niedziela, 21 maja 2023

"Następca tronu" Holly Black | Wyd. Jaguar | Recenzja patronacka

Trudno jest mi napisać, że patronat nad „Następcą tronu”autorstwa Holly Black, to zaszczyt. Mam wrażenie, że to coś więcej. Wydarzenie godne wielomiesięcznego, jeśli nie wieloletniego wspominania. Dla niewtajemniczonych lub tych, którzy będą czytali tę recenzję dopiero za jakiś czas: premiera polskiej wersji „The Stolen Heir” zbiegła się w czasie z wizytą w Polsce naszej utalentowanej autorki. Holly Black przyleciała do Polski, aby spotkać się ze swoimi wiernymi czytelnikami. Tak się ponadto cudownie złożyło, że miałam przyjemność zostać ambasadorską spotkania odbywającego się w Warszawie. Myślę, że naprawdę długo o tym nie zapomnę.

Ale, ale… nie rozmawiamy o mnie, tylko o książce, którą, jak już się pewnie domyślanie, miałam przyjemność objąć swoim zakurzonym patronatem. Od lat jestem miłośniczką twórczości autorki, trylogię „Okrutnego księcia” wspominam szczególnie ciepło. Pokochałam jej bohaterów, niezwykle oryginalny świat i naszpikowaną intrygami fabułę. Nie pamiętam, abym od czasów pierwszych przygód Cardana i Jude, czytała równie magiczną i intrygującą książkę o elfach.

Upłynęło osiem lat. W Elfhame miłościwie panuje Najwyższy Król Cardan, a pochodząca z ludzkiego rodu Pani Judy sprawuje rządy razem z nim. Uważany przez wszystkich za następcę tronu Dąb wyrósł tymczasem na krzepkiego młodzieńca, który zamiast gnuśnieć na niekończących się biesiadach i opływać w dostatki, podejmuje śmiertelnie niebezpieczną misję.
Stawka w tej grze jest przerażająco wysoka, chodzi bowiem o ocalenie Elfhame w ostatecznym starciu z Nore, zdetronizowaną władczynią Zębatego Dworu. Podlega jej armia wynaturzonych potworów skleconych z wyjątkowo mrocznej magii, patyków oraz ludzkiego truchła.

W niebezpiecznej wyprawie Dębowi towarzyszy dzika Suren o piekielnie ostrych zębach, córka lodowej Pani Nore i zarazem jedyna osoba, której rozkazów nienawistna władczyni Północy musi słuchać.
Czy znany z krwawych czynów ojczym Dęba okaże się sprzymierzeńcem, czy nieprzyjacielem? Czy książę zdoła ocalić elfowy świat przed ponurym losem?”

No dobrze, więc co mogę wam powiedzieć o tej książce? Chyba przede wszystkim to, że po raz kolejny jestem zakochana w oryginalnej kreacji bohaterów Holly Black. Suren i Dęba nie można nazwać typowymi protagonistami. Ona, wyklęta królowa o niebieskiej skórze i ostrych zębach, jest uważana za potwora. On, narowisty i prowadzący hulaszczy tryb życia książę, nie jest przez nikogo brany na poważnie. Razem decydują się wyruszyć w niebezpieczną misję. Każde z nich ma swoje własne powody. Dąb chce uratować ojca, Suren pragnie zniszczyć tę, która niegdyś dała jej życie. Problem w tym, że świat nie będzie im sprzyjał w dokończeniu zadania. Oboje doskonale zdają sobie sprawę z tego, że podróż będzie wręcz naszpikowana zdradami. Nie obejdzie się bez intryg i wymyślnych, elfich kłamstw. W końcu żadne z nich sobie nie ufa. A już na pewno nie Suren, która już wielokrotnie została skrzywdzona przez najbliższe jej osoby. Bez względu na wszystko nie da się zniewolić. Nie pozwoli, aby po raz kolejny założono jej na twarz złotą uzdę.

A już na pewno nie uwierzy w żadne z lepkich słów miodoustego księcia Dęba.

Nie ukrywam, niesamowicie było móc wrócić do naszego zaczarowanego Elfhame. Do Dęba, który wyrósł na naprawdę przystojnego i zaradnego młodzieńca, a także niebieskowłosej Suren, która dopiero w „Następcy tronu” pokazała, na co tak naprawdę ją stać. No i wreszcie, do niezwykłego uniwersum Holly Black. Pięknego, a zarazem niesamowicie niebezpiecznego. Budzącego zachwyt i grozę. Czekającego na swoje kolejne ofiary.

Następca tronu” to opowieść, w której ogromną rolę odgrywają traumy z przeszłości. Jest to widoczne zwłaszcza, jeśli przyjrzeć się historii Suren. Nie będę pisać, o co dokładnie chodzi, ale naprawdę warto śledzić losy tej postaci, z uwzględnieniem wpływu, jaki miało na nią takie, a nie inne dzieciństwo. Podobnie zresztą ma się sytuacja Dęba. On także ma w tej książce wiele do powiedzenia. Warto jednak czytać między wierszami, aby odkryć jego prawdziwe uczucia. Czasem bowiem to, co naprawdę ważne, kryje się głęboko pod powierzchnią. Pod warstwą fałszywych, elfich uśmiechów i pozorną swobodą ruchów.

Podsumowując: uważam „Następce tronu” za naprawdę cudowną lekturę. Kryje w sobie niemalże wszystko to, co najbardziej lubię w książkach. Genialny świat? Jest. Wątki polityczne? Są. Wątek romantyczny? Obecny. Magia? Mnóstwo. Tajemnice skrywane przez bohaterów? Ojej, i to jeszcze jakie!

Jeśli szukacie jakiejś ciekawej książki, to „Następca” będzie jak znalazł. Niesamowicie wam go polecam!

PS: Jeszcze słówko na sam koniec recenzji: nie ukrywam, podobnie jak wielu innych czytelników odrobinę żałuję, że w tym tomie pojawiły się zaledwie wzmianki o naszych bohaterach z głównej trylogii. Jude i Dardan żyją i mają się dobrze, nie uczestniczą jednak czynnie w fabule. Z jednej strony jest mi z tego powodu dość przykro, z drugiej, tej bardziej obiektywnej, uważam ten zabieg za bardzo potrzebny. Spotkałam się z opiniami, że „Następca tronu” jest słabą książką, bo nie jest taki jak „Okrutny książę”. Nie jest, to prawda. Jakby nie patrzeć, właśnie o to chodziło. Holly Black nie chciała napisać kolejnego „Okrutnego księcia”. Dąb nie miał zastąpić Cardana, a Suren wcielić się w rolę Jude. To mieli być zupełnie nowi, oryginalni bohaterowie. Mam wrażenie, że niektórzy czytelnicy zwyczajnie o tym zapomnieli. „Następca tronu”, to nie kolejna odsłona „Okrutnego księcia”, lecz całkiem nowa, samodzielnie funkcjonująca opowieść. Historia bohaterów z trylogii dobiegła końca, nadszedł czas, aby zrobić miejsce dla kolejnych postaci. 

 

 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz