środa, 26 września 2018

"Morderstwo w Orient Expressie" Agata Christie | Wyd. Dolnośląskie



„Niemożliwe nie może się zdarzyć, wobec tego pozornie niemożliwe musi być możliwe. ”.

fragment książki „Morderstwo w Orient Expressie”


„Morderstwo w Orient Expressie” to najpewniej jedna z najbardziej rozpoznawalnych książek Agaty Christie. Nie potrafię określić, czy to najlepsza, a przynajmniej jedna z lepszych, opowieści autorki, aczkolwiek zaczynając przygodę z twórczością Christie, postanowiłam sięgnąć właśnie po tę pozycję. Nie tylko najbardziej ją kojarzyłam, ale chciałam się z nią również zapoznać, nim obejrzę film. Niespełna rok temu (w 2017) powstała ekranizacja słynnej historii detektywa Poirot (ciekawostka, powieść została zekranizowana już trzykrotnie). Tym bardziej powiedzieć, że fabuła „Orient Expressu” mnie zainteresowała, to nic nie powiedzieć. Zżerała mnie ciekawość.

Główną osią fabuły jest morderstwo w tytułowym „Orient Expressie”, pociągu, którym Herkules Poirot, po rozwiązaniu sprawy kryminalnej w Azji, wraca do Europy. Detektyw przypadkowo natrafia na tajemniczą sprawę zasztyletowanego pasażera pociągu. Podejrzenia padają na dwanaście osób (a także konduktora), które w momencie przestępstwa były jedynymi ludźmi w wagonie. Wszyscy stają się potencjalnymi podejrzanymi, a Herkules Poirot dostaje trudne zadanie, odnalezienia wśród nich sprawcy. Wydaje się to tym bardziej skomplikowane, gdyż pociąg grzęźnie w zaspie śnieżnej, a każda z osób, wśród których kryje się zabójca, ma inną narodowość, a także pozycję społeczną. Utrzymuje przy tym, że nie znała ofiary.

Na uznanie, w przypadku tej książki, zasługuje przede wszystkim różnorodność, a także dokładność, z jaką autorka opisała każdego z bohaterów. Podczas lektury mamy do czynienia z Amerykanami, Brytyjczykami, przedstawicielką rosyjskiej arystokracji, włoskim biznesmenem, oficerem armii brytyjskiej, niemiecką służącą, węgierskim dyplomatą, a nawet szwedzką misjonarką… Agata Christie nie poszła na łatwiznę, tworząc wyjątkową grupę indywidualistów, w których pochodzenie jesteśmy w stanie uwierzyć. Z bohaterami da się sympatyzować (nawet gdy padają drobne przytyki, słane w stronę innych pasażerów), a dokładnie wyszczególnione, konkretne zeznania, które prezentuje monsieur Poirot, pozwalają poznać ich z tej bardziej ukrytej strony. Jest to kreatywny, współgrający z fabułą, sposób na przedstawienie postaci, z którymi spotykamy się na łamach książki – nakreślenie ich historii, a także potencjalnych motywów. Nie zapominajmy także o samym protagoniście, autorka stworzyła bowiem bohatera, którego nie da się pomylić z żadną inną postacią – dojrzałego, doświadczonego mężczyznę o dość ekscentrycznym stylu bycia, pedantycznej naturze i pokaźnym, charakterystycznym wąsie. Herkules Poirot ujął mnie swoim spokojem, chłodną kalkulacją, jak również elegancją, którą zachowywał podczas prowadzenia śledztwa. W przypadku „Morderstwa w Orient Expressie” detektyw nie rzuca się od razu na głęboką wodę, stroni od wysnuwania pochopnych wniosków, chcąc mieć co do nich całkowitą pewność. Rozważając każdy pojedynczy aspekt przestępstwa, tworzy logiczny, precyzyjny przebieg wydarzeń. Trzeba ponadto zaznaczyć, że detektyw, choć z całą pewnością genialny, w trakcie śledztwa, nie przytłacza czytelnika swoją inteligencją, czy nieomylnością. Zdarza mu się bowiem chwilę zawahania i niepewności, co nadaje jego postaci tak zwanejsoczystości”. W końcu nawet najlepszy śledczy może się pomylić lub wysnuć na wczesnym etapie dochodzenia błędne wnioski. I choć wiadomo, że kryminał zakończy się rozwiązaniem (ale czy na pewno?) zagadki, z ciekawością spacerujemy po wagonie pociągu, szukając na ziemi ścieżki z okruszków.

Bez problemu wcieliłam się w rolę bliskiego obserwatora, który czytając o przebiegu sprawy, z łatwością cofał się w czasie i wizualizował sobie kolejne sekundy morderstwa. Podobnie jak Poirot, miałam do czynienia wyłącznie z zeznaniami pasażerów i obsługi pociągu, więc z tym większą przyjemnością śledziłam kolejne rozważania detektywa i jego znajomych. Komuś, kto wraz z bohaterem próbuje rozwikłać zagadkę, odkrywanie kolejnych, podrzucanych przez autora kryminału tropów, sprawia zawsze wyjątkową satysfakcję. To prawdopodobnie jedna z nielicznych książek tego gatunku, gdzie osobiście do samego końca nie miałam wytypowanego potencjalnego mordercy (dlaczego jednocześnie żaden pasażer mi nie pasował i był idealnym kandydatem do profilu, dowiedziałam się dopiero, kończąc lekturę).

„Aby rozwiązać zagadkę, należy tylko wygodnie rozsiąść się w fotelu i pomyśleć.” 
 
Zważywszy, że uwielbiam podobne klimaty, musiałam sięgnąć po książkę. Choć najbardziej lubię kryminały, gdzie bohater musi się naprawdę wysilić, aby odnaleźć sprawcę lub sprawców jakiejś zbrodni, często ciągnie mnie do historii, w których już sama sceneria stanowi przeszkodę tak dla bohaterów, jak i dla samego autora. Nie sztuka wykreować w końcu fabułę, w której dosłownie każdy na świecie może być podejrzanym, a postacie mogą bez przeszkód poruszać się po najróżniejszych miejscach, szukając poszlak. Sztuka polega na zawężeniu kręgu podejrzanych przy jednoczesnym, inteligentnym ich przedstawieniu. Danie czytelnikowi pozornego poczucia bezpieczeństwa i banalności czytanej historii, gdy w rzeczywistości jest ona poplątana bardziej niż słuchawki po minucie w kieszeni kurtki. Jestem pod autentycznym wrażeniem, gdy autor narzuca sobie ograniczenia, które później działają na jego korzyść, z których wydobywa skrywany głęboko potencjał. Agata Christie dała mi wszystko, o czym myślałam, wybierając powieść – zaczynając od unieruchomionego pośród zasp pociągu, po frapującą intrygę z sięgającym zamierzchłych czasów motywem.


Książka jest króciutka, jeśli brać pod uwagę inne treści zahaczające o ten gatunek. Mój egzemplarz ma jedynie 260 stron, co w przypadku pozostałych książek na półkach z kryminałami równałoby się ledwie z zakończeniem wstępu do historii. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom, w historii mamy w końcu ograniczenia związane zarówno z miejscem akcji, jak i jej czasem. Większość fabuły opiera się na wydarzeniach z pociągu. Agata Christie postawiła w tym wypadku na opisanie występujących po sobie kolejno etapów śledztwa, zachowując przy tym zdrowy umiar. Warto jednak wspomnieć, że jakkolwiek osobiście książkę czytałam z przyjemnością, tak nie jest ona dla każdego. W „Morderstwie w Orient Expressie” czytelnik nie znajdzie nie wiadomo jakiej akcji, szalonych pościgów (ale to chyba zrozumiałe, skoro bohaterowie utknęli w pociągu), czy sekretnych podchodów... Większość lektury składa się z długich opisów przesłuchań i domysłów naszego detektywa: „co jeśli było tak?”. Podczas czytania w grę wchodzą więc między innymi spora doza cierpliwości i zainteresowanie gatunkiem. Mamy tylko jedno miejsce akcji, krótki czas prowadzenia śledztwa (kilka dni), a także już na wstępie określoną liczbę bohaterów, których nie może przybyć, a jedynie ubyć (w razie, gdyby zabójca miał się okazać seryjnym mordercą). Czytelnicy, którzy wolą sięgać po pozycje bardziej różnorodne, mogą się zmęczyć wieloma, powtarzającymi się dialogami, w których padają kluczowe dla śledztwa, jednakowoż w dużej mierze te same pytania.

Muszę przyznać, że poznając kolejne etapy historii, obstawiałam zupełnie inne zakończenie historii. Nie spodziewałam się zakończenia sprawy, jakie zaoferowała Agata Christie. Z pewnością jest ono zaskakujące, a także oryginalne; mogę się założyć, że nawet zaprawieni miłośnicy kryminałów, którzy w trakcie powieści obstawią swoje typy, będą zaskoczeni finałem. Zaplanowana na ostatni guzik, składająca się w spójną całość sprawa, trzyma w napięciu do ostatniego słowa wyjaśnienia. Genialna fabuła zachęca do brnięcia dalej, a kalkulacje detektywa Poirot skłaniają do wysilenia szarych komórek. Większość czytelników będzie z pewnością pod wrażeniem przenikliwości bohatera. Ja ze swojej strony mogę spokojnie polecić ów książkę każdemu, kto choć trochę interesuje się zagadkami kryminalnymi :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz