siebie wpadają, odkrywają, że zderzenie się z rzeczywistością, jest jeszcze trudniejsze, niż sądzili”.

Gdybym miała opisać „I was born for this” jednym słowem, to myślę, że użyłabym określenia „rozczarowanie”. Nie chodzi jednak o rozczarowanie czytelnika książką, lecz ten konkretny rodzaj rozczarowania, który dotyka jej bohaterów. Bo właśnie o tym jest ta historia. O konfrontowaniu się z rzeczywistością i odczuwaniu frustracji, z powodu tego, że nie jest taka, jaka powinna być. Mierzą się z nią zarówno Angel Rahimi, jedna z największych fanek zespołu pop-rockowego o wdzięcznej nazwie „The Ark”, jak i członek tegoż właśnie zespołu, niejaki Jimmy Kaga-Ricci. Oboje odkrywają z czasem, że świat nie jest taki, jakim pragnęliby go widzieć. Angel, bo jej wyobrażenie na temat „The Ark” i jego członków okazuje się bardzo dalekie od prawdy. Jimmy, gdyż zmaga się z poczuciem, iż każdy, kogo napotka na swojej drodze, zamierza go krzywdzić. A przecież chciał tylko grać ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi fajne piosenki. I być może, w dalekiej przyszłości, zdobyć dzięki temu sławę i pieniądze.

Alice Oseman ma niewątpliwy talent do ubierania w proste słowa, naprawdę ciężkich emocji. W „I was born for this” pojawiają się bowiem dwa dość kluczowe motywy. Jednym z nich jest poczucie beznadziei i braku sensu. Angel zmaga się z myślą, że jej życie nie ma szczególnie dużej wartości. Z czasem owej utraconej tożsamości zaczyna doszukiwać się w miłości do zespołu muzycznego. Ma wrażenie, że to właśnie chłopcy z „The Ark” – przystojny Lister, opiekuńczy Rowan i anielski Jimmy – przybyli, aby uratować ją przez stagnacją. Nadali jej życiu cel, pomogli się określić. To w końcu dzięki nim znalazła się w fandomie i poznała swoją internetową przyjaciółkę, Juliet.

Kolejnym, równie ważnym, a nawet o wiele „głośniej” wybrzmiewającym motywem są w tej książce problemy psychiczne. Jimmy Kaga-Ricci walczy z nawracającymi atakami paniki. Jest chłopakiem z małej miejscowości, który raczej nigdy nie zakładał, że kiedykolwiek będzie prowadził życie w luksusie i blasku fleszy. Choć bardzo się stara, aby odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, nie ma pojęcia, jak miałby utrzymać się na szczycie, a jednocześnie nie oszaleć ze zdenerwowania. Wciąż wmawia sobie, że nie jest bezpieczny. Otaczają go bezmyślni fani, świat, który miał stanąć przed nim otworem, okazał się bardzo ciasny. W końcu jak miałby odetchnąć pełną piersią, kiedy z każdej strony otaczają go obcy ludzie. W dodatku ludzie, którzy wmawiają zarówno sobie jak i jemu, że go kochają.

Polubiłam się z tymi bohaterami. Angel okazała się naprawdę ciekawą, złożoną postacią, która z jednej strony była w stanie zrobić dla członków ukochanego zespołu prawie wszystko, a z drugiej wciąż potrafiła wykazać się rozsądkiem i opanowaniem. Podobnie sprawy miały się z naszym drugim protagonistą, Jimmy’m. W rozdziałach przedstawianych z jego perspektywy pojawiło się wiele bardzo sensownych przemyśleń. Choć bardzo ciężko było mi czytać o jego częstych napadach i atakach paniki, sympatyzowałam z nim nawet bardziej niż z Angel. Rozumiałam jego zagubienie i potrzebę złapania oddechu. To, że cieszył się zdobytą popularnością, jednocześnie z całego serca jej nienawidząc.

Drugoplanowi bohaterowie również okazali się ciekawi. Rowan i Lister zaprezentowali mi się z całkiem interesującej strony. Oni także byli pełni sprzeczności, a jednak wiedzieli, jak się wzajemnie uzupełniać. Podobnie sprawy miały się z przyjaciółką Angel, Juliet, która, ku mojemu zaskoczeniu, wcale nie została zepchnięta na dalszy plan i podobnie jak inni, odegrała w powieści pewną bardzo ważną rolę. W ogóle mam wrażenie, że Alice Oseman naprawdę ciekawie podeszła do kreacji swoich bohaterów. Na pochwałę zasługuje zwłaszcza to, że mimo pojawienia się w książce queerowego bohatera, to owa queerowość nie stanowi głównej osi fabularnej. I nie, nie chodzi o to, że mogłoby mi to przeszkadzać. Jestem ostatnią osobą, która mogłaby krytykować to, że w fabule pojawia się zbyt wiele tęczowych flag. Uważam po prostu, że powieści, w których osoby trans, są po prostu „osobami”, a nie „osobami trans”, powinny być pisane i wydawane o wiele częściej. Normalizacja jest naprawdę ważna. Warto, aby autorzy brali to pod uwagę.

Podsumowując: nie wiem, co mogłabym wam jeszcze powiedzieć, aby zachęcić was do lektury, a jednocześnie nie zdradzić zbyt wiele… Poczułam tę historię i chciałabym, abyście i w mieli na to szansę. „I was born for this” to historia o szukaniu własnej tożsamości. O tym, że czasem trzeba się naprawdę postarać, aby nie ugrzęznąć w bagnie wyobrażeń i przesadnie ukierunkowanych oczekiwań.

O tym, że czasem wystarczy szczera rozmowa z bliską osobą, aby ciężar niesiony na ramionach odrobinę zelżał.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz