czwartek, 11 maja 2023

"A miało być jak w bajce" F.T. Lukens | Wyd. OdyseYA

Opowiem wam dzisiaj o książce „A miało być jak w bajce” autorstwa F.T.Lukens. Historii, która jest całkiem inna niż wszystkie znane wam opowieści, bo zaczyna się w momencie… końca.

Przyznaję, że do zainteresowania się tą książką skłoniła mnie przede wszystkim jej niesamowicie bajkowa okładka. Nie oszukujmy się, mało który miłośnik okładek przeszedłby obok takiej pozycji obojętnie”. Piękna, kolorowa, przyciągająca wzrok czego chcieć więcej? No cóż? Może równie barwnej i ciekawej treści? Wystarczy zerknąć do opisu, aby odkryć, co takiego kryje się wewnątrz książki. A kryje się naprawdę dużo. Sama, gdy po raz pierwszy przeczytałam blurb, pomyślałam, że mam do czynienia z romantyczną, queerową parodią Baśnioboru. Jednocześnie stwierdziłam, że po prostu MUSZĘ to przeczytać. Przekonać się, czy książka jest naprawdę aż tak interesująca.

No i przeczytałam. Sięgnęłam po „A miało być jak w bajce”, aby dowiedzieć się, skąd bierze się popularność tej historii. Czy żałuję? W żadnym wypadku. Ciekawość sprawiła, że miałam szansę, a także niewątpliwą przyjemność poznać Arka i jego barwną drużynę. Przeżyłam zaskakującą przygodę, o której z pewnością długo nie zapomnę.

W końcu nie na co dzień poznaje się „dalsze” losy bohaterów. Misja została wykonana, straszny niegodziwiec pokonany, królestwo uratowane, przepowiednia wypełniona…

No ale zaraz! Skoro to wszystko już się wydarzyło, to o czym postanowiła opowiedzieć nam osoba autorska? O czym jest tak właściwie „A miało być jak w bajce”?

Właśnie o tym, co wydarzyło się później. Po tym, jak główny bohater wypełnił magiczną przepowiednię i zasiadł na tronie jako nowy król. Ah, no i o tym, że kiedy już to zrobił, okazało się, że w ciągu trzech miesięcy musi znaleźć swoją bratnią duszę… Nie, nie „powinien”. Musi. Inaczej zniknie. I to w niepokojąco i nieodwołalnie dosłownym sensie.

„Jestem Arek i właśnie – zupełnie wbrew swojej woli – zostałem królem.

(Wiecie, jak to jest: pewnego dnia na waszym progu zjawia się lekko podchmielony czarodziej, macha wam przed nosem podejrzaną przepowiednią i wysyła was na epicki quest, w trakcie którego musicie wyciągnąć z kamienia tępy miecz, zebrać drużynę i ocalić królestwo. Slay, nie?)

Trochę słabo, bo zamiast zasiadać na tronie, wolałbym zaprosić na randkę mojego najlepszego przyjaciela Matta. Ale przecież nie mogę tego zrobić, bo nagle spadła na mnie odpowiedzialność za chmarę poddanych. No i w dodatku, zgodnie z jakimś magicznym kodeksem, tutejszy władca musi wziąć ślub przed osiemnastymi urodzinami, inaczej zniknie. („Umrze”. Chodzi o śmierć, jestem pewien).

Czy mówiłem już, że osiemnaście lat skończę dokładnie za trzy miesiące?”

Nie będę was dłużej trzymać w niepewności i zmuszać do czytania rozwleczonych argumentów na temat tego, dlaczego warto sięgnąć po tę historię. Napiszę jednak, że jeśli o mnie chodzi, to bawiłam się przy niej naprawdę cudownie. O ile początkowo nie mogłam „wgryźć” się w treść, bo była prowadzona aż nazbyt lekkim stylem, o tyle z czasem zaczęłam odnajdywać w jej poznawaniu niesamowitą przyjemność. Dość szybko polubiłam oryginalność tej historii: jej fabułę, komediowy charakter, a przede wszystkim bohaterów. Bo to zdecydowanie nimi stoi ta książka. Zwłaszcza magiem Mattem i naszym protagonistą, Arkiem, który urzekł mnie swoim podejściem, humorem i (jakkolwiek to brzmi) skłonnością do ciągłego dramatyzowania. Czy jednak można mu się dziwić? Nie na co dzień człowiek dowiaduje się, że zniknie. I to w swoje osiemnaste urodziny!

Polecam wam „A miało być jak w bajce” z całego czytelniczego serca. Świetnie się przy niej bawiłam, mało tego: do samego końca uśmiech nie schodził mi z twarzy. Spodziewałam się czegoś dobrego, a otrzymałam coś zupełnie innego, może nawet jeszcze lepszego. Queerową, niesamowicie ujmującą komedię pomyłek, w której pojawia się wiele ciekawych motywów. Chociażby takich jak przyjaźń, miłość, czy walka z przeznaczeniem. Bohaterów, którzy odkrywają, że ich historia wciąż trwa. Dopiero teraz zaczyna się bowiem ich prawdziwe życie.

„A miało być jak w bajce”. Jestem OCZAROWANA tą książką. Dosłownie i w przenośni. Żałuję, że to koniec.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz